„A gdy znak ten (krzyż Świętego Andrzeja) już miniecie, przed torami się znajdziecie. I tu znowu powiem wam, że przy torach każdy sam będzie musiał zdecydować, jak bezpiecznie się zachować, bo żadne zabezpieczenia nie zwalniają od Myślenia” – to rymowanka adresowana do dzieci w ramach kampanii „Bezpieczny przejazd – Zatrzymaj się i żyj!”.
Szkoda, że nie nauczyli się jej dorośli, którzy tylko w tym roku doprowadzili już do przeszło stu wypadków na przejazdach kolejowych. Zaledwie kilka kilometrów od miejsca ostatniego wypadku, czyli niestrzeżonego przejazdu w Zawadzie, znajduje się jeden z najbardziej niebezpiecznych przejazdów w okolicach Piły. Chodzi o przejazd na krajowej „dziesiątce” w Starej Łubiance. Kolej i policja zrobiła wszystko, żeby był bezpieczny: stoją wszystkie możliwe znaki, stoją też rogatki. Z kolei kierowcy robią wszystko, żeby na przejeździe nie było bezpiecznie.
– Zamykam przejazd i wracam do służbówki, by poinformować o tym dyżurnego, po czym nagle słyszę rumor i trzask – opowiada dróżniczka, Helena Niedźwiecka. – Wychodzę i widzę, że kolejny samochód przejechał przez zamknięte szlabany.
Tylko w tym roku w Starej Łubiance kilkakrotnie wymieniano rogatki. Ci, którzy je zniszczyli i uciekli, mieli więcej szczęścia niż rozumu.
– Przy prędkości 70 km/h droga hamowania pociągu to 500-700 metrów – mówi Andrzej Sierżant, naczelnik Działu Eksploatacji PKP PLK w Gorzowie. – Sama lokomotywa waży od 80 do 100 ton, a cały skład od 300 do 500 ton przy pociągu osobowym oraz 1700 ton w wypadku pociągu towarowego. W zderzeniu z pociągiem samochód nie ma żadnych szans.
W pierwszych pięciu miesiącach w wypadkach na przejazdach kolejowych w Polsce zginęło 17 osób. Był wśród nich 55-letni mieszkaniec Dobrzycy, który w styczniu na przejeździe w Skórce wjechał ciągnikiem pod rozpędzony pociąg.
Wczoraj w Starej Łubiance pracownicy kolei i sokiści przypominali kierowcom o tej prostej zasadzie: „Zatrzymaj się i żyj”. Rozdawali ulotki, książeczki dla dzieci, baloniki, długopisy, breloczki i smycze.
– Chodzi o to, by to zostało im w głowach – mówi Andrzej Sierżant. – Mimo iż kampania trwa już piąty rok, liczba wypadków nie maleje.
– Zatrzymuję się, bo chcę żyć, bo chcę się ożenić i patrzeć na moje dzieci – mówi Sławomir Ostojski, kierowca ze Starej Łubianki. – Widziałem skutki takich wypadków. Dla tych, którzy zginęli, było już za późno, żeby uczyć się na błędach. Dużo złego mówi się o młodych kierowcach. Tymczasem wypadki na przejazdach powodują najczęściej kierowcy po trzydziestce. Może to rutyna ich zabija.
Na pewno brak wyobraźni.
Kierowca ciężarówki dachował w przydrożnym rowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?