Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Robert Heisig, czyli łyżwiarz ekstremalny

Teraz Opole
Teraz Opole
Michael Davies/Archiwum prywatne
Robert Heisig z Opola potrafi pędzić 70 km/h rynną w dół. Jest jednym z niewielu Polaków rywalizujących w ice cross downhillu.

Ice cross downhill to łyżwiarstwo zjazdowe w formie wyścigów. Czterech zawodników na łyżwach hokejowych zjeżdża w dół po oblodzonym torze pełnym przeszkód i ostrych zakrętów. Dodatkowo trwa walka między jadącymi na łokcie. To młoda dyscyplina sportu.– Gdy komuś mówię, jaką uprawiam dyscyplinę sportu, to w zasadzie wszyscy patrzą na mnie ze zdziwieniem – mówi 31-letni opolanin Robert Heisig. – Ten sport w zasadzie u nas jest nieznany. Gdy już opowiadam o jego zasadach, to zdziwienie jest jeszcze większe i pojawiają się pytania, po co się narażam.W Polsce ten sport uprawia kilkanaście osób. Żeby wystartować w jakichś zawodach, trzeba jechać za granicę. Żeby potrenować – również.– Jest nas najwyżej kilkunastu, a takim najbardziej znanym zawodnikiem, regularnie jeżdżącym w poważnych zawodach, jest Jakub Owczarek z Sosnowca – tłumaczy Robert. – Nieskromnie można uznać, że jestem w krajowej czołówce, ale to głównie dlatego, że tych trenujących osób jest bardzo mało – dodaje ze śmiechem. Naszemu zawodnikowi z pewnością brakuje jeszcze doświadczenia wynikającego z dużej ilości startów w poważnych zawodach, ale ma już na koncie jedno bardzo cenne osiągnięcie. Dwa tygodnie temu startował w niemieckim Winterbergu w zawodach będących kwalifikacjami do mistrzostw świata w ice cross downhillu. Nietypowo rozegrano je na torze bobslejowym. Zawodnicy startowali samotnie w wąskiej rynnie (niespełna dwa metry szerokości).– Zawody na torze bobslejowym były rozwiązaniem nowatorskim, nawet jak na tę dyscyplinę – stwierdza opolanin. – Prędkość, jaką można było osiągnąć, wynosiła około 70 km/h. Jest to bardzo nienaturalna prędkość poruszania się na łyżwach, szczególnie hokejowych. Właśnie z nią musiałem się głównie zmierzyć i pokonać strach. Nigdy wcześniej tak szybko na łyżwach nie jechałem. Szczególnie trudno było utrzymać równowagę na zakrętach, gdy w grę wchodziły duże przeciążenia, a obciążenie skierowane jest wtedy na jedną nogę. Udział w zawodach traktowałem zapoznawczo i treningowo, głównie pod kątem przyszłego sezonu i zdobycia cennych doświadczeń. Wynik natomiast był dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. Nasz zawodnik zajął 7. miejsce w stawce prawie 50 startujących, osiągając czas przejazdu wyraźnie lepszy od wielu utytułowanych rywali.Okazuje się, że nie tylko Robert Heisig może w przyszłości odnosić sukcesy w ice cross downhillu, reprezentując stolicę naszego regionu. Od prawie pół roku działa „Blade Club”, który on sam zakładał. Ćwiczy w nim około 15 osób. Trenują na lodowisku opolskiego „Toropolu”.– Spotkaliśmy się z dużą życzliwością dyrekcji MOSiR-u, która zarządza lodowiskiem – tłumaczy Heisig. – Do naszej inicjatywy podeszła ona z dużym entuzjazmem, starając się w ramach swoich możliwości jak najbardziej pomóc nam zaistnieć na sportowej mapie Opola.Miłośnicy ice crossu czy ice cross downhillu z Opola swoją pasję realizują za własne pieniądze, a nie są to małe sumy. Porządne łyżwy to koszt około 1000 zł. Sprzęt ochronny – drugie tyle. Do tego jeszcze opłaty za wynajęcie lodowiska. W planie jest jeszcze wyjazd w lutym na kilka dni do Finlandii, by potrenować na specjalnym torze.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto