Na stargardzkim targowisku sprzedawcy są przygotowani do świąt

Na początku tygodnia, na rynku przy ul. Reja w Stargardzie, ciężko było znaleźć osobę, która robiła typowoprzedświąteczne zakupy. Tylko jedna pani wybierała ciepłe góralskie kapcie. – To dla córki – wyjaśnia pani Wiesława. Za kapcie z futerkiem trzeba zapłacić od 18 do 37 zł.– Nie robią jeszcze zakupów na święta – mówi pani Bogusława ze stoiska z owocami i warzywami. – Czasem tylko ktoś kupi susz na kompot, czy więcej kapusty na bigos. Bardzo narzekają kobiety sprzedające na rynku ubrania.– Kryzys jest, klientów mniej – mówią z żalem. Zdecydowanie większym zainteresowaniem, niż ciuchami, cieszą się świecące ozdoby.– Potaniały w tym roku – mówi sprzedający je Piotr Kolasiński. – Zwykłe lampki są już od 7 do 15 zł, a ledowe od 15 zł wzwyż. Starsze osoby na razie chodzą i oglądają.– Źle się czuję, coś mi w bark weszło – mówi pani Janina. – Jak będę zdrowsza, wtedy pokupuję więcej. Teraz tylko na bieżąco. Dopiero od niedzieli spodziewają się klientów sprzedawcy sztucznych i żywych zielonych drzewek.– Mamy świerki srebrne, kopane z korzeniami – zachwala Tadeusz Świderski. – Kosztują od 40 do 60 zł. Większość tych najmniejszych ma szansę przyjąć się z powrotem. Sztuczne są od 30 zł do 150 zł, takie na 2,20 m. W marketach jest drożej, ale ludzie idą tam, bo dostają z pracy bony.