Sztum. Mieszkańcy spółdzielni "Nad Jeziorem" czują się ignorowani

Lokatorzy największej sztumskiej spółdzielni mieszkaniowej „Nad Jeziorem” są zbulwersowani. - Nikt z nami nie rozmawia. Dostajemy lakoniczne pisma o podniesieniu stawek czynszu, a sposób rozliczenia za zużyte ciepło jest co najmniej kontrowersyjny - skarżą się. A prezes? Obiecuje, że rozwiąże problem, ale po urlopie.

Spółdzielnia mieszkaniowa „Nad Jeziorem” administruje znaczną częścią zasobów mieszkalnych w mieście. Jej członkowie skarżą się na niejasny sposób rozliczeń za ciepło, stale wzrastające opłaty czynszowe i brak informacji ze strony zarządu spółdzielni.
- Od kilku lat mieszkam w Sztumie i żywo interesuję się tym, co się w mieście dzieje – mówi Rajmund Rubacki, członek spółdzielni. – Analizuję wszystkie pisma przychodzące ze spółdzielni, które rzekomo maja spółdzielców informować o wprowadzanych zmianach, podwyżkach i opłatach. Niewiele z nich wynika, a już na pewno niczego nie wyjaśniają.
Spółdzielców denerwuje sposób w jaki załatwiane są ich sprawy. Problemów z którymi przychodzą do prezesa jest nie mało.

- Kilkakrotnie byłem w spółdzielni, by zgłosić pęknięcie ściany budynku – mówi Bogdan J., członek spółdzielni. – Rozmawiałem z prezesem, aby spółdzielnia ociepliła blok, w którym mieszkam. Uszkodzenie ściany wynika z prostej zasady termiki – zderzenie ciepłego z zimnym powoduje pękanie. Do mieszkania wkrada się wilgoć. Wraz z opłatami czynszowymi uiszczamy sumę na fundusz remontowy. Z tego co wiem, to każdy blok ma swoje konto, na którym gromadzą się pieniądze „funduszowe” składane przez mieszkańców. Nasz blok nie był remontowany od ponad 10 lat. Nawet klatka schodowa nie była malowana. Środków na koncie powinno więc być sporo, a prezes na moją prośbę odpowiedział, że nie ma pieniędzy i mogę to zrobić jedynie na własny koszt.

Więcej o tej sprawie przeczytasz w piątkowym tygodniku "Powiśle Sztum Dzierzgoń"