Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 79]

Redakcja
Hardy
Byłem młodszym, część 49. Siatkówka - momentalnie pozbyłem się resztek snu, gdy... przed szybą mignęły mi końskie nogi z kopytami, skierowane ku niebu!

Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 78] 
Czuliśmy się bezpiecznie z „panem czterdziestką" za kierownicą... do czasu wyjazdu na jeden z meczów w sąsiednim mieście. Jakieś sześćdziesiąt kilometrów z hakiem. Wiadomo - z dziadkiem podróż będzie trwała dwie godziny w jedną stronę. Na rozgrzewkę, mecz i przebranie potrzeba dwóch do trzech godzin. Dwie godziny z powrotem... będziemy w domu przed dwudziestą drugą.
Wyjechaliśmy punktualnie o piętnastej. Usiadłem z przodu przy wyjściu. Pogoda pod zdechłym psem, jak to na początku grudnia – ciemne chmury zaciągnięte na całym niebie, zacinający deszczyk przeplatany płatkami śniegu, porywisty wiatr...brrrr! Tylko siedzieć w domu. Osinobus formalnie miał ogrzewanie, w rzeczywistości dogrzewaliśmy wnętrze własnym ciepłem młodych ciał. A tam!
Gadaliśmy sobie leniwie, patrzyliśmy na szarzejący już krajobraz... niedaleko przed docelowym miastem zmorzyło mnie. Przysnąłem. Inni chyba też. Ciemno już było za szybami, siedziałem z przodu... na co miałem patrzeć? Na prawie pustą szosę w smugach świateł "pojazdu samochodopodobnego"? Przysnąłem...
Gwałtownie rzuciło mną do przodu! Ledwie odruchowo zdążyłem wyciągnąć ręce i odbić się nimi od przedniej szyby. Dobrze że jej nie wybiłem. Momentalnie pozbyłem się resztek snu, gdy przed szybą mignęły mi końskie nogi z kopytami, skierowane ku niebu! Mignęły i znikły. Kie licho? Śnię jeszcze czy mam omamy?! Skąd końskie kopyta przed szybą wozu?! Usłyszałem łomot i kwik konia. W tym momencie na maskę osinobusu spadło "z nieba" koło od wozu i z hukiem uderzyło w blachę. Stoczyło się na ziemię...
Co jest?! Wszyscy momentalnie poderwaliśmy się na nogi i hurmem wyskoczyliśmy z osinobusu. Ciemno choć oko wykol, deszcz ze śniegiem zacina, pusta szosa... a przed naszym „Lublinem", oświetlony jego światłami, rozwalony wóz konny. Bez tylnego lewego koła... Spojrzałem na drugą stronę szosy - po polu, kiwając się z boku na bok, kuśtykał koń. Co z nim? Pijany czy co?
W tym momencie ostatecznie dobudziłem się z drzemki, wróciła trzeźwość umysłu. Koń? Koń nie może być pijany... ach! To kopyta tego konia pewnie widziałem w górze... został uderzony przez samochód. Jest koń, jest wóz, musi być woźnica... gdzie jest woźnica? Rozglądnęliśmy się - jest! Żyje?!
Właśnie próbował podnieść się z błota na poboczu szosy, po przeciwnej stronie drogi. Pewnie koń go przeciągnął; musiał przecież trzymać lejce w dłoni. Podbiegliśmy, pomogliśmy wstać... uffff... jaki ciężki! Znaczy nie ciężki, a tylko leciał bezwładnie w dół... co my go chwyciliśmy za kurtkę, to on z kurtki się wysuwał. Cholera, pewnie ranny. Ale co to za zapach... fuuujjj!!!
Byłem dzieckiem... byłem i starszym [cz. 80] 
Wszelkie prawa zastrzeżone.Podobieństwo do osób, miejsc i zdarzeń może być przypadkowe.  

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto