Sprawa niedoręczonej przesyłki przypomina historię rodem z serialu Barei albo... - Czeskiego filmu! - kpi Janina Janc. W roli głównej spółki: Polska Grupa Pocztowa, która wygrała przetarg na dostarczanie sądowych przesyłek i InPost, który jest podwykonawcą PGP.Awizo z błędamiKobieta mieszka w podgrudziądzkiej Rudzie. Do swojej skrzynki pocztowej zagląda regularnie, bo czeka na ważną korespondencję z sądu i prokuratury. - Pocztę przeglądałam 14 stycznia. Nie znalazłam nic interesującego - opowiada pani Janina. - Mocno się zdziwiłam, kiedy trzy dni później w skrzynce leżało awizo od listonosza firmy InPost wystawione... 10 stycznia. I to jeszcze z przekręconym nazwiskiem.Awizo po odbiór korespondencji kierowało kobietę do sklepu „Grosik" w pobliskiej wsi. - Pojechałam tam od razu, ale na miejscu okazało się, że... takiego sklepu tam nie ma - denerwuje się kobieta. - Po zasięgnięciu języka w końcu dowiedziałam się, gdzie w tej miejscowości odbiera się awizowane przesyłki.Mocno już poirytowana adresatka okazała we właściwym sklepie awizo licząc, że w końcu odbierze korespondencję. Nogi się pod nią ugięły, kiedy usłyszała od ekspedientek, że... - One żadnej poczty dla mnie nie mają! W ogóle od początku stycznia, kiedy sądy zmieniły operatora przesyłek, jeszcze żadnego awizowanego listu do przechowania nie dostały! - mówi Janina Janc i rozkłada ręce. - Zapytałam zatem o najbliższą siedzibę InPost. Nie wiedziały gdzie się znajduje.Pani Janina wsiadła w samochód i pojechała prosto do sądu w Grudziądzu. Tam dowiedziała się, że owszem, przesyłki zostały do niej wysłane, ale... 15 i 16 stycznia. Nie mogły jeszcze do niej dotrzeć.- Istny cyrk! Ale przynajmniej w sądzie wskazano mi gdzie siedzibę w Grudziądzu ma InPost - opowiada dalej. - Tam w końcu znalazłam swoją przesyłkę. Sama ją sobie doręczyłam. Okazało się, że to list z prokuratury. Pracownicy InPost stwierdzili, że był wysłany, ale „widocznie w sklepie nie przyjęto przesyłki".Przesyłki wysłane przez sąd dotarły do domu pani Janiny. - Ale po mojej kolejnej interwencji w siedzibie InPost. Razem ze mną reklamacje składało wiele osób. W tym dwóch policjantów, którzy też szukali jakiejś korespondencji.W sądach zauważają: - Są pierwsze problemyWczoraj sprawdziliśmy w sądach okręgowych w Toruniu i Bydgoszczy czy pojawiły się problemy związane ze zmianą operatora pocztowego. W grodzie Kopernika skarg na razie nie odnotowano. - Dopiero po miesiącu będziemy mogli powiedzieć coś więcej o współpracy z Polską Grupą Pocztową - mówi Justyna Kujaczyńska-Gajdamowicz, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Toruniu. Z kolei Włodzimierz Hilla, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Bydgoszczy zauważa: - Niepokojące jest to, że nie otrzymujemy zwrotnych potwierdzeń odbioru listów.Jak wpadkę z listem do Janiny Janc tłumaczą InPost i PGP?- Problem zostanie dokładnie zweryfikowany - mówi Edyta Piaszczyk, rzecznik InPost.Więcej do powiedzenia mają przedstawiciele Polskiej Grupy Pocztowej. „Chcemy bardzo serdecznie przeprosić za zaistniałą sytuację. Jest ona całkowicie niedopuszczalna. Jednocześnie podkreślamy, że zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby podobna sytuacja nie miała miejsca w przyszłości" - pisze w mailu do „Pomorskiej" Leszek Żebrowski, prezes PGP S.A. I wyjaśnia: „Do pomyłki doszło z winy pracownika. Klientce zostały złożone przeprosiny (...). Od pracownika, który dopuścił się wykroczenia, zostały wyciągnięte konsekwencje.- Tu nie jest winny człowiek, zwykły pracownik, ale organizacja pracy i system w tej firmie - zauważa Janina Janc. - A przeprosin nie usłyszałam od nikogo z szefostwa InPost i PGP.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?