Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dom straszy na Piaskach. A może być dla sąsiadów!

redakcja
redakcja
Andrzej Sibera
Przy ul. Kazimierza Wielkiego stoi piękna willa. Opuszczona przez właścicieli zamienia się w ruinę. Są osoby, które chcą tu stworzyć przestrzeń dla sąsiadów.

Każdy sąsiad ma inną wersję. Jeden twierdzi, że od sześciu lat nikogo poza bezdomnymi w tym domu nie było. Inny, że to już dziesięć lat, odkąd willa jest pusta. Kolejna sąsiadka opowiada, że jeszcze dwa lata temu dostawała listy od właścicielki willi, przychodziły z Niemiec. Ale w listach nigdy nie pytała o budynek. Mieszkańcy sąsiedztwa mówią, że kiedyś właścicielka chciała tam zrobić dom publiczny. Ale po protestach pobliskiej parafii, szkół i mieszkańców plan się nie powiódł, a właścicielka wyjechała. Jedno jest pewne: duża willa przy ul. Kazimierza Wielkiego 37 stoi od kilku lat pusta, a właściciel nic nie robi z budynkiem, który powoli przeistacza się w ruinę.Gdy jeden z naszych Czytelników przechodził obok tego domu i mijał grupkę przedszkolaków, usłyszał "To jest ten dom, w którym straszy". Czy faktycznie w domu są duchy, tego nie wiadomo...Tę charakterystyczną willę z drewnianymi, zielonymi okiennicami każdego dnia mija mnóstwo ludzi idących chodnikiem wzdłuż torów przy ul. Kazimierza Wielkiego. Wejście na posesję jest otwarte: furtkę ktoś ukradł, a drzwi do domu wyłamał. W środku piekielny bałagan. Podłogi dużych, wysokich pokojów usłane są połamanymi meblami i szkłem. Piec kaflowy prawie całkiem rozebrany. Gdzieś w kącie leży antyczny abażur, stary telefon, kawałek jakiejś książki, spod szmat wystaje stary portret ślubny, fotografie, święte obrazki. Wszędzie walają się butelki po wódce, słoiki wypełnione niedopałkami. Na zewnątrz, za domem, też pełno śmieci.- Parę lat temu zaczęło się rozkradanie. W biały dzień obcy ludzie wynosili z willi piękne antyczne stoły, poniemieckie szafy – mówi Maria Podgórska, mieszkająca w sąsiedztwie. – A szkoda, kiedyś to był tak pięknie urządzony dom. Mnóstwo ludzi pyta mnie, czy to na sprzedaż. Pytają tak często, że aż czasem nie chce mi się już tłumaczyć, że nikt nie ma kontaktu z właścicielką. Chciałabym, żeby ktoś zrobił z tym porządek, bo nie mamy z tym domem spokoju. Dwa pożary już tu wybuchły. Śpią tutaj bezdomni, piją. Całe grupy nastolatków, czasem nawet i z piętnaście osób tam wchodzi, z dziewczynami, i siedzą całe noce - opowiada. Straż miejska ma tę willę na oku. Przyjeżdżali kilka razy, ponieważ wiedzieli, że przebywają tu bezdomni. – Ale żadnych działań podjąć nie możemy, bo to własność prywatna – objaśnia komendant Czesław Matuszak. - Boimy się, że znów ktoś ogień zaprószy i nas przy okazji podpali - mówi inna sąsiadka. - Kręcą się tam ciągle obcy ludzie, jest strach. Poza tym ten syf codziennie widzimy z okna, ciężko nam z takim sąsiedztwem – dodaje jej koleżanka. Michał Szmytkowski, młody społecznik ze stowarzyszenia Sztuka Miasta przed laty mijał willę codziennie, jeżdżąc do szkoły czy do pracy. Teraz wpadł na pomysł, jak o nią zadbać. Chce zebrać grupę wolontariuszy i uporządkować dom i teren posesji. A potem zabezpieczyć przed wandalami, w drzwiach założyć zamek, i zaprosić sąsiadów do dyskusji o tym, jak wyobrażają sobie sąsiedztwo w tym miejscu. - Wszystko po to, by nie dopuścić do totalnej dewastacji willi - mówi. - Chciałbym, żebyśmy spotkali się tu z sąsiadami na przykład na grillu, porozmawiali o tym nietypowym sąsiedztwie. Może któryś z sąsiadów weźmie klucz na przechowanie? Może w przyszłości będzie można tu zorganizować wystawę? Przecież można jakoś wykorzystać to miejsce, przy okazji dając mu drugie życie. Rozmawiałem wstępnie z mieszkańcami okolicy, wszystkim ten pomysł się spodobał - tłumaczy Michał. Zapewnia, że to działania zgodne z prawem. Dom jest otwarty, wchodząc do budynku nikt nie narusza miru domowego. - Faktycznie, dopóki właściciel nie powie „nie”, to nie ma zakazu przebywania w tym budynku. Ale myślę, że działacze powinni najpierw odszukać właściciela domu, porozumieć się z nim. Bo może się okazać, że zainwestują tam swoją energię, wykonają tam jakąś pracę, a nagle zjawi się właściciel i będzie im kazał zniknąć w pięć minut - mówi Jerzy Synowiec, prawnik i radny gorzowski. W ubiegłym roku wysłał do prezydenta interpelację w sprawie willi przy ul. Kazimierza Wielkiego. Pytał, czy miasto podejmie jakieś działania wobec niszczejącej budowli, której użytkownicy zakłócają spokój mieszkańców. Jednak kontrola inspektora budowlanego wykazała, że budynek jest w dobrym stanie technicznym i nie zagraża bezpieczeństwu. Nie jest też wpisany do rejestru zabytków. A więc jakiekolwiek decyzje co do niego może podjąć jedynie właściciel. - Możemy tylko żałować, że właściciel nic nie robi w tym miejscu, bo to jedna z najpiękniejszych willi w mieście - mówi mec. Synowiec.  

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto