Zabraknie pieniędzy na odśnieżanie? Mniej środków niż przed rokiem

Czekające w gotowości już od 15 października pługosolarki wreszcie mogły wyjechać w miasto. Tym razem zimie nie udało się zaskoczyć drogowców.

To jak będzie jeździło się po Warszawie podczas zimy, w ogromnej mierze zależy od Zarządu Oczyszczania Miasta, który odpowiedzialny jest za odśnieżanie głównych arterii stolicy oraz ulic, na których kursuje komunikacja miejska. Łącznie jest to ok. 1300 km jezdni.

Zeszłoroczna zima, która dała się tak mocno we znaki wszystkim mieszkańcom stolicy, kosztowała miasto aż 110 mln złotych. W tym roku tych środków będzie mniej.

- W budżecie m. st. Warszawy na zimowe utrzymanie terenów podlegających Zarządowi Oczyszczania Miasta zarezerwowano 95 mln zł. Czy będą to wystarczające środki zależy od tego, jaka będzie zima - mówi Iwona Fryczyńska, rzecznik ZOM. - Z naszych zadań będziemy się wywiązywali jak najlepiej, pamiętajmy jednak, że śnieg to nie deszcz i sam z siebie nie spływa do kanalizacji - dodaje.

O to, aby śnieg z ulic zniknął jak najszybciej, zadbać mają cztery firmy wykonujące zlecenia ZOM: Remondis, MPO, Sita i Byś. Łącznie miasto ma więc do dyspozycji 308 pługosolarek. O tym, jakie działania podjąć i jakiej mieszanki do posypywania ulic użyć, decyduje dyżurny ZOM.

- Gdy tylko prognozy zaczynają być alarmujące, wysyłamy nasze patrole, które sprawdzają jaki jest stan jezdni. Nie damy się zaskoczyć - zapewnia Krzysztof Wójcik z firmy Byś, odpowiadającej za odśnieżanie terenów Żoliborza i Bielan.

Firma dysponuje również radarem śledzącym pogodę nad Warszawą. Wydaje się więc, że mieszkańcy stolicy mogą spać spokojnie. Przynajmniej tak długo, jak ZOM starczy pieniędzy, aby pługosolarki wyjeżdżały na ulice stolicy.

Zarząd Oczyszczania Miasta nie odpowiada jednak za odśnieżanie wszystkich ulic w Warszawie. Mniejsze drogi osiedlowe oraz takie, po których nie jeździ komunikacja miejska, odśnieżają ich zarządcy, w tym również dzielnice. A w tych jest już znacznie gorzej, zwłaszcza na obrzeżach Warszawy.

- Jeszcze na początku listopada nie mieliśmy żadnych środków na odśnieżanie - przyznaje Grzegorz Pietruczuk, zastępca burmistrza Bielan. - Udało nam się jednak zrobić pewne przesunięcia w budżecie i do końca roku przeznaczyliśmy na ten cel 250 tys. złotych. To nie jest dużo, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jednorazowa akcja odśnieżania dzielnicy to koszt około 20 tys. złotych - dodaje.

A zatem przy intensywnych opadach, środków wystarczy zaledwie na dwa tygodnie odśnieżania. Nie lepiej jest na Białołęce.

- W tym roku na akcję odśnieżania zaplanowaliśmy ok. 200 tys. zł. Trudno określić czy to dużo czy mało. Wszystko oczywiście zależy od tego jakie niespodzianki zgotuje nam zima - mówi Bernadeta Włoch-Nagórny z Wydziału Promocji i Komunikacji Społecznej Białołęki.

O tym, jakie niespodzianki potrafi sprawić zima, dobrze wie Anna Szymczak-Gałkowska, dyrektor Centrum Rekreacyjno-Sportowego na Bielanach.

- Ostatnia zima była bardzo uciążliwa i musieliśmy wystąpić do dzielnicy o dodatkowe środki na odśnieżanie, które na szczęście otrzymaliśmy - mówi. – Niestety w 2011 nasz budżet będzie dużo niższy niż tegoroczny. Jeśli mocno popada, to zrobi się nieciekawie. Może będziemy chuchać na śnieg, żeby się rozpuścił?

Zobacz również:
Marek Kamiński rzucił wyzwanie lodowatej Wiśle, przepłynął wpław 10 km
Mokotów: spotkanie przy łopacie
Kolejki po sól. "Na stołeczne ulice nie zabraknie"