Dom dziecka nie chciał paczek dla maluchów? Dyrekcja: - To pomyłka

Zamiast robić sobie w klasie prezenty, uczniowie IV Liceum Ogólnokształcącego postanowili zebrać pieniądze, kupić upominki i ofiarować je maluchom z grudziądzkiego domu dziecka. Najpierw jednak zadzwonili do placówki i spytali jaka pomoc jest potrzebna.- Nie mamy zbyt dużych możliwości finansowych, ale chcieliśmy kupić słodycze i drobne upominki, żeby sprawić radość dzieciom - mówi Paweł Nojmiler z klasy III d. Jego koleżanka zadzwoniła do Centrum Pomocy Dziecku i Poradnictwa Rodzinnego.- Długo nie mogli mnie połączyć z panią dyrektor placówki przy ul. Mikołaja z Ryńska. Dzwoniłam kilka razy w ciągu dnia - mówi Klaudia Piasecka, uczennica IV LO. - W końcu w księgowości jedna z pracownic odpowiedziała: „pani dyrektor kazała przekazać, że nie potrzebujemy już paczek na święta. Ale przyjmiemy pieniądze".- Nie spodziewaliśmy się takiej odpowiedzi. Czujemy się zignorowani. Nie przekażemy pieniędzy, bo nie jesteśmy pewni na co zostaną przeznaczone - irytuje się Paweł.Młodzież ze swoją inicjatywą zwróciła się do innej placówki opiekuńczej. - Domu rodzinnego na Strzemięcinie - mówi Klaudia. - Bardzo ucieszyli się z ofiarowanej pomocy. I dziękowali.Pracownicy Centrum Pomocy Dziecku nie przypomiinają sobie, że rozmawiali z młodzieżą. - Żaden z nich nie odebrał telefonu z IV LO. Szkoda, że młodzież nie pofatygowała się do nas osobiście - odpowiada Maria Janowska, szefowa placówki. - To niemożliwe, żeby ktoś z nas odmówił przyjęcia pomocy. Paczki przygotowali dla nas uczniowie II LO. Odebraliśmy je. Dary przynoszą również różne instytucje, osoby prywatne. Może młodzież z IV LO zadzwoniła przez pomyłkę do innego ośrodka? To niemożliwe. - Mamy w komórce zapisany numer telefonu. Przykro nam, że tak się stało - żałuje Klaudia.