Wielki bałagan przy wyborach do rad osiedli we Wrocławiu.

Miejska komisja wyborcza utajniła w poniedziałek listy kandydatów do wrocławskich rad osiedli. Powód? Gigantyczny bałagan przy organizacji wyborów.

Choć listy kandydatów do każdej z 48 rad miały być znane już w miniony piątek, do dziś wrocławianie nie mogą dowiedzieć się, na kogo będą mogli głosować 8 marca. Komisja wyborcza nie może uporać się z weryfikacją kandydatów i wzywa komisarzy osiedlowych, by poprawiali dokumenty.

Powód? Część chętnych w tajemniczych okolicznościach zniknęła z wykazu kandydatów. Zgłosili swoje kandydatury, zostali wpisani na listy, ale w wykazie dostarczonym do komisji wyborczej nazwisk tych już nie było. To nie wszystko - w innych nazwiskach zdarzają się błędy.
- Nie ma co kryć: w każdej komisji osiedlowej dopatrzyliśmy się błędów - przyznaje Marcin Bator, przewodniczący miejskiej komisji wyborczej.
Wyborcy dowiedzą się, na kogo będą mogli głosować, dopiero gdy komisja zleci druk obwieszczeń, co ma nastąpić do 18 lutego. Do tego czasu tajne będą i nazwiska kandydatów, i liczba radnych, których będziemy wybierać.

Kto jest odpowiedzialny za bałagan? Obsługą organizacyjną miejskiej komisji wyborczej zajmuje się biuro rady miejskiej. Jacek Ossowski, przewodniczący rady, nie odbierał wczoraj telefonów. Nie wiemy więc, czy poczuwa się do odpowiedzialności za zamieszanie.

Nie ma wątpliwości, że bałagan, jaki komisja zafundowała wrocławianom, nie pomoże budować społeczeństwa obywatelskiego. Wręcz przeciwnie - zniechęci do aktywności.
- Jeszcze mniej ludzi pójdzie do urn - martwi się Tomasz Wysoczański, dyrektor wrocławskiego ośrodka Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.

Poprzednie wybory do rad osiedli nie cieszyły się we Wrocławiu zainteresowaniem. Cztery lata temu do urn poszło zaledwie nieco ponad 4 proc. wyborców. W tym roku będzie jeszcze gorzej?