Koncert L’Image zakończył Międzynarodowy Festiwal Perkusyjny

Było na nim chyba wszystko, co dobre - powiedziała po koncercie piątki wirtuozów Izabela Michalczyk. Występ zespołu L'Image przy komplecie widowni Filharmonii Opolskiej okazał się jednym z najciekawszych wydarzeń tegorocznego festiwalu perkusyjnego. Tegoroczną rekordową, bo trwającą ponad miesiąc imprezę wypełniły 24 koncerty, warsztaty i konkursy w dziesięciu miejscowościach. Nie tylko na Opolszczyźnie.
- Ten festiwal totalnie rozszerza muzyczne horyzonty - uważa Piotr Kiałka, fan imprezy, który w tym roku opuścił jedynie trzy opolskie koncerty. - Zaczęło się wspaniale od mocnego uderzenia, wysoki poziom utrzymał się od początku do końca.
Jak zwykle podczas Międzynarodowego Festiwalu Perkusyjnego okazji do muzycznych wzruszeń było bez liku: oprócz entuzjastów rockowych brzmień Spock's Beard i Steve'a Lukathera usatysfakcjonowani powinni być również fani elektroniki, jazzu, klasyki, a nawet widowisk teatralno-muzycznych.
- W tym roku było z nami dziesięć tysięcy ludzi, to niemało - podsumowuje imprezę Wojciech Lasek, dyrektor i założyciel festiwalu. - Skoro ludzie uznają, że było fajnie, to znaczy, że mają rację. Nie mnie oceniać.
Jak zwykle wiele osób przyjechało do Opola z Wrocławia, Warszawy i innych części Polski. Wielu z nich zazdrości opolanom takiej imprezy.
- Gdyby takie koncerty odbywały się u nas, moglibyśmy jeździć na nie w kapciach, a nie podróżować 150 kilometrów - śmiał się Krzysztof Sycz z Brzegu Dolnego.
Według Wojciecha Laska impreza jest znakomitą alternatywą wobec tego, co puszczają stacje radiowe.
- To, że coś jest popularne, nie znaczy, że zawsze jest dobre. Pełne sale na koncertach naszego festiwalu pokazują, że jest potrzeba muzyki ciekawej, ambitnej i dobrej. Rzecz w tym, że coraz mniej jest okazji, żeby jej posłuchać na żywo.