MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Pieniądze za cierpienie

Redakcja
- Nie szukamy sensacji, chcemy tylko dla dziecka jak najlepiej - mówi Wacław Orłowicz, na zdjęciu z żoną Martą, synem Adrianem i córką Żanetą.
- Nie szukamy sensacji, chcemy tylko dla dziecka jak najlepiej - mówi Wacław Orłowicz, na zdjęciu z żoną Martą, synem Adrianem i córką Żanetą. Emila Chanczewska
Sąd przyznał 100 000 złotych odszkodowania od producenta kreta małemu Adrianowi, który trzy lata temu poparzył się w netto żrącymi granulkami. Rodzice chcą więcej. Opowiadają, dlaczego.

Rodzina stała się słynna na cały kraj. W Stargardzie zna ich niemal każdy. Nie ma problemu, by do nich trafić. Mieszkają w oficynie, na okrytej niechlubną sławą ulicy Wojska Polskiego. Sąsiedzi mówią na nich "wacki", od imienia ojca chłopca. Kim są, z czym się borykają? 23-letnia Marta i 37-letni Wacław małżeństwem są od 2007 roku. Nie pracują, żyją z zasiłków. Mają dwoje dzieci. Rudowłosy Adrian 10 sierpnia kończy 6 lat, jego siostra Żanetka z blond loczkami w maju skończyła 4 latka.- Każda matka jest za swoimi dziećmi i ja też za nimi jestem - wyznaje Marta Orłowicz. - Na dzieci trzeba uważać, bo nie wiadomo, co mogą wymyślić. Wtedy w netto to był ułamek sekundy, chwila nieuwagi. Gdybyśmy się spodziewali, że to się zdarzy, to byśmy nie wchodzili do sklepu.Dzieci są żywe i wesołe, ale bardzo psotne. Gdy rozmawiamy na podwórzu, Adrian sypie piachem wzbijając tumany kurzu, rzuca na oślep dużym kamieniem, kilka razy musi chodzić myć umorusaną buzię. Jest w ciągłym ruchu. Matka opowiada, że chłopiec bardzo się sprzeciwia, specjalnie robi wszystko na przekór, a młodsza siostra niestety to po nim powtarza.- Będzie badany, czy nie ma ADHD - mówi pani Marta. - Po tym wypadku taki nerwowy się stał. To się odbiło na jego psychice. Denerwuje się, że nie może się wysłowić, że go nie rozumiemy. Boi się psów, policji, pogotowia i motorów, gdy zobaczył je na Dni Stargardu, bardzo się wystraszył.W szpitalach w Szczecinie i Krakowie mały Adrian spędził w sumie 103 dni. Przeszedł dwa zabiegi. Gdy miał cztery latka przeszczep tkanki z pachwiny do dolnej wargi, w Krakowie. W ubiegłym roku jesienią oddzielenie przyrośniętego języka, w Szczecinie. Musiał też mieć wyrwane dwa dolne zęby.- Już dziewięć razy był znieczulany, w tym dwa razy ogólnie - mówi ojciec dziecka.Adrian praktycznie nie ma dolnej wargi, ma wypaloną przednią część języka. Język jest krótki i sztywny, co sprawia wielkie kłopoty z jedzeniem - musi jeść tylko rozdrobnione potrawy - i z mową. Dziecko mówi bardzo niewyraźnie, sepleni, nie wymawia "r".- Od września będzie powtarzał zerówkę w "trójce", ma mieć w szkole dwa razy w tygodniu logopedę - mówi pan Wacław.Logopedycznej opieki potrzebuje również jego siostra, która jest zdrowym dzieckiem, ale też mówi bardzo niewyraźnie.- Mamy dość sądów, ale dalej się odwołujemy - mówi mama Adriana. - Będziemy się sądzić z netto za to, że wypuścili na sklep niesprawdzone butelki z kretem. Chcemy dożywotniej renty. Pieniądze są potrzebne przede wszystkim na kolejne zabiegi. W październiku jedziemy na konsultacje do szpitala na Unii Lubelskiej w Szczecinie. Tam zapadnie decyzja, co dalej. Będzie miał robioną korektę języka. Potem rehabilitacja. Człowiek by nie chciał tych pieniędzy, żeby tylko dziecko zdrowe było, nie musiało cierpieć. Jedni ludzie nas w tym popierają, inni gadają, że chcemy się na dziecku wzbogacić.Rodzice opowiadają, jakiej ugody chciał producent kreta.- Dyrektor powiedział, że nie jest firmą bankomatową, żeby mi pieniądze wypłacać - mówi Wacław Orłowicz. - Chcieli tylko za szpital zapłacić, 1400 zł. Nigdy z nimi nie będzie ugody! Tak jak z netto, gdzie w wielu sklepach był puszczony w obieg otwarty kret. Dlatego nie można tu mówić o niedopilnowaniu dziecka.Orłowicze mają też wielki żal do służby zdrowia.- Gdyby Adrian trafił od razu do szpitala, to by takich obrażeń nie miał - uważają. - W stargardzkim szpitalu nie potrafili mu pomóc. Byli bezradni, nie wiedzieli co robić. Kazali mu buzię wodą płukać. Na opakowaniach kreta nie jest napisane czym go neutralizować. Powinno być dużymi literami, że kwaśnym mlekiem, śmietaną albo zwykłym mlekiem.Mają też problem z przeprowadzkąMarek Czabanowskikierownik biura przydziału i zamiany mieszkań Stargardzkiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego- Państwo Orłowiczowie o zamianę mieszkania komunalnego starają się od 2008 roku. Rodzina chce przenieść się do 3-pokojowego mieszkania z łazienką. Po raz pierwszy TBS wskazało rodzinie lokal w 2010 r, w budynku przy ul. Bema 1a. Rodzina odmówiła zamiany, z uwagi na wspólny przedpokój w mieszkaniu. Zaproponowano 3-pokojowe mieszkanie z łazienką, przy ul. M. Konopnickiej 3. Jednak i ta propozycja spotkała się z odmową. W maju 2012 roku STBS zaproponowało rodzinie lokal przy ul. Wojska Polskiego 22 (również 3-pokojowy z łazienką). Państwo Orłowiczowie odebrali pismo z propozycją zamiany, ale się nie zgłosili. Po raz kolejny zaproponowano im lokal do zamiany przy ul. Wojska Polskiego 76, w sierpniu 2012 r. Jednak i w tym przypadku zarządca spotkał się z odmową przyjęcia mieszkania. W tym roku TBS podejmie kolejne próby zamiany lokalu, celem poprawy mieszkaniowej sytuacji rodziny. Jednak pozyskiwanie lokali w formie zamiany to długotrwały proces, wynikający z niewystarczającej ilości mieszkań w komunalnych zasobach. Jeśli pozyskamy lokal, ponownie złożona zostanie rodzinie propozycja zamiany, uwzględniająca kryteria dochodowe. 

od 7 lat
Wideo

Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto