Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Śmierć studenta WAT. Mur milczenia po tragedii na Wojskowej Akademii Technicznej. Jak wygląda sytuacja po kilku miesiącach?

Katarzyna Stańko
Katarzyna Stańko
Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie
Wojskowa Akademia Techniczna w Warszawie Fot. Lukasz Kowalski / Polska Press
Student zmarł w upale podczas egzaminu w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Wciąż nie ma badań, a wykładowca wrócił na zajęcia.

Śmierć studenta WAT. Mur milczenia po tragedii na Wojskowej Akademii Technicznej

12 czerwca w WAT w Warszawie podczas egzaminu z wychowania fizycznego zasłabło trzech podchorążych. Trafili do szpitala, gdzie następnego dnia jeden z nich zmarł.

Uczelnia zawiesiła wykładowców prowadzących zajęcia do momentu zakończenia śledztwa, o co wnioskował prokurator. Śledztwo trwa nadal, a wykładowca wrócił do pracy, jakby nic się nie stało. Na uczelni na ten temat pod nazwiskiem nikt nie chce się wypowiadać, nasi rozmówcy nie kryją jednak oburzenia.

Na temat śmierci 22-letniego Huberta, pochodzącego ze Szczecina studenta III roku Mechatroniki i Lotnictwa Wojskowej Akademii Technicznej, nikt nie chce się oficjalnie wypowiadać.

W czerwcu do Radia Zet list na temat wypadku napisał anonimowo jeden ze studentów. Sprawą śmierci Huberta na początku zajęła się Żandarmeria Wojskowa. Śledztwo prowadziła prokuratura okręgowa w Warszawie, a następnie przejęła je prokuratura krajowa - departament do spraw wojskowych. Postępowanie trwa w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych kwalifikowane z art. 155 kk i art. 231 par. 1 kk.

- Sprawę próbowano zamieść pod dywan - słyszymy od jednego z wykładowców WAT - to nie był pierwszy przypadek, kiedy studenci zmuszeni byli do 10 km marszobiegów w pełnym umundurowaniu z 10-kilogramowym plecakiem w temperaturze ponad 30 stopni. Do omdleń dochodziło często.

Trzy lata temu, kiedy zdarzyła się podobna sytuacja, bagatelizowano omdlenia, tłumacząc je złą formą studentów. Tamtego dnia, kiedy Hubert zapadł w śpiączkę, temperatura przekraczała 30 stopni. - To nie były warunki do przeprowadzenia tego typu egzaminu. Podczas biegu mogło dojść do uszkodzenia układu nerwowego. To się nie mieści w głowie - mówi nam wykładowca WAT.

Śledztwo w sprawie śmierci Huberta się przeciąga. W prokuraturze krajowej słyszymy, że czekają na badania toksykologiczne i dla dobra sprawy nie chcą udzielać żadnych oficjalnych informacji. Jednak od matki Huberta dowiadujemy się, że wyniki toksykologii już dawno są i że „chłopak był czysty”.

Tuż po śmierci studenta pojawiły się spekulacje o jego rzekomym nieprzygotowaniu do egzaminu, o tym, że mógł być pod wpływem jakichś środków lub leków. Jednak zdaniem wykładowców Hubert był wzorowym studentem, zdolnym i wysportowanym. Należał do sekcji strzeleckiej, w przeszłości brał udział w konkursie matematycznym. Był jedynakiem. Egzamin z marszobiegu ukończył i padł. To studenci zadzwonili po karetkę. Napisali raport i skargę na prowadzącego zajęcia do przełożonego. Grupa, w której biegł Hubert, połączona została z inną, stąd też obecność dwóch wykładowców. Wykładowca miał kazać oblać chłopaka wodą. Huberta próbowali ratować koledzy - wyjaśnia nam nasz rozmówca, wykładowca WAT.

- Obaj prowadzący mają ukończony kurs udzielania pierwszej pomocy. To, że żaden z nich nie podjął błyskawicznej reanimacji, jest niezrozumiałe - mówi nam jeden z wykładowców uczelni, tłumacząc obowiązujące procedury przed tego typu egzaminem. Prowadzący zajęcia ma obowiązek zweryfikować stan psychofizyczny studenta, zapytać, czy jest zdrowy i gotowy do przystąpienia do egzaminu. Ma obowiązek czuwać nad przebiegiem egzaminu.

- Egzaminy odbywały się w pełnym słońcu, a wykładowcy zwykle przebywają w dużej odległości od studentów, w lasku - tłumaczy nam pracownik WAT.

Śledztwo zostało wszczęte w sprawie niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych odpowiedzialnych za bezpieczne przeprowadzenie zajęć z wychowania fizycznego, odbywających się na WAT, podczas których doszło do zasłabnięcia i utraty przytomności podchorążego. Prokurator zlecił sekcję zwłok. Tuż po wypadku prokurator zlecił Żandarmerii Wojskowej przesłuchanie świadków, m.in. studentów, którzy brali udział w egzaminie. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że kierownik studium wychowania fizycznego przesłuchiwany był cały dzień.

Muzeum Wojska Polskiego. Wiemy jak będzie wyglądać wystawa g...

Na pytanie o kwestię zawieszenia prowadzących zajęcia rzeczniczka WAT Ewa Jankiewicz odsyła nas do prokuratury. Rzecznik prokuratury krajowej odsyła nas natomiast na WAT. W prokuraturze słyszymy, że istnieje domniemanie niewinności. Na pytanie o to, czy wykładowcy nadal powinni prowadzić zajęcia, prokuratura odsyła nas ponownie na WAT. Kółko się zamyka, wszyscy nabierają wody w usta.

Nie udaje nam się również uzyskać informacji, dlaczego tak długo trwa oczekiwanie na badania toksykologiczne. Od śmierci Huberta minęły już ponad 3 miesiące. Na wyniki badań toksykologicznych w zależności od rodzaju czeka się od kilku dni do 6 tygodni.

W grafiku prowadzących zajęcia z wychowania fizycznego widnieje wykładowca, który prowadził zajęcia połączonych grup, kiedy zasłabł Hubert. We wrześniu prowadził już zajęcia z „podstawowego szkolenia wojskowego” dla podchorążych, którzy mają złożyć przysięgę 27 września. Na uczelni słyszymy, że przecież nie ma wystarczającej liczby personelu, który mógłby prowadzić zajęcia ze studentami ze sztuk walki. Dopytywana o ten fakt rzeczniczka WAT obiecuje zająć się sprawą, tłumacząc, że „to duża uczelnia zatrudniająca mnóstwo osób”.

W czerwcu ta sama rzecznik prasowa mówiła dziennikarzom, że zajęcia, podczas których doszło do zasłabnięcia, „to były ćwiczenia wykonywane zgodnie z planem w ramach zajęć wychowania fizycznego. Nie były to żadne zajęcia dodatkowe”. Student, który zmarł, takie biegi odbywał wcześniej i nigdy nie miał z tego powodu problemów - podkreślała. W piątek na pytanie, czy uczelnia wyciągnęła jakieś wnioski ze śmierci Huberta, dowiadujemy się, że zajęcia z marszobiegu będą prowadzone wiosną, kiedy temperatury są niższe oraz że przedłużony zostanie czas zaliczenia tego egzaminu o 15 minut. Rzecznik twierdzi, że obaj wykładowcy zostali odsunięci od prowadzenia zajęć i pozostają do dyspozycji prokuratury, a to, że zajęcia prowadzone przez jednego z nich się odbyły już we wrześniu - pomija milczeniem, dopytując o źródło naszych informacji. Pod koniec dnia oddzwania, potwierdzając, że rzeczywiście we wrześniu z uwagi na braki kadrowe kierownik studium dopuścił wykładowcę do prowadzenia zajęć. - To było tylko kilkanaście godzin - podkreśla Ewa Jankiewicz i zapewnia, że w przyszłości już tak nie będzie.

Atmosfera na uczelni jest zła - wynika z naszych rozmów ze studentami i wykładowcami. Studenci nie wyobrażają sobie, że sprawa śmierci Huberta zostanie w ten sposób pominięta milczeniem i że na samym WAT nic się nie zmieni. Dwaj studenci, którzy zemdleli 12 czerwca po marszobiegu w pełnym słońcu razem z Hubertem, nadal studiują. Na pytanie, czy chcieli odejść, słyszymy, że to nie jest takie proste, ponieważ należałoby zwrócić od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Studenci WAT otrzymują bowiem co miesiąc stypendium od 1800 do 2500 zł w zależności od rocznika. Warunki są dobre. Uczelnia zapewnia mundury, akademiki i stypendium.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto