MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Jak się zachować?

Piter
Piter
Piter
Są sytuacje, gdy nie wiemy jak się zachować, co powiedzieć, czy zareagować na zło czy pozostać na nie obojętnym? Niektórzy potrafią się wymądrzać, znają recepty na wszystko, ale jak sami znajdą się w nietypowej sytuacji, sytuacji np. zagrożenia, to nic już takie proste nie jest.

W niedzielę w jednym z koszalińskich kościołów podczas mszy św. pojawił się mężczyzna, który nie był zainteresowany tym, co mówi ksiądz. Zachowywał się prowokacyjnie. Nie zdjął czapki. Gdy trzeba było stać – on siedział. Chodził po kościele, przystawał przy wybranych osobach (siedzących w ławkach) i przyglądał im się w niezbyt „przyjazny” sposób. W pewnym momencie przedefiladował przed księdzem mówiącym kazanie. Kapłan zachował zimną krew i z uśmiechem zapytał: „Pan kogoś szuka? Bo wie pan tu dzieci uczestniczą w kazaniu, odpowiadają na pytania i chyba nie należy im przeszkadzać”.
 
Te słowa spowodowały, że pan na chwilę się wycofał. Tylko na chwilę. Swoje wędrówki rozpoczął po kilku minutach, by wreszcie usiąść w ławce między starszą panią a młodą kobietą z dzieckiem. Na tym miejscu przesiedział do końca mszy, nie wstając gdy należałoby wstać i mrucząc coś co jakiś czas pod nosem. Dodam tylko, że człowiek wyglądał na będącego pod wpływem alkoholu i że nie jest to pierwszy raz, gdy pojawił się w takim stanie na mszy św.
 
Piszę o tym zdarzeniu, bo może ktoś mi odpowie: Jak powinni zachować się ludzie uczestniczący w tej mszy?
Odpowiedzcie też sami sobie: Jak JA bym się zachował?
Z jednej strony, patrząc na tego pana, zdecydowana większość osób w kościele poczuła do niego, delikatnie mówiąc, niechęć. Podejrzewam, że równie zdecydowana większość chciałaby, aby taką osobę z kościoła wyprowadzić. … to dało się wyczuć…
Z drugiej jednak strony, każdy zdaje sobie sprawę jakie larum by się podniosło, że w kościele doszło do szarpaniny, że kogoś chciano siłą wyprowadzić, że niby jesteśmy katolikami a zabraniamy komuś uczestniczyć we mszy św. (bo nikomu nic ten pan teoretycznie nie zrobił i fizycznie nikogo nie zaczepiał).
 Gdyby nasz osobnik zaczął zachowywać się agresywnie (a nie tylko prowokująco), to na pewno znalazłoby się kilku chętnych, aby zdecydowanie zareagować. Ale czy sytuacja nie wymknęłaby się wtedy spod kontroli? Albo jeszcze inaczej: czy aby zapobiec ewentualnej agresji (by nie stała się komuś niewinnemu krzywda) nie należałoby zareagować wcześniej?
 
Wyobrażam sobie, co czuła kobieta z dzieckiem, obok której usiadł ów pan.
 
W całej tej sytuacji jest jedno małe światełko w tunelu. Wychodząc już z kościoła po zakończeniu mszy, zauważyłem dwóch panów stojących i bacznie obserwujących naszego negatywnego bohatera (w dalszym ciągu siedział w ławce). Miałem nieodparte wrażenie, że panowie byli z policji i chociaż tak naprawdę mogło to być tylko moje przeświadczenie – to myślę, że się nie pomyliłem!
Wrócę jeszcze raz do mojego pytania.Jak TY byś się zachował w tej sytuacji?
(odpowiedz nie mi, ale sam sobie – ... tak ... bez wymądrzania się)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto