Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Toruniu kręci się filmy

redakcja
redakcja
Marika Krajniewska i Marcel Woźniak. Fot. Marcin Łaukajtys, www.fififi.pl
Marika Krajniewska i Marcel Woźniak. Fot. Marcin Łaukajtys, www.fififi.pl
Rozmowa z Marcelem Woźniakiem, reżyserem Caissy, który w planach ma realizację nowego filmu pt. Snufit.

Rozmowa z Marcelem Woźniakiem, reżyserem nowego filmu „Snufit".Rozmawiamy o crowdfoundingu, o tym skąd biorą się pomysły na film, o trudnościach związanych z produkcją filmu oraz o „filmowości„ Torunia.Niedawno pisaliśmy o zbiórce na produkcję filmu przy pomocy portalu internetowego. Powiedz, jak skończyła się ta akcja?- Była to pierwsza tego typu zbiórka w Toruniu i jedna z pierwszych w Polsce. Odzew był wspaniały i cała ekipa jest z tego powodu bardzo podbudowana. Kwoty nie udało się zebrać, ale nie składamy broni. Można za pomocą crowdfundingu robić kulturę i z pewnością wkrótce wszyscy się o tym przekonamy.W jaki inny sposób planujesz zbierać pieniądze na realizację filmu?- To pytanie do kierownictwa produkcji, czyli Pauliny Łangowskiej i Aliny Kondrat. Mają taką specjalną, czarodziejską kulę (śmiech). Rozmawiamy z instytucjami z Torunia i innych miasta, które są zainteresowane naszym scenariuszem.W jaki sposób narodził się pomysł na film Snufit?- Jak zwykle - z prostej sytuacji. Przyczynkiem była jedna, pozornie nieznacząca sytuacja. Pod oknem na Rubinkowie zatrzymała się karetka na sygnale. Nie mogłem dojrzeć, co dzieje się w jej środku, bo jej otwarte drzwi znalazły się na wysokości przesłaniającego widok drzewa. Zastanawiałem się jednak, co tam się rozgrywa - kilka metrów ode mnie. Wtedy zacząłem tkać fikcyjną historię połączoną z tym wątkiem. Kiedy ją skończyłem, Paweł Zawadzki stwierdził, żeby ją zmienić i wydłużyć.Potem spędziliśmy długie tygodnie nam szlifowaniem skryptu. Marika Krajniewska wprowadziła do historii kilkoro drugoplanowych bohaterów. Doszły kolejne koncepty i symbole, jak chociażby tytułowy „snufit" - sufit, na którym przed zaśnięciem lub po, wyobrażamy sobie pewne rzeczy.Kilka lat temu napisałem wierszy o owcach wpadających do pokoju przez dziurę w nim. Pomysł na fabułę to jedno, a na jego produkcję - to drugie. Dzięki pionowi produkcyjnemu udało się stworzyć zespół ciekawych osobowości.Przedstaw pokrótce fabułę filmu?- Żeby zepsuć widzom całą zabawę? (śmiech) To historia artystki, która jest świadkiem wypadku. Nie wie, co się dokładnie wydarzyło, ale od tego momentu jej życie zaczyna się zmieniać. Ucieka w świat fikcji, w którym poznaje osobę bardzo podobną do niej, choć zupełnie obcą. Ich losy połączą się na reklamowym bilbordzie.Jaki jest dla ciebie najtrudniejszy etap pracy nad filmem i dlaczego?- Każdy jest i trudny, i wspaniały. Porównywalny z wyjazdem na pierwszy biwak. Plecak spakowany, kładziesz się w butach do łóżka z piłką pod pachą. Nie będzie łatwo, ale z filmami nigdy nie ma łatwo. Zespół ludzi musi stworzyć iluzję, złożoną z tysięcy elementów. Każdy kolejny etap jest najtrudniejszy.Twój film Caissa był filmem impresyjnym, twój nowy film będzie, sądząc z opisu, surrealistyczno-symboliczny. Lubisz tego typu, awangardowe kino?- Tak. (śmiech) Oczywiście, uwielbiam blockbustery, czyli wysokobudżetowe filmy z wielkim potencjałem produkcyjnym, jak i komiksy oraz filmy wojenne. Ale to w kinie autorskim odnajdziemy najwięcej prawdy o człowieku. Hal Hartley czy Darren Aronofsky są w tym mistrzami.Jako widz, lubię rzeczy niezwykłe i magiczne, choć jednocześnie proste, jak budowa chlebaka. Jako twórca chciałbym robić podobne, ale... to już znacznie bardziej wymagające zadanie. Zostańmy więc przy pierwszej odpowiedzi. Tak, lubię (śmiech).Kiedy przyjdzie czas na bardziej „klasyczną" fabułę zrealizowaną przez ciebie?- Kwestia układu planet i zer na koncie. Poprzedzonych jakąś liczbą pierwszą.Masz już pomysł, na swój wymarzony film, o czym miałby być?- Epicka i baśniowa opowieść o czasach magicznego dzieciństwa. No, ewentualnie kryminał noir.Czy Toruń jest miastem sprzyjającym produkcji filmów?- Trudne pytanie. Jeśli odpowiem, że nie - wyjdę na hipokrytę, bo jednocześnie w tym właśnie mieście robię film. Ale w Toruniu nie kręci się filmów. Nie tak, jak w większych miastach. Mamy Lekarzy i kilku lokalnych twórców, jak ja, o których mówi się „reżyserzy".Czy nimi jesteśmy? Hm... Jak na Toruń, czy na przykład: jak na Warszawę? Jest problem z lokalnymi filmowcami, bo filmów rocznie powstaje niewiele. I nie jest to kwestia małomiasteczkowych kompleksów, a realiów. Tak, trudne pytanie.Jakie jeszcze nieodkryte zakątki Torunia chciałbyś pokazać w swoim nowym filmie?- Zależy od scenariusza. Jestem lokalnym patriotą, ale film, to przede wszystkim historia. Wszystko, co znajdzie się na ekranie, musi pasować najpierw do niej, a dopiero potem do topografii miasta. Mamy piękną Starówkę, ale nie mamy szerokich ulic i drapaczy chmur.Nie nakręcimy tu Avengersów. Ale na starej stacji pomp na Bielanach można nakręcić jakąś historię z dreszczykiem. Z Bydgoskiego Przedmieścia można zrobić drugą Pragę, a z Rubinkowa - betonową dżunglę.Do końca realizacji filmu jeszcze daleko, ale może już planujesz, co dalej z twoim filmem - gdzie go chcesz pokazywać itp.?- Zawsze mówię, że filmy są po to, żeby je robić, a potem oglądać. Jak go nakręcimy, to ma być oglądany. Im będzie lepszy, tym częściej będzie się to zdarzać. Pokręcimy - zobaczymy. Trzymajcie kciuki.Dorobek artystyczny: Marcel Woźniak na swoim koncie ma krótkometrażowy film „Caissa" do którego napisał scenariusz, i który wyreżyserował. 

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto