Zamieszki, armatki wodne i flagi "do góry kołami". Zadymy kibicowskie nie omijały Warszawy
"Płonące derby". KSP Polonia Warszawa – Legia Warszawa, 19 kwietnia 1997 r.
Jeszcze kilka lat temu mogliśmy oglądać w najwyższej klasie rozgrywkowej derbowe spotkania między Legią i Polonią. Szczególnie pamiętna była potyczka z 19 kwietnia 1997, gdy zmagania na boisku przy Konwiktorskiej zakończyły się podziałem punktów i wynikiem 1:1. Poza boiskiem działo się jednak dużo więcej. Sympatycy Legii podpalili budynki należące do Polonii i w chmurach czarnego dymu stoczyli kilkunastominutową regularną bitwę z policją, którą na krótko całkowicie wyparli ze stadionu. „Jestem bezradny” – mówił ówczesny szef ochrony na obiekcie przy Konwiktorskiej, Henryk Laskowski. Policjanci niepowodzenie w walkach z pseudokibicami tłumaczyli konstrukcją stadionu, która uniemożliwiała użycie armatek wodnych, rozpowszechnionych w latach 90. przy tłumieniu zamieszek. „Przyszli tylko po to, żeby porozrabiać, nic więcej” – z goryczą podsumowywał wtedy wyczyny chuliganów Laskowski. Po zakończeniu spotkania kibice przenieśli się na Stare Miasto, gdzie niszczyli witryny i zaparkowane samochody. Straty oceniono na kilka miliardów starych złotych (po denominacji kilkaset tysięcy złotych).