Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Najważniejszy jest aktor

Teraz Słupsk
Teraz Słupsk
Marcin Kamiński
Uczył robót ręcznych w szkole na Mazurach, a został jednym z najważniejszych w Polsce reżyserów monodramów. To również dzięki niemu o Słupsku mówi się, że jest stolicą teatrów jednego aktora. Stanisław Miedziewski obchodzi 40-lecie pracy reżyserskiej.

Był rok 1976, gdy Stanisław Miedziewski, były nauczyciel wychowania plastycznego i robót ręcznych w szkole na wsi na Mazurach, absolwent łódzkiej filmówki, wracał ze Szczecina na wschód, w rodzinne strony.- W Szczecinie pracowałem jeden sezon. Gdy zdjęto dyrektora, załoga również musiała się zmienić. Wracając do domu, wstąpiłem do Słupska w poszukiwaniu zatrudnienia. Słupsk był już mi znany z kontaktów z Antonim Franczakiem, który prowadził teatr Rondo. Myśmy się spotkali na kilku festiwalach. On widział moje prace, ja widziałem jego. Powiedział: "Niech pan przychodzi do nas". No to przyszedłem - wspomina.Zanim został reżyserem, był aktorem-amatorem- Teatr zawsze mnie interesował, w szkole podstawowej, średniej, jako ministranta, w kościele. Aktorem zawodowym chyba bym nie mógł być, bo jestem za bardzo nerwowy. Reżyserzy, który sami grali na scenie, lepiej rozumieją warsztat aktora. Oni fantastycznie pracują z aktorem. Potrafią postawić siebie w sytuacji osoby, z którą pracują - przekonuje.Pierwszy monodram wyreżyserował w 1974 roku, jeszcze w Olecku.- Byłem wtedy na studiach. Aktorka Janina Szarek pochodziła z Wrocławia, z Teatru Powszechnego. Zrobiliśmy kompozycję na podstawie tekstów Leśmiana. Gdzieś nawet dostała wyróżnienie za ten monodram - opowiada.Tymczasem w Słupsku, za sprawą Antoniego Franczaka, scena monodramowa była już widoczna i doceniana w całej Polsce.- Pierwszym monodramem, który zrobiłem w budynku teatru Rondo, był Nos według Gogola. Grał aktor z Bydgoszczy Mieczysław Gierdojć. To było na przełomie lat 80. i 90. Mimo że od premiery tego spektaklu minęło już ćwierć wieku, on nadal jest grany. A im bardziej aktor jest stary, tym ten monodram jest lepszy - mówi reżyser.DetalistaPotem byli kolejni aktorzy i aktorki, zarówno amatorzy, jak i profesjonaliści. Wśród nich znaleźli się m.in. Caryl Swift, Marcin Bortkiewicz i Wioleta Komar. To z nimi Stanisław Miedziewski pracował najdłużej i najbardziej owocnie. Wśród 34 monodramów, które stworzył słupski reżyser, był też jeden, w którym zagrał piszące te słowa. Nad przestawieniem Trawa wschodzi o świcie na postawie powieści "Widnokrąg" Wiesława Myśliwskiego, które trwało niespełna pół godziny, pracowaliśmy kilka miesięcy. Dziesiątki prób, sceny powtarzane setki razy. Do znudzenia, do wycieńczenia. Ważny był każdy gest, każde słowo miało znaczenie. I gdy już się wydawało, że wszystkie sceny są zarysowane i można je utrwalać, następowała zmiana koncepcji, zmiana scenicznych rozwiązań. Bo Stanisław Miedziewski to detalista.- Gdy już znajdzie się odpowiednią historię, trzeba dla tego tekstu znaleźć najlepszą formę dramaturgiczną. Buduje się ją jak partyturę. Może to zrobić tak. Nie. To może inaczej. Też niedobrze. Potem słyszę: -Panie Stasiu, niech się pan wreszcie zdecyduję. Ja już 18. raz to próbuję. Oczywiście, tak się zdarza. Gdy przygotowywaliśmy z Albertem Osikiem monodram Traumnovelle, mieliśmy 18 wersji początku. Nie pamiętam już, którą wybraliśmy. 16, a może 18. I każda z tych wersji była ciekawa - mówi Stanisław Miedziewski.Aktor jest najważniejszy- Ja bardzo uważnie słucham aktora. Co on niesie ze sobą, co proponuje, co w nim jest. Często aktor robi coś intuicyjnie, podświadomie. Obowiązkiem reżysera jest to chwycić, bo to jest najcenniejsze. Trzeba mieć słuch na aktora. Ja w pracy na pierwszym miejscu zawsze stawiam właśnie aktora, człowieka, który wychodzi na scenę. On jest najważniejszy, nie moja wizja. Z tą wizją reżyserską to trzeba ostrożnie i pokornie, żeby wciągnąć aktora w swoją intrygę. A wtedy ustalamy akcenty, naciski. I wtedy wychodzi interpretacja, to, co chcemy widzowi przekazać - tłumaczy. - Gdy przychodzi do mnie aktor i mówi, że chciałby coś zrobić, patrzę na człowieka, badam go, słucham i wreszcie coś tam proponuję. Czasem aktorzy przychodzą z gotowymi tekstami. niektórym mówię, że to, co proponują, jest dla nich za trudne. Nie zawsze mogą udźwignąć problemy, o których chcą opowiedzieć. Wtedy szukamy czegoś, co jest bliższe danej osoby, jej wieku, rozumienia świata.W znacznej mierze dzięki niemu Słupsk jest określamy stolicą monodramów.