Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oxford Street obejrzałem

W.W.
W.W.
Czyli wystawa fotograficzna w ratuszu.

Oxford Street to tytuł wystawy autorstwa Janiny Komorowskiej, fotografa amatora, która jak sama zaznacza zbyt późno odkryła w sobie pasję, sposób na raptowny brak czasu, przyczynę spotkań koleżeńskich, ciągłą weryfikację swoich umiejętności i artystycznej wrażliwości. Dwadzieścia fotogramów umieszczonych na wystawie powstało w jedno popołudnie, na jednej tytułowej ulicy, podczas wycieczki do Londynu. Ta oszczędność czasu daje się zauważyć w równie oszczędnym podejściu do kadru, do tematu, do techniki wyrazu. Nie mamy tu do czynienia z różnymi technikami fotograficznymi, ze zmiennymi ogniskowymi, różną szerokością kadru, zmianą koloru. I bardzo dobrze. Oszczędność formy wyrazu, mimo pewnej monotonności, jest zaletą tej wystawy – pozwala skupić się na fotografowanych postaciach. Monotonność wyrazu rekompensuje różnorodność pokazanych ludzkich typów. Tłum ludzi składa się z odmiennych co do rasy, ubioru, religii, wieku, fizjonomii, okazanych emocji – ludzi. To sprawia, że zatrzymujemy się przed każdą fotografią, to sprawia, że każda fotografia stanowi całość, wszystkie te fotografie łączy tylko czas i miejsce.
Fotografia uliczna ( street photography ), której klasycznym przykładem jest wystawa Janki Komorowskiej to typowe zdjęcia z zatłoczonej ulicy ale też jedna z wielu form pojęcia „ fotografii ulicznej" Janka Komorowska świetnie wybrnęła z ograniczenia jakie sama wybrała. Uznała i słusznie, że najważniejszy motyw to człowiek, jego postawa, związek lub brak związku z drugim człowiekiem, relacja ze środowiskiem. Brak typowej dla fotografii ulicznej urbanistycznej architektury, zastąpiła oryginalnymi, jakże znanymi piętrowymi autobusami, udziwnionymi taksówkami. A kto powiedział, że architektura to tylko budowle, pomniki, mosty i wiadukty? Autorka zdecydowanie wybrała niezawodną zasadę fotografii ulicznej – była blisko ludzi, miejscami aż za blisko ale za to z korzyścią dla personalnych emocji i autentyzmu fotografii. Na reżyserię nie było tu miejsca. Po prostu życie i tylko życie.
Jance udało się poza jednym czy dwoma przypadkami, nie zwracać na siebie uwagi. Nikt z fotografowanych nie patrzył w obiektyw, nie zwracał uwagi na fotografa.
W doborze materiału i kierunku retuszu widać rękę Pawła Janczaruka. Miejmy nadzieję, że ingerencja Pawła nie zaszła za daleko, że ostateczny kształt i charakter wystawy to autorstwo Janiny Komorowskiej. Bo przecież na prawdziwej Oxford Street Janka była sama. Ona sama i uliczny tłum i upływający czas. Widać, że sesja jaką zafundowała sobie autorka to działanie świadome, przemyślane, wybrane z pełną premedytacją. Nie ma tu przypadkowości. Nie wiem czy przypadkowo czy świadomie wybrana została pora dnia. Ale z czasem trafiono prawidłowo. Dobre warunki świetlne widać na każdej fotografii. To pozwoliło wyciągnąć ile się da barwy, odcień tonów, zaznaczyć cienie. I na to radzę zwrócić uwagę wszystkim zwiedzającym.
Na marginesie: trzeba zaznaczyć bardzo dobre warunki wystawiennicze: światło, sztalugi, matowe przykrycie – jakie zapewnił organizator. Również godna podkreślenia jest wysoka jakość druku fotogramów.. – Na wernisażu, który odbył się w poniedziałek 21 października. Byłem 

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto