Stołówki do likwidacji- kucharki do zwolnienia

Do tej pory stołówki szkolne funkcjonują w szkołach podstawowych nr 1, 3, 8 i 10- w większości są to placówki, do których uczęszczają dzieci z najbiedniejszych dzielnic w Ostrowcu. Jeszcze kilka dni temu była mowa o tym, że żadne ostateczne decyzje nie zostały podjęte. Jednak w poniedziałek dyrektorzy szkół otrzymali pisma informujące ich, że stołówki ze względów ekonomicznych mają zostać zlikwidowane wraz z końcem roku.
DECYZJA JUŻ ZAPADŁAPoczątkowo mowa była o trzech stołówkach- w szkołach nr 3, 8 i 11, w ostatniej chwili zdecydowano też o losie kuchni w szkole nr 1. Rada Rodziców tej szkoły już napisała protest i domaga się spotkania z prezydentem Jarosławem Wilczyńskim. Co prawda dzieci nie mają być pozbawione posiłków, ale nie będą to domowe obiady, których koszt jest ustalony na 2,90 zł, ale dania z cateringu, które mają kosztować około 5-6 złotych. Pracę straci sześć osób.W obronie stołówek wystąpili też w środę radni Prawa i Sprawiedliwości, a wcześniej poseł Zbigniew Pacelt.- Prezydent uzasadnił, że musi zamknąć stołówki, bo jada w nich mało dzieci, a względy ekonomiczne nie pozwalają na ich utrzymanie- mówił w imieniu klubu PiS radny Wojciech Lesiak.- Tymczasem w szkole nr 1 żywi się około 230 dzieci, miesięcznie wydawanych jest do 4500 posiłków. W szkołach, w których jest catering koszt posiłku to prawie 6 złotych i to na pewno odbije się na domowych budżetach.Istnieje więc obawa, że część rodziców zrezygnuje z wykupu obiadów, na które po prostu nie będzie ich stać.- Koszt utrzymania tych czterech stołówek to około 480 tysięcy złotych rocznie- mówi Jarosław Wilczyński.- Mamy doświadczenia z innych placówek, gdzie kucharki nie są zatrudniane przez gminę, ale organizują się same i zakładają działalności. My wystąpimy z propozycją do tych czterech szkół, aby także i ich pracownice poszły tym śladem. Deklaruję użyczenie sprzętu i lokalu.Prezydent twierdzi, że to pośrednie wyjście, które ma zagwarantować oszczędności, a więc odsunąć w czasie widmo całkowitej likwidacji kilku ostrowieckich szkół. Jego zdaniem wszyscy uczniowie powinni płacić za obiady tyle samo, bez dzielenia na biedniejsze i bogatsze środowiska.- Najbiedniejsi mają dofinansowane obiady przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej i to się nie zmieni- zapewnia.- Na to pieniędzy nie może zabraknąć, a naszą troską jest, by dzieci dostały ciepły posiłek w placówce. Ktoś robi rodzicom wodę z mózgu mówiąc, że to będzie dowożone zimne i w plastikach. To nieprawda. Chcemy po prostu zracjonalizować wydatki, bo obecnie system jest niesprawiedliwy.
WIDMO BEZROBOCIAZdaniem zarówno rodziców, jak i pracowników kuchni w szkołach, dzieci stracą na tej zmianie. W szkole podstawowej nr 3 stołuje się 88 uczniów, w tym 35 dzięki pomocy MOPS, a także nauczyciele. Codziennie dostają prawdziwe domowe, a co najważniejsze świeże, obiady- zupę i drugie danie.- Na emeryturę nie pójdziemy, bo jesteśmy na to za młode. Z drugiej strony pracę ciężko będzie znaleźć, o ile w ogóle się uda- mówią Ewa Małodowiec i Danuta Kiec, pracownice PSP nr 3.- W tej szkole pracujemy po 20 lat, staramy się gotować jak najlepiej, jak w domu. Na każdą przerwę gotujemy świeże ziemniaki, jadłospis jest urozmaicony i zdrowy, surówki robimy same. Dzieci mówią, że niektóre dania są lepsze niż w domu pewnie dlatego, że nie korzystamy z żadnych półproduktów.Jeśli prezydent nie wycofa się ze swojej decyzji, panie będą musiały szukać zatrudnienia gdzie indziej, albo próbować założyć własną firmę. Inaczej zasilą grono bezrobotnych w Powiatowym Urzędzie Pracy.