Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Legia walczy o utrzymanie. Na tytuł nie ma szans

Rafał Romaniuk
Gdy po pierwszych dwóch kolejkach sezonu 2001/2002 Legia Warszawa miała zero punktów i zamykała tabelę ekstraklasy, największy sportowy dziennik w Polsce pisał, że trener Dragomir Okuka prowadzi drużynę do II ligi. Nie sprawdziło się, ba, legioniści zdobyli mistrzostwo Polski i falstart poszedł w zapomnienie.

Wiara, że w tym sezonie doczekamy się powtórki z rozrywki, to wersja nawet nie dla optymistów, ale dla naiwnych. Bo sytuacja jest nieporównywalna. Poważniejsza. Za nami nie dwie, ale pięć kolejek. Zespół Macieja Skorży ma wprawdzie 6 punktów, ale równie dobrze mógłby mieć tyle co Cracovia. Dwie wygrane: z Pasami i Śląskiem Wrocław, były szczęśliwe, niezasłużone, co udowodniły ostatnie dwa przegrane spotkania. Nic dziwnego, że Legia staje się tematem żartów, kibice coraz częściej plotkują, nie z kim drużyna walczyć będzie o mistrzostwo, tylko spoglądają raczej w dół tabeli i badają siłę zespołów skazanych na obronę przed spadkiem.

To oczywiście przesada, ale trenerowi Skorży zaczynają puszczać nerwy. Już dwa tygodnie temu po meczu z Bełchatowem miał do siebie pretensje, że niektórym zawodnikom niepotrzebnie zaufał. I że gdyby drugi raz miał podejmować decyzje, kilku z nich usiadłoby na ławce rezerwowych. Jak na znanego dyplomatę to i tak mocne słowa. Skorża próbował jednak przekonywać, że dwutygodniowa przerwa w lidze na mecze reprezentacji da mu więcej czasu, by zespół nie tyle wytrenować, bo na to jest za późno, ale raczej zintegrować. Niedzielny mecz z Ruchem Chorzów (0:1) pokazał, że próba reanimacji zakończyła się śmiercią pacjenta i trudno wierzyć w zmartwychwstanie.

Przyczyn nie trzeba głęboko szukać, sytuację trafnie zdiagnozował... Skorża. - Jeszcze nigdy nie miałem takich problemów z zespołem. W trakcie meczu, kiedy drużynie nie idzie, pojawiają się kłótnie i muszę na nie mocniej zareagować. To dla mnie nowe doświadczenie - komentował trener Legii. - Nie jesteśmy zespołem - mówił wcześniej. Potwierdził tylko to, co w zeszłym sezonie powtarzał już Stefan Białas: że drużyna jest rozbita, nie ma wspólnych zainteresowań, a po treningach każdy idzie w swoją stronę.

- Kiedyś zawodnicy spędzali razem czas również poza klubem. Jak ktoś miał urodziny, w szatni był szampan. Po treningach wspólne wyjście na kawę czy aperitif. To wartość nie do przecenienia. Potem widać to na boisku. Jak kolega straci piłkę, wstawisz za niego nogę, poświęcisz się, nawet zaryzykujesz. A jak jest w Legii? - zastanawia się Białas, dziś ekspert Canal+.

Marzenia Skorży, by dostać pracę przy Łazienkowskiej, zamieniają się powoli w koszmar. Jeśli tak dalej pójdzie, z opinii najzdolniejszego trenera w Polsce zostaną gruzy. Były szkoleniowiec Wisły miał zrobić kolejny krok w trenerskiej karierze: zbudować nie tylko silny zespół na polską ligę, ale w końcu spróbować powalczyć w Europie. Dostał komfort, o którym jego poprzednicy nawet nie marzyli: 2,5 mln euro na transfery, nowy stadion i doping z trybun. Jan Urban może się tylko uśmiechnąć. - 2,5 mln euro? Zastanawiam się, co by się stało, gdyby do wydania było 10 mln? - żartuje Dariusz Dziekanowski, były piłkarz Legii.

- Mówiąc poważnie, jest bardzo źle. Zawodnicy wyglądają tak, jakby trenowali ze sobą raptem kilka razy. I to w najlepszym wypadku! A przecież przepracowali razem cały okres przygotowawczy. Nawet Choto popełnia zadziwiająco dużo błędów. Borysiuk nie gwarantuje zabezpieczenia defensywy. Potencjał ma Vrdoljak. Manu też, choć gra coraz gorzej. No i może Cabral. Może. A reszta? Powiem tak: poczekajmy z ostatecznymi ocenami do końca rundy jesiennej, nadzieję zawsze trzeba mieć, nawet gdy nie ma skąd jej czerpać - dodaje "Dziekan".

Skorża ma coraz mniej argumentów, by bronić drużyny. Wcześniej można się było tłumaczyć, że cała linia defensywna została rozbita przez kontuzje. Do zdrowia wrócili jednak Jakub Rzeźniczak i Choto, lada chwila gotowy do gry będzie Inaki Astiz. Potwierdzają się tylko nasze obawy, że Srdja Kneżević ma szansę dołączyć do długiej listy transferowych niewypałów Legii z ostatnich lat. Skorża w meczu z Ruchem wolał do środka obrony przesunąć Artura Jędrzejczyka, niż stawiać na Serba. Bruno Mezenga to ta sama liga.

Nad Legią nie ma sensu już się jednak pastwić, bo drużyna torturuje się sama. Lada chwila na ławkę usiądzie Jakub Wawrzyniak, zastąpi go najpewniej Tomasz Kiełbowicz. Lata lecą, piłkarze się zmieniają, a ten zawodnik wciąż nie może znaleźć konkurenta. Czy może być lepsze podsumowanie polityki Legii?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto