Przed rajdem Dziecięce Monte Carlo, jak przed każdym innym rajdem samochodowym, odbyła się odprawa załóg. Piloci otrzymali itinerery – jest to rodzaj mapy, który używany jest w profesjonalnych rajdach samochodowych. Przedstawione na nim są schematy wszystkich skrzyżowań i innych ważniejszych punktów trasy wraz z pokazanym kierunkiem przejazdu.
Zobacz też:
Kina plenerowe w Warszawie
Kierowcami rajdu byli właściciele aut – wolontariusze, dzieciom powierzono rolę pilotów. Każda z załóg miała w czasie przejazdu wykonać także zadania dodatkowe. Gdzieś trzeba było zanotować numer telefonu do wulkanizatora, gdzie indziej zaobserwować jakiś inny szczegół topograficzny miejsca.
Oczywiście, jak w każdym rajdzie liczył się czas przejazdu. Ale ponieważ rajd odbywał się w normalnym ruchu miejskim było także jedno dodatkowe obostrzenie: wprowadzono dolną granicę czasu – przyjechanie przed tym czasem oznaczało, że kierowca musiał łamać po drodze przepisy drogowe, za co załodze odbierana była premia punktowa.
W rajdzie wzięło udział osiem załóg i około trzydziestki starszych dzieci. Meta znajdowała się na parkingu centrum handlowego M1, przy restauracji Pizza Hut. W niej właśnie zorganizowany został dla uczestników poczęstunek oraz nastąpiło ogłoszenie wyników i wręczenie nagród.
- Udają nam się rzeczy, które realnie patrząc nie mają prawa się udać – mówi MMce Marcin Ołtarzewski, założyciel stowarzyszenia Motocykliści Dzieciom i dyrektor Rajdu. – Bo jak wytłumaczyć to, że w sobotę, dzień handlowy, przy tak wielkim i obleganym centrum handlowym, jak M1, udało nam się wydzielić spory obszar parkingu, na którym przeprowadziliśmy slalom? Jak wytłumaczyć to, że zarezerwowaliśmy połowę tamtejszej restauracji Pizza Hut? – dodaje bardzo pozytywnie zaskoczony ofiarowanym towarzyszeniu wsparciem przy realizacji tego projektu.
Próba slalomowa, o której wspominał Marcin, też była szczególna. Wymagała od kierowcy i pilota doskonałej współpracy, zrozumienia i zaufania. Kierowca prowadził swoje auto z zasłoniętymi oczami, polegając wyłącznie na wskazówkach swojego pilota.
- Kolejną naszą akcją jest coś, co również na zdrowy rozum nie powinno się nigdy wydarzyć. A jednak się stanie! Odwiedzimy z naszymi motocyklami dzieci z oddziału onkologicznego szpitala przy ul. Kasprzaka – mówi Marcin Ołtarzewski.
Jak widać na dwóch powyższych przykładach – w wolontariuszach stowarzyszenia Motocykliści Dzieciom drzemie tak wielki potencjał dobra, że nie można wobec niego pozostać obojętnym. Gratulujemy pomysłu i trzymamy kciuki za powodzenie następnych projektów.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?