Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Stołeczne szpitale położnicze nie mają miejsc i odsyłają rodzące warszawianki

Anna Rokicińska
(© Bartek Kosiński/POLSKA)
(© Bartek Kosiński/POLSKA)
Odsyłanie do Sochaczewa czy Radomia, przenoszenie kobiet po porodzie na inne odziały albo na korytarze - tak wygląda sytuacja na warszawskich porodówkach.

Odsyłanie do Sochaczewa czy Radomia, przenoszenie kobiet po porodzie na inne odziały albo na korytarze - tak wygląda sytuacja na warszawskich porodówkach. W weekend znalezienie wolnego miejsca dla rodzącej było w stolicy prawie niemożliwe. Wystarczyło, że z powodu dezynfekcji zamknięto dwa oddziały położniczo-ginekologiczne (w szpitalach Bielańskim oraz Dzieciątka Jezus przy pl. Starynkiewicza), by pozostałe placówki zaczęły się przepełniać i odmawiać przyjęć.

O zatłoczonych stołecznych porodówkach pisaliśmy już 16 stycznia w tygodniku "Warszawa". Wczoraj sami telefonicznie szukaliśmy miejsca dla rodzącej. Najczęściej słyszeliśmy odpowiedź: - Niech państwo przyjadą. Sprawdzimy, czy kobieta rodzi, i wtedy będziemy się zastanawiać.

Problemy miał m.in. Szpital św. Zofii przy ul. Żelaznej. - Taki ważny dzień dla kobiety, a tu taki stres - żali się Alicja, która wczoraj czekała tam na badanie. - Chciałabym tu urodzić, ale do ostatniej chwili nie będę pewna, czy się to uda - dodaje.

Aby sprawdzić, gdzie są wolne miejsca na porodówkach, najpierw zadzwoniliśmy pod całodobowy numer koordynatora organizacji służby zdrowia w Warszawie, który działa przy ratuszu. Zapytaliśmy, do którego szpitala mamy pojechać, by mieć gwarancję, że rodząca zostanie przyjęta. - Nie wiem. Jest tłok - usłyszeliśmy w słuchawce. - Sytuacja się zmienia z godziny na godzinę. Radzę wybrać Inflancką.

Rzeczywiście rada była dobra. Inflancka nie odsyła, a wręcz zaprasza. Tu nie było narzekania na przepełnienie, a jedynie zimna ocena sytuacji. - Co ile siostra ma skurcze i czy odeszły jej wody - pytała dyżurna przez telefon. Gdy opisaliśmy, że co trzy minuty, a wody odeszły godzinę temu, usłyszeliśmy: - Zapraszamy. Takie postępowanie nie jest tu nowością. - Zawsze mamy plan awaryjny - zapewnia Janusz Siemaszko, dyr. lecznicy. Gdy jest tłok, kobiety po porodzie przenosi się z położniczych na inne, mniej oblężone oddziały.

Pozostałych 9 lecznic, do których się dodzwoniliśmy, uzależniało przyjęcie od indywidualnej sytuacji kobiety. - Sala porodowa jest w tej chwili zajęta - poinformowała nas dyżurna ze szpitala przy ul. Czerniakowskiej. - Jak poród będzie zaawansowany, będziemy się zastanawiać - dodała.

Podobnie było w Szpitalu św. Rodziny przy Madalińskiego. - Mam sale wypełnione po brzegi - powiedziała położna. - Radzę zadzwonić na pogotowie. Będą wiedzieli, gdzie zawieźć - skwitowała.
Na Karowej było tak samo. - Od trzech godzin trzymam jedną rodzącą na izbie przyjęć. Czeka, aż się zwolni miejsce - poinformowała dyżurna. W Praskim miejsca też były zajęte. Na Solcu, właśnie gdy tam dzwoniliśmy, odsyłano jedną z rodzących. W MSWiA przy Wołoskiej polecono, by zadzwonić pod numer ratusza i pytać o wolne miejsce. - Odsyłamy czasem do Pruszkowa, do Radomia, gdzie można - usłyszeliśmy. W św. Zofii zapewniono, że jeśli poród będzie zaawansowany, to nie odeślą. W tym szpitalu, gdy zabraknie miejsc, kobiety po porodzie leżą na korytarzu. - Przyjmujemy tylko w ostateczności. Panie, którym nie odeszły wody i nie mają skurczów, odsyłamy np. do Sochaczewa czy Nowego Dworu - tłumaczy Agnieszka Kurczuk-Powolny, kierowniczka dyżuru. Lecznica walczy o pieniądze na rozbudowę. Jeśli je otrzyma, powstanie nowy blok - 45 miejsc dla pań po porodzie i 10 stanowisk intensywnej opieki medycznej dla noworodków.

- Rozbudowujemy szpitale położnicze, ale to musi potrwać - wyjaśnia Andrzej Golimont, radny Lewicy z komisji zdrowia. W Szpitalu św. Rodziny powstaje Centrum Opieki nad Matką i Dzieckiem, jednak to kwestia kilku lat. Rozbudowuje się też szpital przy Inflanckiej oraz Bielański.
Na razie kobiety radzą sobie, jak mogą. - Opłaciliśmy indywidualną opiekę położnej w szpitalu przy Madalińskiego i mamy nadzieję, że to da nam gwarancję przyjęcia - mówi Ewa Strzyżewska-Woźniak, która ma termin porodu na luty.

Zanim budowy placówek się zakończą, średnio kilka kobiet dziennie będzie przeżywało koszmar, szukając wolego miejsca na porodówce. Z raportu Mazowieckiego Centrum Zdrowia Publicznego wynika, że co roku w stolicy brakuje ponad 1,5 tys. miejsc dla rodzących.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto