Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Skrócić z 10 do 3 minut

Ferdynand Głodzik
Ferdynand Głodzik
Ryszard
Ryszard Ferdynand Głodzik
Wywiad z Ryszardem Szymonem Kućko - kierownikiem sekcji filmowej RSTK - w ramach cyklu XXX Lecia Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Gorzowie Wlkp.

- Nosisz nazwisko, które w Gorzowie, liczącym sobie raptem kilkadziesiąt lat polskiej historii, kojarzy się z profesją fotografa. Wykonujesz filmy dla telewizji, programy reklamowe itd. Czy udział w wielodyscyplinarnym stowarzyszeniu twórczym jest Ci do czegoś potrzebny?- Po pierwsze, gdyby nie te interdyscyplinarne warsztaty artystyczne, które dla mnie zaczęły się w 1994 roku, myślę, że teraz nie byłbym filmowcem, tylko może zwykłym kamerzystą weselnym. I to by było wszystko, choć dużo wcześniej marzyłem o szkole filmowej. Dzięki spotkaniom z profesjonalistami i pracą pod ich kierunkiem mogłem w późniejszym czasie współpracować z różnymi stacjami telewizyjnymi i przez prawie dwa lata pracować w Telewizji Polsat. Tak, nazwisko kojarzy się z fotografią artystyczną. Mój stryj Waldemar był pierwszym fotografikiem artystą na Ziemi Lubuskiej. Ja nie robię zdjęć, natomiast moje obie córki robią dość ciekawe fotki, a młodsza studiuje fotografię na ASP w Poznaniu.
- Czy pamiętasz swój pierwszy kontakt z RSTK i decyzję, aby się dołączyć do tego grona? Kiedy to mogło być i w jakich okolicznościach?- Tak, było to właśnie w 1994 roku. Zostałem zaproszony przez Czesława Gandę na warsztaty artystyczne RSTK do Lubniewic.
- Czy w kontaktach ze środowiskiem RSTK na warsztatach, czy na spotkaniach czwartkowych lub w innych okolicznościach pojawił się jakiś nowy pomysł nadający się do filmowego wykorzystania? Czy kontakty z RSTK mogą inspirować filmowca?- Każde spotkanie czy podpatrywanie działań innych grup artystycznych jest inspiracją do stworzenia czegoś nowego, ciekawszego. Owocem tych spotkań są moje etiudy i filmy o twórcach RSTK, o sposobach pracy artystów, o ich funkcjonowaniu w grupie na warsztatach. Nieskromnie myślę, że niektóre są dość dobre. Poza tym na tych filmikach są uwiecznieni ludzie, których już niestety nie ma wśród nas.
- Jak odnajdujesz się w stowarzyszeniu wielodyscyplinarnym? Czy taka idea sprawdza się w praktyce? Co ona daje twórcom?- Tak jak już powiedziałem wcześniej, wszystkie spotkania są inspiracją dla innych. Wiem, że warsztaty, takie jakie były w Lubniewicach czy w Garbiczu, ładowały moje „akumulatory" na cały rok.
- Czy na przestrzeni lat Twojej działalności w RSTK pamiętasz może jakieś szczególne wydarzenie, choćby epizod wart przytoczenia, który wyjątkowo utkwił Ci w pamięci?- Od wielu lat opowiadam o moim pierwszy spotkaniu z Jackiem Filipkiem, konsultantem filmowym na moich pierwszych warsztatach. Wtedy, w 1994 roku, pracowałem dla TV Vigor, miałem tam dwa autorskie programy. Jeden to wędkarski z Romanem Habdasem ,,Na Haku", drugi - program kulturalny. Jadąc na warsztaty, musiałem wziąć ze sobą jakiś materiał zrobiony przez siebie, więc zabrałem najlepszy, jaki miałem, który wcześniej był emitowany właśnie w TV ,,Vigor". Jacek Filipek obejrzał ten reportaż na szybkich obrotach, jakby mnie czy moją pracę lekceważył (tak to wtedy odczułem) i po chwili odezwał się: „wiesz, jakbyś z tego zrobił 3 minuty, to by to było fajne". Ale śmieszne było to, że ten sam reportaż wcześniej dyrektor TV ,,Vigor" Woronowicz polecił mi skrócić do 10 minut i taki poszedł w eter, ale zrobić z tego jeszcze trzykrotnie krótszy? Jak zachować wszystko to, co chciałem pokazać? Wtedy wydawało mi się to prawie niemożliwe do wykonania, ale Jacek wiedział, co mówi. Jakoś udało mi się skrócić reportaż i wtedy dopiero ponoć był dobry. A co do szybkiego oglądania, to później przekonałem się, że naprawdę tak można oglądać. Powiem nawet więcej, można wtedy wyłapać np. jedną „fałszywą" klatkę.
- W obliczu zmieniającej się rzeczywistości, powstawania nowych form sztuki, „medialnego szturmu", wszechobecności internetu, jakie Twoim zdaniem środki prezentacji artystycznej i medialnej powinno wykorzystywać RSTK? Mógłbyś coś doradzić?- Myślę, że inne czy różne formy przekazu w zasadzie prawie nic nie zmieniają w sensie artystycznym, podstawa zawsze zostanie taka sama. Jeżeli ktoś nie zna alfabetu, nic nie przeczyta, tak jest chyba w każdej dziedzinie. Jeśli materiał wyjściowy jest dobry, to można z nim zrobić wszystko, jeżeli jest zły, to tylko można poprawić, o ile się da. A co zmienić na warsztatach? Myślę, że trochę świeżej krwi by się przydało i jeszcze większej różnorodności grup artystycznych. Założenia z grubsza są dobre, tylko na bieżąco należałoby robić korekty, a im więcej różnych artystów, nie tylko z Polski, weźmie udział w warsztatach, tym korzystniej dla wszystkich, żeby się twórczo rozwijali. No i jeszcze jedno, moim zdaniem więcej pracy na warsztatach powinno być wykonywanej wspólnie. Mnie się nie podoba zamykanie w pokojach do indywidualnej pracy, ale być może taka izolacja jest niektórym artystom potrzebna.
- Dziękuję za rozmowę
Rozmawiał Ferdynand Głodzik
Zdjęcie Ryszarda Kućko wykonał Czesław Gandaoficjalna strona Stowarzyszenia: www.rstk-gorzow.pl

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto