Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dostał kamieniem i gazem pieprzowym w twarz

Redakcja
Ludwik Łobodziński z Dolic na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Stargardzie. Tak zakończyła się kolejna kłótnia na podwórzu.
Ludwik Łobodziński z Dolic na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w Stargardzie. Tak zakończyła się kolejna kłótnia na podwórzu. Emila Chanczewska
Dolice. Są rodziną, mieszkają na jednej posesji, ale nie potrafią się porozumieć. Pomocy szukają w prokuraturze, na policji i w sądzie.

Ludwik Łobodziński trafił ostatnio do szpitala z rozciętą głową, podbitymi i popsikanymi gazem pieprzowym oczami.
- Pobił mnie zięć żony mojego nieżyjącego brata - twierdzi Ludwik Łobodziński, emeryt z Dolic. - Kiedyś też już mnie pobił, kopnął i popchnął. Chce żebym się z ojcowizny wyprowadził. A rodzice powiedzieli, że mam tam mieszkać do śmierci.
Pan Ludwik mieszka w byłej oborze. Obok stoi dom, który jego brat postawił na miejsce rodzinnego. W nieistniejącym już domu zameldowany jest pan Ludwik. Żona zmarłego brata, mieszkająca z synem, córką i zięciem, chce się go pozbyć.
- Jeszcze trochę i będzie eksmisja i spokój - mówi pan Daniel, zięć bratowej pana Ludwika. - Zaśmiecił nam całe podwórko, slalomem trzeba chodzić. Nie ma prądu ani wody, a trzyma ze 20 kotów. Jak tupnę na któregoś, to na policję dzwoni. Mamy dwójkę małych dzieci, boimy się je wypuszczać z domu. Wyzywa moją żonę i teściową od najgorszych.
- Hoduję koty, namnożyło się ich z 15 - przyznaje Ludwik Łobodziński. - Przeszkadzają im te koty, rzucają je, trują. Przecież one zakopują swoją kupę, a posesja nie jest cała ich!
Pan Daniel nie ukrywa, że zamachnął się na pana Ludwika.
- Nie pobiłem go, tylko z rozpędu na niego wpadłem jak zobaczyłem, że na moją żonę z prętem wyskoczył i uderzył ją w rękę - tłumaczy. - On wpadł w dechy i kamienie i sam się poobijał. W sądzie będzie musiał mi udowodnić, że to ja go pobiłem. Już raz mi to zarzucał, ale nie miał świadków.
Policja zna sprawę rodzinnego konfliktu w Dolicach.
- Miejscowi policjanci interweniowali tam wielokrotnie i niestety bardzo często wezwania okazywały się bezzasadne - mówi mł. asp. Łukasz Famulski z Komendy Powiatowej Policji w Stargardzie. - W ostatnim czasie jeden z tych panów po rzekomym pobiciu trafił do szpitala. Według naszej wiedzy wypisał się na własne żądanie i nic w tej sprawie nie chciał zgłaszać. Dzielnicowy aby ustalić okoliczności był u pokrzywdzonego, który nie przejawił chęci zgłoszenia tego faktu. Następnie trzykrotnie umawiał się z nim na posterunku w Dolicach, gdzie mieszkaniec ten ani razu nie dotarł.
Za tego typu pobicie sprawca ścigany jest z oskarżenia prywatnego, jeżeli pokrzywdzonym jest osoba z rodziny, ściganie jest na wniosek. Prokuratura umorzyła sprawę dotyczącą niewpuszczenia transportu węgla pana Ludwika na posesję, ale pobiciem obiecuje się zająć.
- Jeżeli wpłynie sprawa pobicia, na pewno się tym zajmiemy - zapewnia Małgorzata Łucka, prokurator rejonowy w Pyrzycach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto