Odszedł pionier stargardzkiego harcerstwa

Jerzy Tatoń odszedł we wtorek, 19 kwietnia około godziny 5.30 w swoim domu. W lipcu skończyłby 83 lata. Na cmentarzu komunalnym 21 kwietnia żegnały go tłumy stargardzian. Był osobowością pełną pasji i zaangażowania. - Był wspaniałym człowiekiem, harcerzem i cudownym instruktorem - opowiada druhna Maria Drabot z kręgu seniorowskiego hufca ZHP w Stargardzie. - Zawszy był pełen sympatii. Nigdy nie odmawiał pomocy. Dobro innego człowieka zawsze stawiał na pierwszym miejscu.
Zaczynał jako wilk
Jerzego Tatonia śmiało można nazwać pionierem stargardzkiego harcerstwa. Już jako dziewięcioletni chłopak trafił do drużyny harcerskiej Wilki w Bobowej, gdzie rodzina Tatoniów mieszkała. Wilki działały do wybuchu II wojny światowej. Na czas okupacji chłopiec pożegnał się z harcerstwem. Gdy przyjechał do Stargardu miał siedemnaście lat. Przyjechał tu za ojcem kolejarzem. Wspomnienie z harcerstwa z dzieciństwa nie dawało mu spokoju. Wraz z innymi zaczął w Stargardzie tworzyć drużyny harcerskie. Najpierw były spotkania w mieszkaniu prywatnym. Później harcerze znaleźli siedzibę w budynku przy ulicy Krzywoustego. Udało się go odremontować. Harcerze też w tym pomagali. Było już gdzie organizować zbiórki, wieczornice i wigilie.
- On bardzo ubolewał nad tym, że wynalazki współczesnej techniki wypierają ideę harcerstwa - wspomina Maria Drabot. - Bolało go, że przy szkołach nie działają drużyny harcerskie jak niegdyś. Że dzieci noszą klucze na szyjach, bo rodzice nie mają dla nich czasu.
Towarzyszka też druhna
Harcerstwu Jerzy Tatoń poświęcił całe życie. Przeszedł w nim przez wszystkie możliwe funkcje. A na towarzyszkę życiową wybrał nie kogo innego jak harcerkę. Pani Zofia też była bardzo aktywną działaczką. Wspierała męża w jego dążeniach. W latach 1958-1960 pan Jerzy był komendantem stargardzkiego hufca. Nawet gdy przeszedł na harcerską emeryturę nadal z harcerską bracią się spotykał, jeździł na zloty, prowadził kroniki, fotografował. Służył młodym instruktorom harcerstwa swoim bogatym doświadczeniem. Był postacią nietuzinkową, jak mało kto znającą Stargard i jego historię. Działał też w Lidze Obrony Kraju.
Strzelec ze stoiskiem
- On był mistrzem w nauczaniu młodzieży strzelania - opowiada Beata Radziszewska. - Poznałam go, gdy przejmowałam od niego prezesurę w Lidze Obrony Kraju. On prowadził kroniki LOK, wspaniale dokumentował wszystko co było związane z Ligą Obrony Kraju. Miał też wspaniałe umiejętności naprawiania broni. Jak coś nam się psuło, to szliśmy po pomoc tylko do niego.
Przez dziewięć ostatnich lat Jerzy Tatoń był też kronikarzem Harcerskiego Kręgu Seniorów Waganci, który działa przy Komendzie Hufca ZHP w Stargardzie. Aktywnie włączał się w pracę miejscowego hufca. Jerzy Tatoń zawsze pomagał podczas Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czy w organizowaniu bożonarodzeniowej, żywej szopki.
- On był zawsze bardzo zaangażowany w to co robił - mówi Andrzej Kaszubski, wójt gminy Kobylanka, a wcześniej komendant stargardzkiego hufca. - Zarówno w harcerstwie jak i w LOK. Skrzętnie wszystko dokumentował w kronikach, robił fotografie. Widywałem go w ostatnich latach na różnych festynach, jak przyjeżdżał ze swoim stoiskiem strzeleckim.
Jarzy Tatoń dokumentował także pogrzeby seniorów z Wagantów. W kwietniu te wykruszające się szeregi i jemu przyszło opuścić.