Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Farby Zientek. Pomagali odbudować Warszawę, teraz przegrywają z sieciówkami. Pozostała pasja i szacunek do tradycji [ZDJĘCIA, WIDEO]

Basia Woźnica
Farby Zientek. Sklep prowadzony z miłości do tradycji rodzinnej
Farby Zientek. Sklep prowadzony z miłości do tradycji rodzinnej Szymon Starnawski
Historia tego miejsca zaczęła się jeszcze pod koniec wojny. Początkowo budka, w której można było kupić farby mieściła na się na pl. Narutowicza, w miejscu, gdzie teraz jest pętla tramwajowa. Farby Zientek, prowadzi już trzecie pokolenie Zientków.

- Dziadek z babcią otworzyli budę na pl. Narutowicza, później w 1946 roku zasiedlili ten lokal, wyremontowali i zaczęli w tym miejscu handel - opowiada Tomasz Zientek, który już w trzecim pokoleniu kontynuuje rodzinne tradycje.

Założyciel sklepu - Henryk Zientek był budowlańcem. Po skończonej wojnie, gdy cała Warszawa ruszyła z odbudową postanowił otworzyć sklep z farbami. W mieście, które potrzebowało wszystkiego, co można było wykorzystać do odbudowy, był to bardzo racjonalny pomysł na życie.

Jednak w sklepie można było kupić znacznie więcej. W ofercie znajdowały się m.in.: kwasy siarkowe, karbid, kleje, ton, suche farby, świece, szare mydło, nafta a nawet szklanki. Dopiero z czasem następowała następowała specjalizacja.

- Takie były czasy, że handlowało się wszystkim. Z mojego dzieciństwa pamiętam, że wszyscy przychodzili tu po korki do korkowców, kapiszony na rezurekcję (tradycja strzelania w poranek wielkanocny podczas mszy rezurekcyjnej wiąże się z przekonaniem, że gdy Jezus odsłonił kamień grobu, to towarzyszył temu huk. W Polsce szlacheckiej strzelano z dubeltówek, jeszcze na początku obecnego stulecia zdarzało się w stołecznych parafiach słyszeć huk petard i kapiszonów - przyp. red.) - wspomina pan Tomasz.
W dobie marketów i łatwej dostępności materiałów budowlanych trudno wręcz sobie wyobrazić, że w całej Warszawie pod koniec lat 40. działało jedynie kilka sklepów, w których można było kupić farby. A przecież potrzeby w tamtym czasie, gdy miasto podnosiło się z ruin, były ogromne.

Sklep z historią

Sklep założyli dziadkowie pana Tomasza - Henryk i Henryka Zientkowie. Na początku był większy niż teraz. Gdy w latach 50., dekretem Bieruta były zabierane prywatne inicjatywy, Henryk Zientek w nocy postawił ścianę, zmniejszając powierzchnię sklepu.

- Dziadek postawił ścianę z myślą, że jak władze zabiorą, to tylko pół sklepu, a reszta zostanie na mieszkanie. Tak zostało do dziś - wspomina pan Tomasz.

Teraz za ścianą mieści się zaplecze.

Po śmierci dziadka, jak wspomina pan Tomasz, samodzielnie sklep prowadziła babcia. W latach 70. do prowadzenia sklepu włączyła się mama aktualnego właściciela. I prowadziła rodzinną firmę aż do 2018 roku.

- Chciałem kontynuować tradycję rodzinną. Jestem sentymentalny. Po śmierci mamy w ubiegłym roku stwierdziłem, że będę ten sklep prowadził choćby tylko dla tradycji, nawet jeśli nie będę na nim zarabiał – mówi Tomasz Zientek.

Pan Tomasz prowadzenie sklepu traktuje trochę jak hobby i próbuje odbudować rodzinną firmę. Idąc z duchem czasu właściciel założył nawet profil na facebooku. Z miłości do tradycji zdecydował się go prowadzić, pomimo tego, że nie zarabia na tym. Jest o tyle w szczęśliwej sytuacji, że ma inne źródła dochodu.
- Jest to moje hobby. Mam nadzieję, że z czasem na nowo klienci zaczną się pojawiać i zaczną u mnie kupować - dodaje.

