18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

SoWwa na Heineken Open'er Festival 2012 [ZDJĘCIA]

Sonia Tulczyńska
The Kills
The Kills Fot. Internauta
Chociaż na stałe w klimat opene'ra należy wpisać deszcz, burze i mgły to line-up oraz organizacja festiwalu z pewnością rekompensują kiepskie warunki pogodowe. 11. edycję festiwalu Heineken Open'er po raz pierwszy - i już na stałe - poszerzono o muzeum sztuki nowoczesnej oraz spektakle teatralne. Oprócz tego wystąpiły też muzyczne gwiazdy jak The Cardigans, Franz Ferdinand, Justice, Gogol Bordello, Nosowska, New Order, Bloc Party, The xx, czy Björk.

Jako pierwszy na głównej scenie wystąpił polski Fisz Emade i chociaż myślałam, że muzycy zaprezentują głównie materiał z nowej płyty, to pojawiło się też trochę starego, dobrego Fisza, jak np. „Polepiony”. Po braciach Waglewskich na Main Stage pojawił się The Kills. Indie-rockowy duet składający się z amerykańskiej wokalistki Alison Mosshart - o dziwo zmieniła image z ciemnych włosów na blond – i brytyjskim gitarzystą Jamie'm Hincem – mężem Kate Moss – zainwestował w „żywe wsparcie” i na scenie pojawili się też perkusiści, synchronicznie uderzający w bębny. Gwiazdą pierwszego dnia była Björk, ale występ skupiony na ostatniej - trudnej w odbiorze - płycie, nie porwał tłumów. Nie mogli więc narzekać ci, którzy zrezygnowali z koncertu islandzkiej artystki na rzecz Gogol Bordello, grającego w tym czasie na scenie World. Pierwszy dzień Open'era to też pierwszy w Polsce koncert legendarnego New Order. Co ciekawe, choć nie zabrakło takich hitów, jak „Crystal”, „True Faith” czy wyśmienity „Blue Monday” to największym aplauzem cieszyły się utwory Joy Division, na gruzach którego powstał ten zespół.

Drugi dzień upłynął pod znakiem melancholijnych dźwięków i współgrającej z nimi mgły. W idylliczny nastrój wprawiły występy Dry The River,Bon Iver i The Maccabees. Pierwsi, słabo jeszcze w naszym kraju znani, powinni spodobać się przede wszystkim fanom Mumford & Sons, ale także wczesnego (wizerunkowo) i obecnego (muzycznie) Kings Of Leon. Kolejne wspomniane zespoły nałożyły się ze sobą godzinowo, przez co nie dało się obejrzeć obydwu w całości. A szkoda. Ci, którym jednak daleko do ponuractwa, mogli udać się np. na Talents Stage, gdzie świetną zabawę rozkręcił nawiązujący do twórczości Flogging Molly i Dropkick Murphys, czeski Pipes & Pints. Natomiast miłośnicy elektroniki mieli dla siebie świetnie przyjęte i bardzo widowiskowe sety Major Lazer i Justice. We francuskim duecie pokładano największe nadzieje na tym festiwalu i udało im się nie zawieść. To była prawdziwa electro-clashowa bomba.

Trzeciego dnia już chyba wszyscy festiwalowicze wyposażyli się w kalosze. Ten dzień to też „Line-up'owy killer”. Na scenie głównej polski L.Stadt zaprezentował kawałki z nadchodzącej płyty „Country” oddalając się znacznie od muzyki indie, z jakiej słynęli jeszcze kilka lat temu. Ten szeroko pojęty gatunek, chociaż w mniej garażowym wydaniu, miał się tego dnia, jednak bardzo dobrze. A to za sprawą dwóch wciąż młodych, a jednak już kultowych kapel, które zajęły na scenie głównej dwa najważniejsze miejsca. Mowa o Bloc Party i Franz Ferdinand. Oba zespoły zaprezentowały się zaskakująco żywiołowo, prezentując swoje największe hity, ale też po kilka utworów z nadchodzących albumów. Jeśli miałabym oceniać te zespoły na tym polu, byłby remis, ale to Franz Ferdinand pokazał chyba najbardziej zapadający w pamięć muzyczny punkt tego festiwalu – niesamowite solo na jednej perkusji w wykonaniu wszystkich czterech muzyków. Ważnym wydarzeniem był też sceniczny powrót szwedzkiego The Cardigans, z charyzmatyczną Niną Persson na wokalu. I choć publiczność była wyraźnie mniej liczna niż na poprzednich dwóch zespołach, to takie hity jak „Erase/Rewind”, „My Favourite Game”, czy szczególnie, „Lovefool” skutecznie zainteresowały ją zespołem i odrzuciły zarzuty jakoby The Cardigans mieli do Open'era nie pasować. Na innych scenach dobrze przyjęte koncerty zagrali m.in. Public Enemy i M83.

Ostatni dzień festiwalu zasłynie w historii, jako ten z najgwałtowniejszą burzą. Przez warunki atmosferyczne przerwano bisy, zaskakująco dobrze przyjętego, Cool Kids Of Death i opóźniono koncert brytyjskiego Mumford & Sons. Jednak wraz z wejściem brytyjczyków na Main Stage na niebie pokazało się też słońce i tęcza. Folkowcy z Londynu, poszli tropem kolegów grających dzień wcześniej i znane wszystkim hity uzupełnili nowymi, mocniejszymi, kawałkami. Zabłysnęli też odważnymi próbami mówienia po polsku, czym zaskarbili sobie serca licznej, przemoczonej publiki. Zupełnie inaczej wyglądał koncert gwiazdy wieczoru – The Mars Volta. W tym przypadku burze przeszła nie po niebie, ale po scenie. Szalone, transowe skoki i tańce wokalisty – Cedrika Bixlera-Zavali, okraszone dodatkowo wyciąganiem zabawnych fantów z publiczności - takich jak olbrzymia głowa kurczaka - i jego wyjątkowo wysokim głosem, świetnie korespondowały z równie ekstrawagancką muzyką, a szczególnie ze wspaniałą gitarą legendarnego Omara Rodrigueza-Lopeza. Wielu uznało ten koncert za najdziwniejszy, ale tez najlepszy na tegorocznym Open'erze. Scenę główną zamknęli oniryczni The XX, którzy wpisali się w tegoroczną tradycję i obok hitów zaprezentowali kilka premierowych utworów. W tym przypadku jednak nie ma mowy o jakiejkolwiek skoczności. Gdyby nie rozległe błoto, które w tym momencie przypominało już bagno z jakiegoś horroru, to większość zaskakująco licznej publiczności usiadłaby na ziemi, zamknęła oczy i „odpłynęła” słuchając tych pięknych dźwięków.
Dla tych, którzy chcieli zakończyć festiwal mocniejszym uderzeniem, na scenie World wystąpiła Brygada Kryzys ze specjalnym koncertem z okazji 30-lecia ich flagowego, imiennego dzieła.
Ostatnim koncertem tegorocznej edycji Open'era był występ SBSTRKT na scenie Tent.

Tych, którzy nie zdecydowali się wtedy na imprezę na którejś z klubowych scen i postanowili wrócić do namiotów lub samochodów, czekała jeszcze walka z prawdziwym żywiołem. Parkingi i pole namiotowe doświadczyły już niemalże prawdziwej powodzi. Na osłodę pozostaje fakt, że pierwszy raz w historii festiwalu, niektóre koncerty transmitowane były na żywo na portalu Youtube. Ci, którzy nie wybrali się do Gdyni, pominęli jakiś występ, albo po prostu chcą powspominać, mogą dzięki temu obejrzeć je online.

Nie tylko muzyka
Po raz pierwszy w historii festiwalu można było oglądać spektakl teatralny z prawdziwego zdarzenia. Ponad pięciogodzinną sztukę Krzysztofa Warlikowskiego „Anioły w Ameryce” z udziałem m.in. Cieleckiej, Ostaszewskiej, Stenki, Chyry, czy Poniedziałka, można było zobaczyć w specjalnie zaaranżowanym namiocie na 500 osób. Oprócz tego na Openerze poszerzono repertuar filmowy i we współpracy z prestiżowym Planete+ Doc Film Festival wyświetlano najciekawsze filmy w tzw. ALTERKINIE. Ponadto trzeba docenić kooperację z Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, dzięki której stary, opuszczony bunkier zamienił się w wystawę sztuki audiowizualnej. Na terenie festiwalu wystawiono też pracę Maurycego Gomulickiego i jak co roku swoje kolekcje mogli zaprezentować projektanci mody w namiocie Fashion.

Codziennie najświeższe informacje z Warszawy na Twoją skrzynkę. Zapisz się do newslettera!

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: SoWwa na Heineken Open'er Festival 2012 [ZDJĘCIA] - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto