Nowa inicjatywa społeczna - pozycja69, czyli jak "pozbyć się politycznego betonu"

- Boisz się, że posłowie z pozycji 69 nic nie potrafią i będą złym wyborem. A co potrafią 'liderasy' partyjne? To już wiesz sam. Pozycja69 to gwarancja, że obecny polityczny beton sejmowy pęknie w ciągu jednego dnia jak bańka mydlana. Pozycja69 daje nam szansę wyrównania rachunków z posłami z Wiejskiej. Nie zmarnujmy jej. Nie wiesz jak głosować? Oto odpowiedź - pozycja69. Tak brzmi część manifestu zamieszczonego na stronie internetowej www.pozycja69.com.pl

- Tylko tego jednego dnia Polska może być nasza a nie ich! – informuje wszystkich odwiedzających stronę inicjatywy, żółty nagłówek. O co tak naprawdę chodzi w całej akcji? Jak zapowiada anonimowy twórca całej akcji, „pozycja69” to sposób na pozbycie się watahy pierwszoplanowych polskich polityków, a na dodatek to sposób genialny w swej prostocie. - W najbliższych wyborach głosujemy na jedną z pozycji 6 lub 7 lub 8 lub 9, na listach dowolnej partii politycznej (generalnie tej, która najmniej nam przeszkadza) – można przeczytać w instrukcji podanej na stronie internetowej inicjatywy.

Czytaj także: Sprawdź nasz przewodnik po tegorocznych wyborach

Dalsza część artykułu na drugiej podstronie >>

Czym to zaskutkuje? Polski system wyborczy gwarantuje wejście do Sejmu politykom, którzy na danej liście otrzymali największą liczbę głosów. Normą jest, że ludzie oddają głos na ludzi, których kojarzą z telewizji, bądź na tych, których w czołówce listy wyborczej. Dlatego politycy biją się o jedynki w danych okręgach, a ludzi którzy chcą zostać posłami po raz pierwszy lub ludzi mniej medialnych spychając na niższe pozycje. Jeśli akcja się powiedzie, do Sejmu wejdą osoby wybrane z pozycji 6-9, a co za tym idzie mandaty poselskie rozdzielone zostaną między ludzi świeżych, którym nie dawano większych szans na znalezienie się w ławach poselskich. -Będzie to najinteligentniejszy przewrót w historii – zapowiada inicjator akcji.

O "pozycję69" zapytaliśmy dr Łukasza Szurmińskiego z Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. - Pomysł wydaje mi się „umiarkowanie trafiony”. Oczywiście rozumiem intencje twórców projektu, ale zwracam jednak uwagę, iż rzeczone "jedynki" na listach to nie tylko polityczni liderzy ugrupowań, ale także posłowie, którzy na swoją pozycje zapracowali pracą merytoryczną w komisjach sejmowych - stwierdza dr Szurmiński. - Nie bardzo rozumiem także kryterium doboru 6-9; dlaczego np. nie 10-15; dlaczego tylko przeciw „jedynkom”, ostatnie miejsca też premiują i nie zawsze są to najlepsi kandydaci - dodaje.

Według dr Szurmińskiego szanse na sukces akcji są znikome. - Aby mówić o szansach projekt musiałby być odpowiednio nagłośniony a nie jest. Sama obecność w sieci problemu nagłośnienia nie rozwiąże. Na portalach takich jak Facebook, takich akcji dziennie pojawia się kilka, oczywiście w różnych intencjach ale tworzy się przez to spory szum i nawet sensowna inicjatywa może być przez to niesłyszalna. Moim zdaniem rewolucji nie będzie - stwierdza Łukasz Szurmiński.

Codziennie najświeższe informacje z Warszawy na Twoją skrzynkę. Zapisz się do newslettera!