Krakowskie kluby i hostele nie chcą u siebie gościć pijanych watah turystów z Wysp Brytyjskich. Skandaliczne zachowanie Anglików, Szkotów, czy Irlandczyków odstrasza stałą polską klientelę. A to oznacza mniejsze dochody lokali. Od kilku lat w weekendy na krakowskich ulicach królują grupy pijących na umór gości z Wysp. Wlewają w siebie hektolitry alkoholu, nie stronią od niemoralnych przebrań, a nawet obnażania się przed ludźmi. Rozbijają się od lokalu do lokalu, bo do wielu miejsc nie są wpuszczani. - Nie wejdą do nas grupy zagranicznych turystów powyżej czterech osób.
Szczególnie, gdy wyraźnie widać, że są dziwnie przebrani lub podpici - mówi Timur Edries, manager klubu "Frantic" przy ulicy Szewskiej. - Wiem, że zostawiają sporo pieniędzy, ale bardziej zależy nam na stałych, polskich klientach, a ci mają dość wulgarnych wrzasków i śpiewów przy barze - dodaje. Właściciele knajp przyznają, że Anglicy zachowują się szczególnie głośno. Polscy goście często nie wchodzą do lokalu, kiedy dowiadują się, że w środku jest pełno cudzoziemców. - Organizujemy polskie wieczory kawalerskie, bo wyglądają zupełnie inaczej niż te w wykonaniu angielskich gości - mówi Krzysztof Sobczyk, manager klubu Cień przy ul. Jana.
Nie tylko kluby, ale i hostele stronią już od stag parties, czyli wieczorów kawalerskich na modłę brytyjską. - U nas nie ma miejsca dla takich imprez, choć jeszcze do niedawna było inaczej - potakuje Emil Nowak z hostelu Good Bye Lenin. Nie kryje, że nietrzeźwi cudzoziemcy pili, brudzili pokoje i biegali nadzy po hostelu. Często dobijali się też do nie swoich pokoi, szukając damskiego towarzystwa.
Takie wybryki wpływają na wizerunek Anglików w oczach krakowian i Brytyjczycy to wiedzą. Wielu indywidualnych turystów z Wysp czuje się nieswojo w polskich knajpach czy sklepach. Mówią, że spotykają się tam z nieuprzejmością i niechęcią. - Kelnerzy zachowują się arogancko. W Galerii Krakowskiej stałem się celem niewybrednych żartów sprzedawczyń, które, nieświadome że moja towarzyszka jest Polką, głośno komentowały obecność "Angola" w sklepie - żali się Daniel Forsman z Leeds.
Daniel w pubie wypił tylko dwa drinki, ale barman zdecydował, że więcej alkoholu mu nie sprzeda. Polscy klienci baru, chociaż chwiali się na nogach, mogli spokojnie pić dalej i byli obsługiwani. Z powodu złych doświadczeń ze stag parties kluby tworzą ostre zasady selekcji na bramkach. Zdarza się, że nawet małe grupy "porządnych" obcokrajowców mają problemy z wejściem. - Poszłam do "Cienia" z koleżanką Polką i czterema Anglikami. Rozmawialiśmy po angielsku i po długim postoju w kolejce całej grupie nie pozwolono wejść do środka - skarży się Jola, studentka z Krakowa.
- Zaproszone zostałyśmy jedynie my, kiedy okazało się, że jesteśmy Polkami. To oburzające - dodaje. Manager "Cienia" przyznaje, że to częsta sytuacja. - Mamy ostrą selekcje i działamy prewencyjnie. Wystrzegamy się większych grupy obcokrajowców, bo odstraszają innych klientów - komentuje Krzysztof Sobczyk. Są jednak lokale, które znajdują złoty środek. - Wpuszczamy angielskie grupy - przyznaje Katarzyna Kłopotowska, właścicielka klubów Ręce i Nogi oraz Rewolucja na ul. Szewskiej. - Trzeba tylko zwracać uwagę, w jakim klienci z Wysp są stanie - dodaje.
Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?