Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak Kokos wyrósł w Gorzowie

redakcja
redakcja
Archiwum Roberta Piotrowskiego
W 1973 r., w epoce Gierka, nad Wartą wyrósł „Kokos”. Były to jeszcze nieco czasy dobrobytu, choć do prawdziwych kokosów wciąż daleko.

Jak znaleziono taką egzotyczną nazwę, warto będzie kiedyś zbadać. Faktem jest, że budując długo i niezwykle obszernie dom towarowy przy wschodniej pierzei Starego Rynku, zamknięto ostatnią najpoważniejszą lukę w zabudowie zniszczeń śródmieścia. Oczywiście osiągnięty wówczas stan – zaczynając od „punktowców", poprzez bloki przy ul. Sikorskiego i sąsiednich, po Dom Towarowy „Arsenał" i wielkie skrzyżowanie na zachód od katedry – możemy słusznie uznać za niezadowalający. Nadal jak - za przeproszeniem - na wsi mamy budynki, które można obejść naokoło, a nawet bez problemu ustronnie oddać się nagłej potrzebie. Mamy obiekty, które przestał spełniać swe funkcje, niewydolny układ komunikacyjny, całą kolekcję absurdów, ale nad tym pochylił się konkurs urbanistyczny na poprawę naszego centrum.Wracając do „Kokosa", trzeba przyznać, że stworzono dość ciekawy układ z dominującym wobec gotyckiej fary wysokościowcem, mocną bryłą wobec mocno rozsypanej zabudowy wokół. Ciekawe jest zastosowanie jednak szlachetnej piaskowcowej okładziny na wielkiej połaci elewacji nad przeszklonym parterem, dość dobrze nawiązującej do kamienia fontanny Pauckscha. Ułożone w ciekawy wzór płyty obrobione gładko i z fakturą tworzą ciekawą i jednak już historyczną artystyczną kompozycję z czasów PRL-u. Jakże inną, metalową, otrzymał „Arsenał", a jedyna wykonana w Gorzowie elewacja z czarnego szkła DT „Rolnik" koło dworca nie zachowała się. Niestety poważnie zniekształcona, a nawet zagrożona jakąś „modernizacją" jest naprawdę ciekawa fasada Spółdzielni Usług koło starej poczty. Przywołując sobie przed oczy te choćby przykłady możemy nieco inaczej spojrzeć na poprzednią epokę, szczególnie, kiedy dziś wszystko jest ze styropianu zapaćkanego barankiem z wiadra w gaciowych kolorach...Mam z „Kokosa" dobre wspomnienia, pamiętam doskonale po lewej od wejścia stoiska winno-cukiernicze, wysepkę, gdzie kręcono m.in. na obietnice szybkiego auta „Fiat" z pewnej firmy. Po prawej robiło się szybkie samoobsługowe zakupy, a na wprost pod schodami dorabiało klucze. No i nad tymi schodami coś co fascynowało mnie od dziecka, a jestem raptem rok młodszy od SDH-u – ściana z mozaiką z potłuczonych talerzy. Z chęcią dowiedziałbym się, kto pozbierał te skorupy, kto mozolnie wyklejał. Czy ktoś wie? Jaką wielką radością było dla mnie odkrycie, że ta pamiątka naszych dawnych gorzowskich czasów mimo przebudowy domu towarowego w dość burzliwych ostatnich czasach się uchowała na swym miejscu.Piętro pierwsze o charakterze przemysłowym, chemicznym czy tekstylnym ponownie samoobsługowe i z działami „zza lady" to bardziej był temat mamy czy babci, szczególnie schowany w osobnym pomieszczeniu zakątek z kosmetykami. W mojej pamięci są jeszcze czasy gierkowskiej końcówki, półki z towarami, ale i czasy spustoszenia, szarości i erzaców. Wiele z tych obrazów kojarzy mi się właśnie z „Kokosem" czy jego okolicami. Pamiętam protestujących siedzących na daszku nad witrynami z transparentami przeciw budowie elektrowni atomowej w Klempiczu, pamiętam doskonale wysyp sławnych „szczęk" handlowców korzystających ze sporego wówczas ruchu pieszego na Starym Rynku. Szlak prowadził od Hawelańskiej z nierzadko „łóżkowymi" stoiskami w kierunku nadwarciańskiego bazaru, a przejść można było bez problemu ul. Lutycką...Był także zapomniany moment, kiedy zanim w czerwcu 1997 r. na skałce zagościła Maria z wiadrami, wodę na niby przelewały „panny wodne", dziś dewastowane w rozlewisku Kłodawki obok dawnej „Wenecji". Mało kto pamięta chyba miedzianą wyściółkę fontannianego basenu z tego czasu? Wiele takich elementów umyka pamięci, dziś wszyscy znamy Stary Rynek bez wysepki przystankowej, przejazdu aut do ul. Obotryckiej, postoju taksówek czy czerwono kwitnących kasztanów. A tak długo to wszystko towarzyszyło „Kokosowi". Ile innych obrazów możemy przytoczyć – starego gotyckiego ratusza, przedwojennej zabudowy rynkowej, tramwajów itd. Można tego budynku nie lubić, ale bez wątpienia pod nazwą eSDeH-u albo właśnie tytułowego owocu palmy, znany jest nam wszystkim. Ma swój wielki udział w historii miejsca i naszej gorzowskiej tożsamości.Robert [email protected] 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy warto kupować dzisiaj mieszkanie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto