Dziwne praktyki niektórych taksówkarzy

Problem polega na tym, że jeżdżąc często z punktu A do punktu B (z domu do pracy) – nawet kilkanaście, czasem tylko kilka razy w miesiącu, zdarza się tak (prawie zawsze), że płacę inną cenę za tę przyjemność. Trasa jest ta sama, więc nie sądzę, aby zmienna opłata wynikała z dłuższej przejażdżki. Zresztą staram się interweniować, gdy widze, że jakiś pan próbuje zwiększyć ilość kilometrów wybierając dziwne objazdy. Rozumiem, że stawki zapewne są różne za kilometr. OK. Ale żeby zwyczajnie doić klientów to już jest zwykłe chamstwo! Przykładowa sytuacja: jadę tą trasą co zwykle. Z centrum na os. Zawadzkiego „Zośki”. Jest lekki korek. Dosłownie chwilowy, światła. Podczas oczekiwania, czyli gdy auto się nie porusza, licznik pokazuje 7 zł. Gdy tylko Taksiarz wrzuci jedynkę i ruszy do przodu, nagle na liczniku pokazuje się 16 zł. Skąd te 9 zł? Oczywiście wiem – tu zwracam się do osób, które będą chciały mi wytłumaczyć tajniki funkcjonowania samochodu – że podczas stania gdy ma się włączony silnik, auto także spala paliwo. Ale chwilowe oczwkiwanie na zielone światło ma kosztować 9 zł?! Nie wiem o co tu chodzi. Czy te liczniki są jakieś oszukanie, czy to niektórzy Taryfiarze coś kręcą przy swoich maszynach, ale jest to trochę podejrzane. Proponuję, by odpowiednie służby się tym zajęły. To jest przecież tylko Zielona Góra, a nie na przykład Warszawa, gdzie za przejazd z lotniska czy dworca do centrum, taksówkarze potrafią pobrać nawet około stówy z biednego turysty. Radzę uważać. Mnie zaczyna to pomału denerwować i, jak teraz już muszę korzystać z taksówki, to sprawdzam kilometry. Zawsze to ułatwi mi sprawdzenie z cennikiem i końcowym wynikiem.