Inspekcja handlowa skontrolowała maski antysmogowe. Część z nich to atrapy, które nic nie dają
Kilka postępowań administracyjnych
Najwięcej nieprawidłowości dotyczyło oznakowania i instrukcji użytkowania. Brakowało w nich m.in. ważnych dla konsumentów ostrzeżeń np., że czujnik musi instalować fachowiec. 21 modeli czujników przeszło badania w specjalistycznych laboratoriach. Specjaliści sprawdzali, czy przy konkretnym stężeniu CO (30 ppm, 50 ppm, 100 ppm, 300 ppm) alarm uruchamia się w odpowiednim czasie. Przykładowo przy stężeniu 300 ppm powinien się włączyć, zanim miną trzy minuty, a przy stężeniu 100 ppm – między 10. a 40. minutą. W siedmiu czujnikach alarm nie działał tak, jak powinien – albo nie włączał się w ogóle, albo następowało to zbyt późno lub zbyt wcześnie. Efektem kontroli jest pięć postępowań administracyjnych. UOKiK rozważa wszczęcie kolejnych czterech. Wadliwe czujniki zostały wycofane ze sklepów. Informacje o dwóch detektorach, wobec których zakończyły się już postępowania, trafiły do bazy RAPEX, w której państwa UE ostrzegają o niebezpiecznych produktach.