Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na rynnie Dachu Świata

Redakcja
Wyprawa, jakiej jeszcze nie odbyłem. Inny świat, inne klimaty, inni ludzie, inni bogowie, inne zwyczaje. Z dedykacją dla "pierwszego w kolejce :)

Informacja – chcesz jechać do Nepalu i odrobinę zahaczyć o Himalaje?
Pytanie! Nie ma sprawy!
Ale to prawie miesiąc!
Warto!
Najpierw sprzęt – plecak, mata , bielizna, ciuchy. Potem włosy – fryzura na 5 mm. Teraz OK.
Wylatujemy z Gdańska do Monachium, a z Monachium, po krótkim postoju i przesiadce, wylot do Dohy w Katarze. Lądujemy około godz. 22.00 i całą noc koczujemy na lotnisku, aby o 09.00 rano wystartować do Kathmandu. Schodzimy do lądowania i po zejściu pod chmury – wreszcie.... Cały horyzont zapchany górami.
Kathmandu – stolica Nepalu. Turystów wpuszczono tu dopiero w 1949 r. Z królem pożegnali się niedawno – bo w 2008 r.
W stolicy siedzimy 3 dni, aby się zaaklimatyzować. Zegarki popchnęliśmy do przodu o prawie 6 godzin. Trochę zwiedzania, patrzenia. Świat jak z bajki – tak różny od naszego.
Mieszkamy w hotelu w Patanie – to część Kathmandu (tak naprawę to na stolicę Nepalu składają się trzy miasta: Kathmandu, Patan i Bhaktapur), w pokojach 3-osobowych, z łazienką na korytarzu.
Po 3 dniach ichnim autobusem przez 7 godzin jedziemy do Pokhary, skąd zacznie się nasza piesza wędrówka. Szosa asfaltowa, chwilami przypomina trasę Kuzie – Nowogród. Zatłoczona tak, że nie wiem, jak po niej można jechać. W Pokharze kilka rzeczy: znów 3 dni aklimatyzacji, spotkanie z przewodnikiem – fajny, 26 lat, na imię ma Sudip.
Nasza wyprawa to Mardi Himal Trek, która prowadzi pod Machhapuchhare (po polsku: Rybi Ogon”). To szczyt około 7000 metrów npm. Miejscowi uważają ją za świętą górę i z tego względu jest oficjalny zakaz wchodzenia na nią. Ten szczyt, tak jak Giewont nad Zakopanem, góruje nad Pokharą.
Pobudka przed świtem. Szybko umycie się i śniadanie: albo owsianka, albo omlet, a jak nie było, to zupa z dnia poprzedniego. Woda do picia do pojemników i w drogę. Maszerujemy do około godz. 12. Wówczas przerwa 1-1,5 godzinna na odpoczynek i zjedzenie czegoś. Po odpoczynku – marsz do zmroku. Tam chodzi się ścieżkami zwierząt. Dwukrotnie musieliśmy przekraczać skalne osuwiska – najpierw przerzucanie plecaków, potem nas. Adrenalina podniesiona. Mój plecak – bagatela, tylko 8 kg. Ale jak trzeba było to nieść stale pod górę, zrobić trzy kroki, aby o 1 metr przesunąć się do przodu, to ciężar się czuło.
Moje nogi najwyżej zaniosły mnie na Khoprę -3660

m.  Tam, w schronisku, po raz pierwszy mój plecak opustoszał. Wszystko znalazło się na mnie. Ze śpiwora wystawał mi nos, między nami po podłodze  biegały myszy (większe, niż nasze, krajowe), a jednej tak się spodobało, że położyła się w cieple i razem ze mną spała. Później – pobyt u rodziny Sudipa. Reszta poszła dalej. Schronisko zobaczycie go na zdjęciu. Ogrzewane piecem, zrobionym z beczki po ropie. Na blacie prażyliśmy sobie orzeszki ziemne. Jak nam smakowały!
Po drodze, przy szkole w jakiejś wiosce, natknęliśmy się na kilkuletniego – chyba 9-letniego, zapłakanego chłopca. Sudip zaczął go wypytywać, co mu się stało. Dziecko powiedziało, że dwoje turystów, którzy stacjonowali u nich w domu, zginęło i jemu jest bardzo ich żal. Wówczas dowiedzieliśmy się, że jak słyszymy łomot silników helikopterów, to znaczy, że w górach zdarzyła się tragedia i nadlatują ratownicy.
Dzieciaki chodzą do szkoły. U nas się mówi, że „do szkoły pod górę”. Tam siostra Sudipa, oprócz książek, nosi ze sobą matę do siedzenia, bo za podłogę służy klepisko. Szkoła jest w dole – mnie zejście do niej zabrało 1 godz. Wejście pod górę – 2,5 godz. Dziecko było szybsze.
Dla nas utrzymać tam higienę było trudno. Matka Sudipa myła się na dworze pod kranem z zimną, lodowatą wodą spływającą z gór. Nie wolno jej pić bez przegotowania, bo woda z gór zabiera wszystkie odchody. Najlepiej mają ci, którzy mieszkają najwyżej – oni mają naprawdę czyściutką wodę. Im niżej, tym gorzej. Pranie – na kamieniu.
Dobra, starczy tego. Pisząc, że za 1 godzinę idę na wyprawę do Nepalu, pisałem prawdę. Oglądałem zdjęcia i słuchałem Dorotki. To, co przeczytaliście, to jej relacja, którą dla Was spisałem. Jeszcze trochę będzie pod zdjęciami.
Przepraszam, nie dopowiedziałem: Dorotka to moja synowa, mama Psotki. :)
Manro

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto