PiS chce uratować handel

- Chcemy zatrzymać roznoszoną przez Tadeusza Jędrzejczaka epidemię wymiatania lokalnych przedsiębiorców z miejskich lokali. Chcemy też wspomóc rozwój tych, którzy jeszcze prowadzą działalność gospodarczą - mówi Sebastian Pieńkowski, szef PiS- w Gorzowie. Mając za plecami pusty lokal u zbiegu Borowskiego i Chrobrego, przedstawiał wtorek projekt uchwały, jaki trafił właśnie do Rady Miasta. PiS chce w nim obniżenia stawek za wynajem lokali użytkowych.Dziś przedsiębiorcy wynajmujący lokale od miasta płacą tyle, ile wylicytowali w przetargu. Stawki wyjściowe za 1 mkw. w ścisłym centrum wynoszą 24,20 zł, w śródmieściu - 14,80 zł, a w pozostałych punktach Gorzowa - 7,60 zł. W praktyce oznacza to, że jeśli przedsiębiorcy „biją się" o lokal, to stawka za metr może być nawet dużo większa. Jeśli jednak chętnych na lokal nie ma, to do kolejnego, przetargu urzędnicy wystawiają lokal z 25-proc. upustem, a gdy dalej nie ma zainteresowanego, to cenę obniżają jeszcze raz.PiS chce rewolucji. Nie tylko chce obniżyć wszystkie stawki o połowę. Chce, by nowe stawki dotyczyły wszystkich przedsiębiorców w mieście. Podkreślmy: wszystkich! A więc także tych, którzy już wynajmują lokal. PiS liczy, że dzięki temu uda się też przyciągnąć do miasta biznesmenów spoza Gorzowa. - Dowiedzą się, że stawki zostały obniżone i też zechcą tu zainwestować. To będzie konkurencyjne w stosunku do innych gmin i w końcu uda się ożywić centrum - wierzy Pieńkowski. Tłumaczy, że PiS zgłasza projekt, bo w mieście przybywa pustych lokali użytkowych należących do miasta. Rok temu wiosną bez najemcy było 9 proc. z 566 miejskich lokali, w połowie maja tego roku - 11,5 proc. - Za rok może być ich 15 proc. - prognozuje Pieńkowski.Urzędnicy już kilkanaście miesięcy temu tłumaczyli nam, że obniżanie stawek jest dla miasta nieopłacalne. Więcej pieniędzy wpłynie bowiem do budżetu z ok. 90 proc. wynajętych lokali niż gdyby wszystkie były wynajęte np. z 15 procentowym upustem. Pieńkowski ma sposób i na to: - Lepiej za dużo mniejsze pieniądze pozwolić przedsiębiorcom się rozwijać i okresowo zmniejszyć dochody do budżetu, bo pieniądze wrócą w innych podatkach. Jeśli prezydentowi zabraknie pieniędzy, to zmusimy go do ograniczenia wydatków na administrację, bo to ona generuje te pustostany swoją polityką. Miasto nie powinno patrzeć na to, o się opłaca miastu, tylko co się bardziej opłaca mieszkańcom.Pomysł PiS-u podoba się Lidii Głowackiej i Marii Wasiucionek, właścicielkom księgarni przy ul. Hawelańskiej, gdzie metr kosztuje prawie 26 zł. - Gdyby wszedł w życie, to za wynajem nie musiałybyśmy płacić 4,7 zł, a ok. 2,3 tys. zł. Już teraz zalegamy miastu za dwa miesiące - mówi Głowacka. Pokazuje nam też pismo od wiceprezydent Ewy Piekarz, w którym kobiety zostały nazwane „najemcami o ograniczonym stopniu radzenia sobie w zmieniających się sytuacjach gospodarczych". - Pozwolimy pani Piekarz prowadzić księgarnię przez miesiąc lub dwa. Jeśli pokaże, że księgarnię da się dziś utrzymać, będziemy kłaniały jej się w pas - mówi Głowacka. Pieńkowski liczy na poparcie projektu przez radnych PO. - Jeśli będziemy go głosować, to oczywiście jestem za. Uchwała musi jednak przejść przez służby prezydenta, a on na takie rozwiązanie się nie zgodzi. Mi jest przykro, bo powiedziałem właścicielom trzech księgarni, że doprowadzimy do obniżki wynajmu - mówi Jerzy Sobolewski z Platformy.- Obniżka może dotyczyć jedynie lokali, które stoją puste. Prawo nie pozwala zmieniać nam stawek wynegocjowanych w przetargu - mówi wiceprezydent Piekarz. Jej zdaniem skuteczność pomysłu PiS „będzie żadna". Powód? Gdy urzędnicy obniżają stawki najmu do poziomu 50 proc., dalej są problemy ze znalezieniem chętnych.