- O tym zaczęło być głośno na początku lat 90. Były festiwale w Zgorzelcu, we Wrocławiu. Nagrody dla Marcina Bortkiewicza, Wiolety Komar, Caryl Swift. Ale to ich osobowości zdecydowały o tym, że się o tych spektaklach mówiło - twierdzi z charakterystyczną dla siebie skromnością.Szczerze też przyznaje, że nie wszystkie jego artystyczne pomysły były sukcesem.- Na początku pracy reżyserskiej, gdy pracowałem w teatrze lalkowym w Białymstoku spróbowałem zmierzyć się z rzeczą, która była wtedy dla mnie za mocna. To nie była pycha, a raczej brak doświadczenia - wspomina. - Skończyło się klęską i trzeba było przerwać tę pracę. Dyrektor teatru powiedział, że ja zabłądziłem, a oni nie mają czasu. Wtedy przeżywałem to strasznie, to dla mnie była tragedia. Ale gdy dzisiaj na to patrzę, to widzę, że dyrektor przecinając to postąpił słusznie. Ten wstrząs otrzeźwił mnie i dał siłę, by dalej iść bardziej skromnie.Lokalny patriotaMiedziewski wielokrotnie reżyserował przedstawienia poza Słupskiem. Dostawał też propozycje pracy w różnych częściach Polski. Zawsze jednak odmawiał.- Przeprowadzka, nowe mieszkanie mając rodzinę nie było to takie proste. Chociaż, gdybym bardzo chciał, to można było. Ale tak jakoś się tu zasiedziałem. Miałem różne wyskoki w kilka miejsc, gdzie można się było co nieco odświeżyć. Ale tu zawsze była baza do pracy - wspomina. - Ja pochodzę z prowincji i dobrze czuję się na prowincji. Lubię ten rytm, to, że o godzinie 18 już jest martwe miasto. W większych miastach wtedy dopiero zaczyna się huk życia. Lubię miasto takie, jak Słupsk, ciche, zapyziałe. Tu są resztki poezji prowincji, taki na przykład rynek. Supermarket już jest dla mnie przestrzenią bardzo nieprzyjemną i obcą. Ginę tam jako konsument i ten, który mnie obsługuje, też nie istnieje. Nie ma interakcji, jest anonimowość. Większe miasta są chyba takie.Reżyser jednego aktoraChoć wyreżyserował kilkadziesiąt spektakli wieloobsadowych, to właśnie z monodramami Stanisław Miedziewski najbardziej jest kojarzony. A młodzi ludzie wciąż chcą spróbować się w niełatwym przecież teatrze jednego aktora.- To jest taka forma, w której się można pokazać. Ale to jest bardzo trudna forma. Młodzi ludzie, utalentowani, odpowiednio poprowadzeni przez reżysera, mogą zaprezentować jakąś osobowość. Jeżeli jest na scenie osobowość, to już jest zwycięstwo - mówi. - Praca reżysera monodramów jest jednak niewdzięczna. To takie dłubanie, gdzieś w kącie. Nie można rozwinąć skrzydeł inscenizacji, rozłożyć dekoracji, dać świateł, muzyki, bo w tym wszystkim aktor by zginął.Twierdzi, że jako reżyser zmienił się w czasie 40 lat pracy.- W pierwszym okresie byłem formalistą, chciałem coś wymyślić, mieć pomysł na coś. Dzisiaj jestem bardziej klasyczny, skłaniam się bardziej do form tradycyjnych. Nie udaję, że mam 25 lat i jestem reżyserem, który rozwala wszystko na scenie. Takiej rewolucji już we mnie nie ma - podsumowuje.Choć formalnie jest już na emeryturze, wciąż jeszcze pracuje z młodzieżą i ma wiele zawodowych planów.- Na razie mi nie dziękują za pracę i ja się z tego bardzo cieszę, bo lubię to, co robię i co nieco jeszcze mi się udaje na starość. To jest dla mnie rodzaj aktywności. Mam gdzie przyjść, mam co robić, mogę spotkać się z ludźmi. I dalej czuję, że mam pewne pomysły i możliwości, które mogę zrealizować. One będą klasyczne, ale świeże - zapowiada.Gdyby nie został reżyserem, byłby architektem ogrodów.- Skończyłem nawet szkołę średnią w tym kierunku - wspomina. - Co prawda nie mam własnego ogrodu, ale mam za to duży balkon, a tam namiastkę mojego raju. W ubiegłym roku miałem tam 78 gatunków roślin. Jednoroczne, wieloletnie, byliny. W doniczkach, piętrowo. Gdybym miał siły i pieniądze to chciałbym mieć większą przestrzeń, z prawdziwym ogrodem i chałupką w środku.Czas na pielęgnację balkonowego ogrodu Stanisław Miedziewski będzie musiał pogodzić z pracą w teatrze Rondo. Jeszcze przed wakacjami zobaczymy spektakl pt. Zabawa Sławomira Mrożka, a jesienią kolejny monodram w jego reżyserii.Daniel Klusek 

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto