Nasze dzieci lubią śmieciowe jedzenie. Zobacz, co znajduje się w ich posiłkach [RAPORT]
Zobaczcie, jak nasze dzieci jedzą śmieci
Amerykańska dziennikarka Stephanie Marsch z "The New York Times" dostała najbardziej prestiżową nagrodę dziennikarską Pulitzera właśnie za ujawnienie skandalu ze skażonym mięsem. To z jej ust płyną ostrzeżenia, że przetworzona żywność może być tak samo niebezpieczna jak np. chipsy. U dzieci, które od najmłodszych lat spożywają przetworzoną żywność, z czasem pojawia się ogromny apetyt na sól. Czytajcie etykiety. Informacje typu "niska zawartość tłuszczu" czy "niska zawartość cukru" traktujcie jako ostrzeżenie. Przez cztery lata Michael Moss zgłębiał tajemnice śmieciowej żywności. Rozmawiał z dyrektorami i naukowcami z Pepsi, Kraft, Unilever, Mars i Kellogg, a swoje spostrzeżenia na temat przetworzonej żywności zawarł w książce, której lektura przyprawia o mdłości. - Czy po tym, czego dowiedział się pan o przemyśle spożywczym, nie ma pan paranoi na punkcie żywności? - pytam nowojorskiego dziennikarza. W lodówce Mossa znajduję pięć puszek piwa (czeskiego), dwie butelki syropu klonowego (kupione na farmie w Massachusetts), opakowanie humusu, słoik masła orzechowego, słoik dżemu (niskosłodzony, bez konserwantów), dzbanek filtrowanej wody, opakowanie amerykańskich naleśników wielozbożowych w proszku i wytłaczankę organicznych, niezawierających hormonów jaj od kur hodowanych na wolnym wybiegu. W zamrażarce ma wegetariańskie burgery i bułki razowe.