Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wojciech Malajkat zaprasza na premierę do Syreny

Maciej Stempurski
O spektaklu "Śpiewnik Pana W." i Miedzynarodowym Dniu Teatru rozmawiamy z dyrektorem teatru Syrena - Wojciechem Malajkatem.

Na początku kwietnia kolejna nowość w Syrenie.
Zapraszamy do posłuchania znakomitych piosenek Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, czyli na „Śpiewnik Pana W.”

Nie boi się Pan mierzyć z tym repertuarem? Niektórzy mówią, że Kabaret Starszych Panów to jeden z tych nielicznych przypadków dzieła absolutnie skończonego i niepodrabialnego.
Ale my nie będziemy nawet próbować podrabiać Kabaretu! To niemożliwe, oni są jak wzorzec metra z Sevres. Natomiast zawsze warto korzystać z takiego materiału do tworzenia nowych rzeczy. Dlatego w naszej wersji te piosenki przybiorą zupełnie inną formę, mam nadzieję że koncepcja zaproponowana przez twórców przedstawienia będzie równocześnie i atrakcyjna, i oryginalna. Może to zabrzmi nieskromnie, ale ja już jestem w takim wieku, że nie boję się tak bardzo. Z jednej strony wiem, co można zrobić z materiałem – a w tym przypadku mamy doskonały punkt wyjścia, z drugiej – stać mnie na odrobinę ryzyka. Poza tym trzeba podejmować wyzwania.

Gwiazdą „Śpiewnika Pana W.” będzie Justyna Steczkowska. Dlaczego ona?
Bo to doskonała wokalistka, dobra aktorka i wielka osobowość sceniczna. Bardzo ją cenię. Ona ma niesamowity dar zmieniania się, tworzenia siebie od nowa. I widzowie Syreny zobaczą ją w kolejnym nowym wcieleniu. Bardzo lubię takie sytuacje, kiedy stwarzamy w teatrze zupełnie nowy wizerunek aktora.

A to, że wcześniej nagrała z Maciejem Maleńczukiem płytę z piosenkami Przybory i Wasowskiego miało znaczenie przy wyborze jej do tej roli?
Nie. Nie miałem nawet pojęcia, że taka płyta powstała, dowiedziałem się o tym już w czasie omawiania z Justyną szczegółów naszej współpracy. Zaprosiliśmy ją do Syreny, bo daje gwarancję najwyżej jakości.

Wygraj ksiązkę

„Śpiewnik Pana W.” to będzie taki klasyczny recital, czy coś więcej?
Absolutnie proszę nie traktować „Śpiewnika...” jako recitalu. Na scenie obok Justyny Steczkowskiej będzie Chór Kameralny Collegium Musicum Uniwersytetu Warszawskiego pod dyrekcją Andrzeja Borzyma oraz Artur Andrus na zmianę z moją skromną osobą. My wcielimy się w rolę takich osób spinających i komentujących to, co wynika z tekstów piosenek i inscenizacji. Wspólnie stworzymy muzyczny spektakl oparty na zabawie słowami i znaczeniami zawartymi w takich przebojach jak: „Rodzina”, „Bo we mnie jest sex” czy „Wesołe jest życie staruszka”. Nie bez znaczenia będzie też choreografia i scenografia. A wszystko to zepnie swoim talentem reżyser Krzysztof Jaślar, autor dwóch naszych przebojów teatralnych: „Powróćmy jak za dawnych lat. Piosenki mistrza Jurandota” i cieszącego się ogromnym powodzeniem „Zamachu na MoCarta”.

W tym roku przypada setna rocznica urodzin Jerzego Wasowskiego. Spektakl to także hołd dla tego artysty?
Tak, ale ta rocznica jest raczej tylko pretekstem do stworzenia tego spektaklu. Wybór tego repertuaru wynika raczej z tego, że doskonale wpisuje się on w naszą koncepcję Syreny. Poszerzamy repertuar o sztuki dramatyczne, współczesne, ale wciąż pozostajemy sceną muzyczną. A cóż lepszego można sobie wyobrazić w tym stylu, niż piosenki Wasowskiego i Przybory? W tym roku obchodzimy też 65-lecie obecności Syreny w Warszawie i na ten jubileusz przygotowujemy wyjątkowe premiery. Po „Hallo Szpicbródce” przyszła kolej na „Śpiewnik Pana W.”

Za chwile Międzynarodowy Dzień Teatru. Czy 27 marca do ważna dla pan data?
Szczerze mówiąc średnio przywiązuję się do takich okazji i nie celebruje tego typu dni. Natomiast doceniam różne inicjatywy, które w tym okresie promują teatr, bo tego nigdy dosyć. Musimy walczyć o widzów, bo wciąż mamy ich za mało. A dzięki różnym akcjom może ktoś się dowie, że istnieje takie zjawisko jak teatr.

Paul McCartney zagra w stolicy

Jest pan aktorem, reżyserem, pedagogiem i dyrektorem. Która z tych ról jest dla pana najważniejsza?
Każdy punkt widzenia na teatr jest dla mnie ważny. Taka wielość doświadczeń daje większą pewność siebie i wiedzę niezbędną do pracy, to później procentuje. Nawet moja praca dyrektora jest fascynująca, choć szczerze przyznam, że tej części swojej działalności mam czasami dość.

Dlaczego?
Bo okazuje się, że muszę podejmować masę decyzji, które ze sztuką nie mają zupełnie nic wspólnego. Musimy szukać sposobu, by się utrzymać i często zajmuję się po prostu szukaniem pieniędzy.

A te uciążliwości dyrektorowania nie sprawią, że Wojciech Malajkat pod się do dymisji?
Nawet o tym nie myślę.

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto