Są problemy, z którymi cywilizacje nie radzą sobie od początku swojego istnienia. Nie chcę mówić o problemach technicznych czy industrialnych. Nie zamierzam poddawać szczegółowej analizie procesów rozwoju cywilizacyjnego – uspokoję ewentualnych czytelników. Chcę zająć się problemem społecznym starym jak świat. Problemem najstarszego zawodu – prostytucji.
Wracałem wczoraj późnym wieczorem z turnieju brydżowego. Pogoda zachęcała do pokonania trasy: Śródmieście – Wola spacerkiem. Kilka kilometrów. Ulice zapełnione były ludźmi szukającymi piątkowej rozrywki. Część wybierała kino, inni pub. Byli też i tacy, którzy poszukiwali rozrywek cielesnych. Trudności ze znalezieniem panienki swobodnych obyczajów w Warszawie nie ma dziś żadnych; nie było ich zresztą nigdy.
Wystarczy rozejrzeć się po okolicznych budynkach. W oknach mijanych domów zobaczyłem kilkadziesiąt plakatów zapraszających do agencji towarzyskiej (czytaj: burdelu, lupanaru, domu publicznego). Zapraszały mnie: Kasia, Agnieszka, swawolna mężatka i młoda Murzynka. Okolice Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich pełne były wyzywająco ubranych pań, flanujących spokojnie w oczekiwaniu na klientów. Część „panienek” była w wieku, który zmuszał do zadania sobie pytania: kto płaci za usługi owych pań? One, czy klienci?
Zdegustowany wróciłem do domu. Nie dlatego, żebym był przeciwnikiem swobody seksualnej. Swoboda, a narzucanie tej swobody to jednak dwie różne sprawy. Zasiadłem w fotelu, zapaliłem fajkę i rozpocząłem lekturę stron ogłoszeniowych gazet. Bez najmniejszego problemu odnalazłem kilkadziesiąt ogłoszeń typu: młoda, przystojna, namiętna spotka się z panem.
Jak to – pomyślałem – przecież nasz prezydent, kiedy jeszcze był prezydentem Warszawy obiecał rozpocząć wojnę z prostytucją. Przepisy prawa karnego dawały mu do ręki znakomity oręż. Co się zatem stało? Czyżby Lech Kaczyński przegrał? Tak, przegrał i to z kretesem. Co zresztą było łatwe do przewidzenia. Prostytutki wygrywają z każdą władzą od tysiącleci.
Jan Paśnik pisał: „Wieki średnie nie tylko nie prześladowały nierządnic, ale, owszem, miały je nieraz w wielkiej cenie. Gromadziły się one w znacznej ilości na odpustach, synodach, soborach; w Konstancji w latach 1414-1418 przebywało ich 1500, a największą ich liczbę posiadał Rzym i Awinion w czasach, kiedy był stolicą papiestwa. Książęta i cesarze nie uważali sobie za ujmę domów ich z całym swym dworem nawiedzać, we wszystkich miastach magistraty dbały o dobrą egzystencję tej plagi społecznej. Wrocław za przykładem miast zachodnich w czasie dni zapustnych drobnymi podarkami je honoruje, a tylko podeszłe w lata z miasta wypędza.”
XIX-wieczna Warszawa – jak łatwo się domyślić – nie była wolna od prostytutek. W lipcu 1898 roku redaktorzy „Kuriera Warszawskiego” odnotowali z dumą sukces komendanta cyrkuły Zamkowego (Stare Miasto i okoliczne dzielnice) w walce z prostytucją. Na rozkaz komendanta policjanci oczyścili podległy mu teren przeganiając prostytutki, które stanowiły tu istną plagę. Przypomnijmy, że Plac Teatralny, który dziś jest po zmroku miejscem cichym i wyludnionym, w XIX wieku był centrum życia towarzyskiego. Komendant, a wraz z nim gazeta świętowały sukces przez… 3 dni. Czwartego prostytutki pojawiły się ponownie. Tym razem przebrane za… sprzedawczynie czekoladek. Wszystkie miały odpowiednie licencje na handel czekoladkami. Trzymając w dłoniach gustowne koszyczki z łakociami zapraszały do „kosztowania ich delicji”.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?