Rowerowi chuligani

Po drodze spotkała znajomych i na chwilę zatrzymała się na poboczu - wspomina Alicja Kuryło, matka dziewczynki. - Kilka minut później rozpędzona rowerzystka najechała na moje dziecko. Córka upadła, a ta kobieta nawet się nie zatrzymała!
W pogoń za rowerem ruszyli koledzy Moniki, ale cyklistka była szybsza. Gdy wrócili, pomogli się pozbierać zszokowanej nastolatce, a potem odprowadzili ją do domu. - W czasie drogi córka zaczęła tracić przytomność, więc musieli ją nieść - mówi matka. - Gdy ją zobaczyłam, nogi się pode mną ugięły i szybko pojechałyśmy do szpitala na Witosa.
Tam lekarz dyżurny stwierdził u poszkodowanej uraz głowy i wstrząśnienie mózgu. Dziewczynka musiała zostać w szpitalu. - Co prawda wyszła w sobotę, ale dziś wracamy tam ponownie. Monika ma problemy z widzeniem i wciąż się źle czuje - twierdzi pani Alicja. - Jestem zbulwersowana tą sytuacją tym bardziej, że coraz częściej słychać narzekania rowerzystów na pieszych i kierowców, ale sami, jak widać, też kulturą nie grzeszą.
- Ucieczka z miejsca wypadku jest przestępstwem - kwituje krótko Sławomir Szota, rzecznik prasowy Opolskiego Klubu Turystyki Rowerowej „Rajder". - O takich sytuacjach rozmawiamy często z naszymi sympatykami, ale jakiś bezmózgowiec zawsze się znajdzie. Rowerzysta powinien być odpowiedzialny, a chamstwo trzeba bezwzględnie tępić!
Rowerowi chuligani nie mogą też liczyć na pobłażanie funkcjonariuszy straży miejskiej. - Za nieprzestrzeganie znaków drogowych trzeba

zapłacić od 20 do 500 zł - poucza Sławomir Kowalski, naczelnik wydziału patrolowo-interwencyjnego Straży Miejskiej w Opolu. - Patrolujemy wyspę Bolko i na takie sytuacje będziemy zwracać szczególną uwagę.