Handel w PRL-u

Prowadzenie sklepu w latach PRL-u nie było łatwe. Zaopatrzenie odbywało się jedynie u prywatnych, małych wytwórców.
- Pamiętam pierwsze prywatne firmy, które robiły farby klejowe czy olejne. Pamiętam pierwsze farby w torebkach. W latach 80. to była nowość. W latach 80., gdy w państwowych sklepach na półkach był jedynie rozpuszcalnik terpentynowy, nasz sklep tętnił życiem - opowiada Tomasz Zientek.

Farby kupowało się w sklepie na wagę, nabierało się z dużych pojemników małą łopatką - szufelką. Pojemniki zajmowały przestrzeń tuż przy wejściu do sklepu, za drzwiami po prawej stronię. Szufelkę pan Tomasz przechowuje do dziś. Jako że opakowania nie były szczelne w sklepie było sporo pyłu i bardzo specyficzny zapach.
To nie jedyna "pamiątka z tamtych czasów. W sklepie są oryginalne regały na towar, które zbudował dziadek pana Tomasza jeszcze w latach 40. Na zapleczu z dawnych czasów jest jeszcze waga oraz odważniki. W rodzinnym archiwum znajdują się też rachunki za towar, opłaty za komorne za wynajem lokalu oraz zeszyty w których są zapiski z remanentów. W sklepie znajduje się również stare krzesło, które przez kilkadziesiąt lat codziennie stało przed sklepem. To na nim kolejni właściciele siadywali czekając na kolejnych klientów.

W dokumentach, starych zdjęciach i pamiątkowych przedmiotach zamknięta jest historia tego miejsca.

Rzemieślnicza ulica

Słupecka, która odchodzi od pl. Narutowicza na przełomie lat 40. i 50. była swoistym zagłębiem rzemieślniczym. Oprócz sklepu Zientków działał tu sklep metalowy, krawiec, kaletnik, kuśnierz, szewc, sklep z kapciami. Większość tych miejsc niestety nie przetrwała do dziś, bo albo były nierentowne albo nie było chętnych do kontynuowania rodzinnych tradycji. Zakłady usługowe były połączone z mieszkaniami, które znajdowały się na zapleczu. Mieszkanie było jednoizbowe z wspólną dla lokatorów toaletą na korytarzy i wspólnym ujęciem wody, które też znajdowało się na korytarzu.

Przekonam do siebie klientów

W sklepiku przy Słupeckiej można kupić najpotrzebniejsze produkty remontowe - farby, emalie akrylowe, kleje do glazury, szpachle, rozpuszczalniki, pędzle, wałki, taśmy, folie, szpachelki, silikony.

- Ubolewam, że w ludziach pokutuje przekonanie, że w marketach jest taniej niż w takich sklepach jak mój. Coraz częściej zdarza się, że klienci, którzy u mnie raz zrobili zakupy wracają do mnie. Czyli chyba jest dobrze - optymistycznie kończy pan Tomasz.

Sklep Farby Zientek mieści się na Starej Ochocie, przy ul. Słupeckiej 3. Pamiętajcie o tym miejscu, gdy będziecie planować remont. Tylko dzięki pasjonatom oraz klientom miejsca, taki jak to, z długą historią mogą przetrwać.

Zobacz również:

Nie wyrzucaj tylko napraw. W tym zakładzie naprawisz swój parasol lub nadasz mu nowy wygląd [ZDJĘCIA, WIDEO]

Nie wyrzucaj tylko napraw. W tym zakładzie naprawisz swój parasol lub nadasz mu nowy wygląd [ZDJĘCIA, WIDEO]

Nie wyrzucaj tylko napraw. W tym małym praskim zakładzie nap...

Pracownia gorseciarska na Grochowie. "Ten zawód już umiera" - mówi pani Aldona Jankowska

Pracownia gorseciarska na Grochowie. "Ten zawód już umiera" ...

Zakład rymarski na Częstochowskiej

Niepozorny warsztat rymarski na Ochocie. Tu naprawisz portfe...

Pracownia Magedi. Lampy witrażowe typu Tiffany i w stylu art déco

Lampy witrażowe typu Tiffany i art déco. Niezwykła pracownia...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto