Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zdzisława Piotrowskiego DOMYŚLENIA o początkach Zielonej Góry

Szambelan Lubuski
Szambelan Lubuski
zawsze gotowy do opowieści
zawsze gotowy do opowieści Ktoś życzliwy moim aparatem
Długo czekaliśmy na „Opasłe tomisko" o początkach Naszego Miasta. „Kronika Zielonej Góry do XVIII wieku" poprawna historycznie, ale jest pisana językiem naukowym...

Dla Miłych Czytelników portalu społecznościowego „mmzielonagora.pl" wygrzebałem w swych zapiskach tekst INACZEJ OPISUJĄCY początki Zielonej Góry.
Może się spodoba.
Zacznijmy czytać:
                                                                                        >>>Anno Domini 24 kwietnia 1222<<<
Osadnicy na to wzgórze przybyli
<>.
><Wędrowiec-<>
Piękne to miejsce. Pagórki wokół więc ze wzgórza któregoś wartki strumień powinien wypływać. Dzień ciepły jest, więc pragnienie mam. Czas też na posiłek. Chleba kęs jeszcze mam ale popić by się zdało. Gdzież ta woda? Gdzie ten strumień? Gdyby te radosne ptaszęta uciszyły swoje trele to w ciszy łatwiej byłoby mi usłyszeć szmer potoku. Wsłuchuję się. Ale co to. To inny dźwięk z zachodu dochodzi. Jakby parskanie konia, jakby skrzypienie koła na suchej osi. Widzę ich. Jadą w tą stronę.
<< Od zachodniej strony nadjeżdża karawana pojazdów. Jako pierwszy jedzie wóz okryty plandeką, zaprzężony w dwa konie. Na koźle starzec w bawarskim stroju z kobietą w adekwatnym odzieniu. Konny jeździec w stroju zakonnika, z krzyżem na piersi>>
>< Zakonnik-<>
Dokąd to Bóg prowadzi Dobry Człowieku?
ð><Wędrowiec-<>
Pochwalony. Ale mnie braciszek zaskoczył. Po odzieniu tych tam na wozie znać, że nie z polskiego narodu się wywodzą. Jadą od strony germanów a tu ich księżulo zagaduje mnie po polsku?
ð ><Zakonnik-<>
Bom ja Polak najprawdziwszy. Ryszard z królewskiego miasta Krakowa wysłany do miast germańskich na naukę ich języka. Teraz wracam do Polski i wiodę z Bawarii kilka rodzin chętnych na Śląsku się osiedlić.
>< Wędrowiec-<>
Słyszeliśmy o tym także w Wielkopolsce, bo ja z Gostynia jestem. Rozpowiadano i u nas, że piastowski władca Śląska, książę Henryk, Brodatym przezwany co to z Bawarii młodziutką księżnę Hedwig za żonę pojął tak się przejął rolą dobroczyńcy swego ludu, że miasta buduje.
><Zakonnik <>
Prawdę prawisz wędrowcze. Ale gdyś ty poznał moje imię i stan racz swoje imię podać abym wiedział z kim znajomość zawarłem.
>< Wędrowiec-<>
Na chrzcie świętym dano mi imię Józef. Gdym wyrósł z dzieciństwa do mistrza mnie posłali na naukę ciesielstwa, abym taki sam był jak mój patron, święty Józef, cieśla z Nazaretu. Niedawno skończyłem terminowanie jako czeladnik i wybrałem się w świat aby u innych mistrzów odbyć praktyki, aby podejrzeć inne techniki ciesielstwa. Właśnie idę na Łużyce.
<<Z wozu wysiadł mąż słusznego wieku, w stroju bawarskim>>
>< Zakonnik-<>
Oto jest mąż zacny. Imię jego Fritz, a zowią go Grün, po niemiecku co znaczy "Zielony" bo mając miłość do polowania w szaty w kolorze leśnym się odziewa. On to swoją familię do nowej śląskiej ziemi wiedzie ale najlepiej będzie jak sam o sobie opowie.
>< Fritz Grün-<>
Guten Tag ! Jestem majstrem - piekarzem od trzeciego pokolenia. Odziedziczyłem piekarnię w mieście Andechs, nad bawarskim jeziorem. Nad miastem góruje zamek książąt. Moją żonę poznałem gdym był dostawcą dworu ksiażęcego ale niech ona opowie jak do tego doszło.
><Martha-<>
Właśnie urodziło się kolejne książęce dziecię a że dotychczasowa niania książęcych dzieci już wiekową była i nie mogła podołać ciężarom pełnej opieki nad niemowlęciem więc przyjęto mnie, czternastoletnią, zdrową dziewczynę do pomocy piastunce. To kolejne dziecię księstwa Merane miało na imię Hedwig. Gdy dziewczynka miała pięć lat zawieziono ją do klasztoru przysposabiającego dziewczęta z dobrych domów do przyszłych obowiązków w prestiżowych politycznych małżeństwach. Hedwig uczył się pisać i czytać, pobierała naukę muzyki i tańców dworskich, uczyła się manier i dystyngowanego sposoby bycia godnego księżniczki, przyszłej małżonki księcia czy króla.
Gdy mała Hedwig wyjechała praktycznie przestałam być potrzebna jako pomocnica niani a że mnie polubiono na zamku więc skierowano mnie do ochmistrza abym mu pomagając nauczyła się praktycznego fachu. Do moich obowiązków należało przyjmowanie dostaw żywności na książęcy dwór. Miałam dziewiętnaście lat gdy przyjechał dostawca pieczywa, grzeczny i przystojny Fritz ale niech on dalej opowiada.
><

Fritz Grün-<>
Przywiozłem pieczywo i tej pannicy nie podobał się kolor chlebków z pszenicznej mąki. Jej zdaniem były za bardzo wypieczone i rumiane. Ona biadoliła, że ząbki sobie połamie na moich chlebkach. A miała ząbki śliczne, białe i stworzone do uśmiechu. Pokłóciliśmy się aż musiał nas godzić główny ochmistrz dworu. W następnej dostawie pszenne chlebki były blade, prawie niedopieczone. Ale jej stale się coś nie podobało. Lubiła się ze mną przekomarzać. Aż księżna pani kiedyś oceniła, że "kto się czubi ten się lubi..."
><

Martha-<>
Po pół roku Fritz mi się oświadczył. Księżna pani dała mi na ślubną wyprawę pierzynę, dwie zmiany bielizny i jałówkę pokrytą przez najlepszego w powiecie buhaja. Zamieszkaliśmy w miasteczku Andechs ale na niedzielne nabożeństwa chodziliśmy do kościoła na wzgórzu zamkowym.
>< Fritz -<>
Żoną była dobrą. Przydała jej się dworska praktyka. Bogaciliśmy się. Urodziła mi dwoje dzieci, dwóch synów. Była w błogosławionym stanie po raz trzeci gdy wróciła z klasztoru księżniczka Hedwig.
>K< Martha-<>
Księżniczka Hedwig miała już dwanaście lat. Rozpoznała mnie na nabożeństwie i ucieszyła się że jestem "przy nadziei". Po miesiącu urodziłam córkę więc zapytaliśmy księżniczkę czy zechce potrzymać nasze dziecko do chrztu. Młodziutka księżniczka zgodziła się ochotnie. Z pewną nieśmiałością zapytaliśmy czy możemy dziecku dać imię Hedwig. To wyraźnie ją uradowało. Po chrzcinach w zamkowej kaplicy było przyjęcie w głównej jadalni zamku a dziecko dostało prezenty od pary książęcej, rodziców księżniczki Hedwig.
Niebawem księżniczkę wyekspediowano do Wrocławia gdzie została poślubiona śląskiemu księciu Henrykowi.
><

Fritz Grün-<>
Oczywiste było, że miasteczko Andechs dumne ze swojej księżniczki uważało śląską stolicę Wrocław jako miasto przyjazne bawarczykom. Czeladnicy różnych profesji jeździli na praktyki przedmistrzowskie przede wszystkim do Wrocławia. Powracali do Andechs i opowiadali jak to nasza Hedwig, teraz nosząca spolszczone imię Jadwiga rodzi władcy Śląska kolejnych potomków i jaka jest dobra dla ludzi biednych i chorych.
><

Martha-<>
Ze swojego osobistego majątku, ze sprzedaży precjozów ufundowała klasztor w Trzebnicy a przeoryczą mianowała swoją najstarszą córkę Gertrudę. Urodziwszy księciu Henrykowi ośmioro dzieci wymogła na nim śluby czystości i sama poszła do swojego klasztoru.
><

Zakonnik-<>
Gdy byłem w nowicjacie klasztoru w Krakowie słyszałem, że Jadwiga w trosce o moralność księcia małżonka przymusiła go do zapuszczenia pustelniczej brody przez co przezywano go Henrykiem Brodatym. Pozbawiony urody książę zabrał się za politykę i gospodarczy rozkwit swojego księstwa. Przejeżdżających kupców prosił aby rozpowiadali o jego woli lokalizowania na Śląsku nowych miast. Opracował strategiczny plan lokalizacji miast w odległości jedno od drugiego takiej aby kupiecki wóz w woły zaprzężony, od rana do zmroku zdążył przejechać. W miastach na prawach magdeburskich rzemieślnicy dostają grunt i pomoc przy zbudowaniu warsztatu. Kupców namawia się aby kramy przy rynku otwierali. W Polsce książę Henryk Brodaty ma opinię mądrego władcy który bogactwem mieszczan zasobność swej krainy szykuje.
>< Fritz Grün-<>
Mój sąsiad Martin wykierował swego syna Emila na piwowara. Po praktyce w czeskim Pilznie, Emil zawitał na pół roku do Wrocławia. Praktykował w browarze będącym dostawcą dworu książęcego. Miał okazję spotkać księcia Henryka a gdy się przedstawił, że jest z Andechs to książę namawiał aby pozostał na Śląsku. Emil po powrocie do Andechs stał się agitatorem księcia Henryka. Namawiał, namawiał i namówił bo oto jedziemy do "naszej ziemi obiecanej". Obiecanej przez księcia Henryka. Ale niech Emil powie.
><

Emil - piwowar-<>
Przyznaję, że namawiałem moich sąsiadów z Andechs do wyjazdu na nowe ziemie, na Śląsk. Młodzi chcieli ale ich rodzice i dziadowie przywiązani do miejsc swego urodzenia i rodzinnych grobów nie chcieli słuchać o dalekiej podróży. Przy niedzielnym piwie opowiadałem o onych władcach kraju, podzielonego na dzielnice przez króla Bolesława Krzywoustego. Mieszkańcom Andechs spodobała się opowieść o księciu Leszku Białym który w rywalizacji o koronę zjednoczonej Polski wyprzedzał naszego śląskiego księcia Henryka. Otóż Leszek Biały starając się u papieża o polską koronę otrzymał propozycję prowadzenia wyprawy krzyżowej do Palestyny. Już chciał jechać aby papiestwu się przysłużyć ale się dowiedział, że w Palestynie piwa się nie waży. Książę powiedział: "W kraju gdzie piwa nie ma żyć nijak nie można".
Korony nie zdobył, królem nie został ale gdym bawarczykom o księciu Leszku opowiedział to orzekli, że w kraju, który ma takich rozumnych władców jest na pewno dobrze i warto do niego się przenieść.
>< Fritz Grün-<>
I to nas przekonało. Sprzedaliśmy swoje domy, kupiliśmy woły pociagowe i wozy, załadowaliśmy dobytek i przez Monachium, Norymbergę, Drezno, jedziemy już czterdziesty piąty dzień. Już jesteśmy na śląskiej ziemi i pilnie rozglądamy się za miejscem dogodnym na naszą osadę.
><Wędrowiec-<>
Coś się słabo rozglądacie albo oczy wam zamgliło jeśli nie dostrzegacie piękna tego miejsca. Właśnie tego miejsca. Czyż nie piękne są te osłonecznione pagórki? Bystry potok niesie zdrową kryniczną wodę. Krzyżują się szlaki z Wielkopolski na Łużyce i z Brandenburgii na Śląsk. Gdyby to odemnie zależało czym prędzej bym tutaj postawił karczmę dla podróżujących. I kuźnia by się przydała i kołodziej by się przydał. Szkoda, że właśnie żaden polski książę nie przejeżdża aby was namówić ale ja, gościnny Polak wam mówię: zaprawdę powiadam wam, rozejrzyjcie się jeszcze raz i zbudujcie tu swoją osadę.
<>
><

Fritz Grün-<>
Wezwałem was synowie moi i żony synów moich i zięciowie moi i córki moje. I miłe memu serca wnuczęta. Mija czterdziesty piąty dzień jak żeśmy wyruszyli z Andechs na zawołanie księcia Henryka, zacnego męża naszej księżniczki Hedwig. Szliśmy na wschód omijając góry, przekraczając wiele rzek aż znaleźliśmy się na skraju ziemi śląskiej. Tu, na rozstaju dróg, napotkaliśmy wędrowca, Polaka o imieniu Bolek. On kazał mi rozejrzeć się po dwakroć, abym spostrzegł urodę tej ziemi. Obejrzałem po dwakroć i wam głoszę moją decyzję.
- Ma rację napotkany wędrowiec idący z Wielkopolski do Saksonii, że to jest piękne miejsce. Te łagodne wzgórza, ta rzeczka płynąca ku pół-nocy...Po głębokich koleinach na skrzyżowaniu dróg poznać, że to jest trakt handlowy. Zapewne jeżdżą tedy wozy wyładowane różnymi towarami
To miejsce jakby stworzone, abyśmy właśnie tu zbudowali swoje domy. To jest nasza „Ziemia Obiecana", do której jechaliśmy 45 dni. Otworzymy tutaj swoje warsztaty, będą się kupcy rozkładali ze swoimi kramami.
Tutaj będzie nasz Heimat.
><Zakonnik-<>
W imię Boże!
* * *
Tu publikację przerywam, aby nie znużyć Miłego Czytelnika. Niebawem kolejny odcinek tej opowieści nadam na naszym ulubionym i jakże poczytnym portalu społecznościowym „mmzielonagora.pl"
UWAGA techniczna - nie przewiduję jakichkolwiek ingerencji poprawiających mój autorski tekst. Będzie mi miło gdy Kulturalni Komentatorzy zechcą merytorycznie ocenić literacką formułę mojej opowieści.                                                                                                               Zdzisław Piotrowski. 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto