MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie 2. kolejki Orange Ekstraklasy

Krzysztof Baraniak
Za nami druga seria spotkań sezonu 2007/2008. W ośmiu spotkaniach padło zaledwie jedenaście bramek, choć kibice na brak wrażeń narzekać nie mogli. Po zwycięstwie nad Górnikiem Zabrze nowym liderem tabeli została Legia ...

Za nami druga seria spotkań sezonu 2007/2008. W ośmiu spotkaniach padło zaledwie jedenaście bramek, choć kibice na brak wrażeń narzekać nie mogli. Po zwycięstwie nad Górnikiem Zabrze nowym liderem tabeli została Legia Warszawa.

Piłkarze Korony w fantastycznym stylu zrehabilitowali się za porażkę w Bełchatowie, gdzie przed tygodniem ulegli miejscowemu GKS. W piątkowy wieczór na murawę stadionu przy ul. Ściegiennego nie wyszła przypadkowa zbieranina graczy w żółto-czerwonych strojach, lecz drużyna gotowa do zaciętej walki o ligowe punkty. Do podstawowego składu Kolportera wrócili Hernani, Robert Bednarek, Piotr Świerczewski i Marcin Kaczmarek, choć ten ostatni z powodu kontuzji już w 6. minucie opuścić musiał plac gry.

Od początku meczu warunki w Kielcach dyktowali gospodarze. Zmasowane ataki podopiecznych Jacka Zielińskiego przyniosły efekt w 24. minucie, kiedy to po zamieszaniu w polu karnym piłkę do siatki Krzysztofa Kotorowskiego skierował pozyskany przed sezonem z Pogoni Szczecin Edi Andradina. Brazylijczyk był zdecydowanie najsilniejszym punktem zespołu Korony i tylko przez własną nieskuteczność nie zdołał podwyższyć swojego dorobku bramkowego.

Obrońcy Lecha prześcigali się w prostych błędach i podawaniu piłki wprost pod nogi rywali. W poczynaniach drużyny Franciszka Smudy dał się odczuć brak lidera, Piotra Reissa, który w piątek na boisku nie pojawił się z powodu urazu. Poznaniacy mieli problemy z przedostaniem się pod pole karne kielczan, a gdy to już się udało, Mariusza Mielcarza nie potrafili pokonać Marcin Kikut, Przemysław Pitry czy Rafał Murawski. Ten ostatni był najbliżej zdobycia wyrównującego gola, kiedy w 67. minucie po jego strzale piłka trafiła w poprzeczkę. Piłkarze Kolportera przez cały czas kontrolowali jednak przebieg gry i po końcowym gwizdku sędziego cieszyć się mogli z zasłużonego zwycięstwa.

ŁKS Łódź - Polonia Bytom - 0:0

Po przeciętnym widowisku na stadionie przy al. Unii, kibice ŁKS zadowolić się musieli podziałem punktów w potyczce z beniaminkiem Orange Ekstraklasy, Polonią Bytom. Bezbramkowy remis nie do końca zadowolił gospodarzy, którzy stworzyli sobie więcej sytuacji strzeleckich. Dobre spotkanie rozgrywał ponownie bohater ostatniego pojedynku z Odrą Wodzisław, Robert Szczot, który kilkakrotnie silnymi strzałami zagroził bramce Grzegorza Żmiji. Swoje szanse mieli również goście, lecz słaba skuteczność bezlitośnie hamowała plany sprawienia w Łodzi niespodzianki. Z przebiegu całego meczu należy jednak wywnioskować, że wynik sprawiedliwie odzwierciedlał postawę obu drużyn, a gracze ŁKS nie potrafili udanie zainaugurować sezonu przed własną publicznością.

Cracovia Kraków - Ruch Chorzów - 1:0

Piłkarze Ruchu przyjeżdżali do Krakowa jako liderzy tabeli i sprawcy największej niespodzianki pierwszej kolejki. Spotkanie z Cracovią miało dać odpowiedź na pytanie, czy wysoka wygrana w Grodzisku Wielkopolskim z Groclinem była dziełem przypadku czy dobrej formy zespołu Duszana Radolsky'ego. Gospodarze chcieli natomiast na własnym boisku powetować sobie porażkę z Legią Warszawa i w spotkaniu z beniaminkiem zdobyć komplet punktów. To zadanie podopieczni Stefana Majewskiego wypełnili w 58. minucie, kiedy to przed linią pola karnego faulowany był Tomasz Moskała. Do piłki podszedł Dariusz Pawlusiński i atomowym strzałem umieścił ją w okienku bramki, nie dając najmniejszych szans Robertowi Mioduszewskiemu. Ruch miał szansę wywieźć ze stadionu przy ul. Kałuży choćby remis, lecz ostatecznie z pierwszej wygranej w tym sezonie cieszyć się mogli zawodnicy "Pasów". Pod Wawelem o triumfie Cracovii przesądził jeden gol, zaś prawdziwy popis "skuteczności" dał sędzia Leszek Gawron, pokazując graczom obu drużyn łącznie dziewięć żółtych kartek.

Odra Wodzisław - Zagłębie Sosnowiec - 1:0

Wodzisławianie to mistrzowie szczęśliwych końcówek. Tezę tę potwierdzili tak przed tygodniem, cudownie ratując remis w meczu z ŁKS, jak i w sobotę, dopiero w 89. minucie zapewniając sobie zwycięstwo w pojedynku z Zagłębiem. W obu przypadkach bohaterami zostawali gracze rezerwowi. W pierwszej kolejce zbawcami Odry okazali się wprowadzeni na boisko w drugiej połowie Bartosz Iwan i Bartłomiej Socha, zaś gola na wagę trzech punktów w ostatni weekend strzelił grający od 46. minuty Jakub Biskup. Po dwóch potyczkach piłkarze Mariusza Kurasa mają na koncie cztery punkty i plasują się w ścisłej czołówce tabeli. Mniej powodów do radości mają w Sosnowcu. Zagłębie przegrało dwa mecze, choć w Wodzisławiu plany zespołu pokrzyżował nieco debiutujący w Orange Ekstraklasie sędzia Jacek Walczyński, nie dyktując rzutu karnego po ewidentnym faulu Krzysztofa Pilarza na Grzegorzu Kmieciku.

Zagłębie Lubin - Wisła Kraków - 0:1

Spotkanie zapowiadane jako hit drugiej kolejki. I trudno się temu dziwić, skoro po przeciwnych stronach barykady stanąć miał mistrz Polski, Zagłębie Lubin i świeżo upieczony zwycięzca Chicago Trophy, a przede wszystkim poważny kandydat do odebrania lubinianom mistrzowskiego tytułu, Wisła Kraków. Na boisku w sobotni wieczór błyszczała jednak tylko "Biała Gwiazda", a w szczególności powracający do rodzimej ekstraklasy po wieloletniej przerwie Kamil Kosowski i Andrzej Niedzielan. Na weryfikację formy obu zawodników nie trzeba było długo czekać.

Już w 9. minucie Niedzielan odważnie wpadł z piłką w pole karne i przy lekkiej pomocy nieudolnie interweniującego Michała Stasiaka podał ją do Pawła Brożka, który z najbliższej odległości pokonał Michala Vaclavika, zdobywając, jak się później okazało, jedynego gola tego pojedynku. Mimo prowadzenia zawodnicy Macieja Skorży nie zwalniali tempa, zadziwiająco łatwo stwarzając sobie sytuacje do podwyższenia wyniku. Zagłębie było tylko bladym tłem dla świetnie grających wiślaków, którzy z każdą akcją zdawali się krzyczeć: wróciliśmy!

Porażka z Wisłą dopełniła kubeł goryczy w zespole mistrzów Polski, a trener Czesław Michniewicz przeżywać musiał chyba najgorszy tydzień w swojej dotychczasowej karierze zawodowej. "Miedziani" najpierw w kiepskim stylu przegrali pierwszą połowę batalii o Ligę Mistrzów ze Steauą Bukareszt, a kilka dni później gładko ulegli rywalom w ligowym klasyku. Nad Lubinem kłębią się czarne chmury, a trener Michniewicz musi dołożyć starań, by je jak najszybciej przepędzić. Najlepiej przed rewanżowym spotkaniem w Bukareszcie.

Jagiellonia Białystok - Groclin Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski - 1:3

Po wygranej na rozpoczęcie sezonu z Polonią Bytom, kibice w Białymstoku liczyli również na zwycięstwo w spotkaniu z Groclinem. Za gładką realizacją tego planu przemawiało wiele. Grodziszczanie w fatalnym stylu ulegli przed tygodniem Ruchowi Chorzów, mieli za sobą ciężki pojedynek w Pucharze UEFA, wreszcie zagrać mieli bez czterech podstawowych zawodników: Igora Kozioła, Błażeja Telichowskiego, Radosława Majewskiego i Adriana Sikory. Tymczasem warunki przy ul. Słonecznej dyktowali właśnie goście. W 33. minucie nieporadność obrońców Jagiellonii wykorzystał Piotr Piechniak i podopieczni Jacka Zielińskiego cieszyć się mogli z prowadzenia. Po przerwie rzut karny po faulu Sebastiana Przyrowskiego (drugim w tym sezonie!) na Remigiuszu Sobocińskim pewnie wykorzystał wprawdzie Marcin Wincel, lecz ostatnie słowo należało do Groclinu. W 71. Jacka Banaszyńskiego pokonał Jarosław Lato, a dziesięć minut później wynik meczu ustalił debiutujący w Orange Ekstraklasie Peter Babnic. Ligowe odrodzenie Dyskobolii nastąpiło szybciej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.

Widzew Łódź - PGE GKS Bełchatów - 0:0

Zmęczeni długą batalią o awans do drugiej rundy eliminacyjnej Pucharu UEFA i wyczerpującą podróżą do Gruzji zawodnicy GKS udali się na derby województwa do Łodzi. Z powodu problemów zdrowotnych niektórych piłkarzy, trener Orest Lenczyk zmuszony był dokonać kilka roszad w składzie. I tak w wyjściowej jedenastce PGE zabrakło Marcina Kowalczyka, Dariusza Pietrasiaka, Mariusza Ujka, Łukasza Garguły, a w pierwszej połowie również Carlo Costly'ego. Od początku spotkania na boisku pojawili się natomiast debiutujący w polskiej ekstraklasie Joel Herrera, sprowadzony "za pięć dwunasta" z Arki Gdynia Janusz Dziedzic czy rekonwalescent Dawid Nowak. Niewiele wniosło to jednak dobrego do postawy wicemistrzów Polski. Chwilami na murawie przeważali nawet skazywani na porażkę widzewiacy, jednak Stefano Napoleoni, Łukasz Juszkiewicz i Joseph Dayo Oshadogan nie potrafili pokonać Łukasza Sapeli.

GKS w niczym nie przypominał drużyny, która jeszcze kilka miesięcy temu gromiła w Łodzi Widzew - 3:0. Obie strony skupiły się głównie na mądrej grze w obronie i zachowaniu czystego konta, co znacznie obniżyło atrakcyjność pojedynku, a piłkarzy do odważniejszej gry nie zmotywowała nawet obecność na trybunach selekcjonera reprezentacji Polski, Leo Beenhakkera. - Jeśli Widzew wywalczy mistrzostwo Polski, to będziemy mogli powiedzieć, że zremisowaliśmy w jaskini lwa - mówił po meczu trener Lenczyk. Widzew mistrzostwa raczej nie zdobędzie, stadionowi przy al. Piłsudskiego do jaskini lwa daleko, ale i norą zająca w niedzielę nie był.

Górnik Zabrze - Legia Warszawa - 0:3

Odmieniony Górnik miał pokusić się o powtórzenie niespodzianki z poprzedniego sezonu, kiedy to pokonał przed własną publicznością Legię - 1:0. Tuż przed początkiem meczu na stadionie doszło do dramatycznych chwil, kiedy mający wylądować na płycie boiska spadochroniarz odniósł obrażenia przy lądowaniu. Siedemnaście tysięcy zabrzańskich kibiców stawiło się przy ul. Roosevelta, by obejrzeć nowe oblicze swojego ukochanego klubu. Zobaczyli bezradną zbieraninę kopaczy, taktyczny bałagan i trzy stracone przez gospodarzy bramki.

Podopieczni Jana Urbana przyjechali na Śląsk w roli faworyta, lecz nie przypuszczali zapewne, że zwycięstwo przyjdzie im tak łatwo. "Wojskowi" objęli prowadzenie kilkadziesiąt sekund przed przerwą, kiedy to wysuniętego Tomasza Laskowskiego mocnym strzałem zza pola karnego pokonał Miroslav Radović. Sześć minut po wznowieniu gry w drugiej połowie bramkarz Górnika faulował w obrębie własnej szesnastki szarżującego Bartłomieja Grzelaka, a jedenastkę na gola pewnie zamienił Roger. Ozdobą spotkania było jednak trzecie trafienie dla gości. W 86. minucie sprowadzony przed kilkoma dniami do klubu Piotr Giza podał do ustawionego w narożniku pola karnego Edsona, a Brazylijczyk cudownym uderzeniem umieścił piłkę w siatce zabrzan.
Warszawianie nie pozostawili przeciwnikom żadnych złudzeń co do tego, kto walczyć będzie w tym sezonie o tytuł mistrza Polski i jako jedyny zespół z kompletem punktów po dwóch kolejkach zajmują fotel lidera tabeli.

Tabela Orange Ekstraklasy po 2. kolejkach

1. Legia Warszawa 6 pkt
2. PGE GKS Bełchatów 4
3. Odra Wodzisław 4
4. Ruch Chorzów 3
5. Lech Poznań 3
6. Wisła Kraków 3
7. Zagłębie Lubin 3
8. Groclin Grodzisk Wlkp. 3
9. Cracovia Kraków 3
10. Jagiellonia Białystok 3
11. Korona Kielce 3
12. ŁKS Łódź 2
13. Polonia Bytom 1
14. Widzew Łódź 1
15. Zagłębie Sosnowiec 0
16. Górnik Zabrze 0

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia.eu Pożegnanie Pawła Paczkowskiego z Industrii Kielce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto