Ekologiczne wychowanie dziecka. Moda, która się sprawdza

Wiejskie jajeczka, jarzynki z ekologicznego gospodarstwa, środki czystości zawierające jak najmniej chemii – gdy na świat ma przyjść dziecko, często zmienia się punkt widzenia przyszłych rodziców. Nagle zaczynamy zauważać, ile syntetycznych produktów jest w naszym życiu, że żywność jest pełna konserwantów i ulepszaczy smaków, że współczesna zabawki najczęściej są z plastiku.– A jednocześnie na wizytę u dziecięcego alergologa czy gastrologa czeka się miesiącami, bo dzieciątka niemal od urodzenia cierpią na alergie czy refluks – mówi Joanna Charyton, mama dwuletniej Oli.Czytamy etykietyPani Joanna przyznaje, że przeraziła się, gdy jeszcze w ciąży zaczęła myśleć o tym, jak zapewnić swojej córeczce zdrowy start w życie. – Wiedziałam, że mam się zdrowo odżywiać. I wpadłam w paranoję – śmieje się dziś. – Bo co w dzisiejszych czasach oznacza zdrowe odżywianie? – zastanawia się.Wtedy wiedziała na pewno, że musi zrezygnować z fast foodów, które uwielbiała. I z picia gazowanych napojów. A jej wizyty w sklepach spożywczych przeciągały się w nieskończoność. – Czytałam wszystkie etykiety – mówi.Nauczyła się gotować. Bo postanowiła, że nie będzie swojego dziecka karmiła przecierami ze słoiczków. – No i pojechałam do rodziny na wieś. Uśmiechnęłam się i poprosiłam o cykliczne dostawy jajek od szczęśliwych kurek, swojskiego twarogu... – mówi pani Joanna. – A ciocia od czasu do czasu dorzucała do tego dwa kilo szynki, indyka, kurczaka.Owszem, dziś się zdarza, że Ola zje owocowy deserek ze słoiczka.– Zwłaszcza na spacerze. Bo w końcu postanowiłam nie dać się zwariować – mówi pani Joanna.Na drewnianym rowerkuEkologicznych rodziców jest coraz więcej – również w Białymstoku. Zgodnie podkreślają, ze ekologia to nie tylko zdrowe odżywianie. To po prostu styl życia – w zgodzie z naturą i z samym sobą. Styl życia, który wychodzi na zdrowie.– Szanujemy siebie, swoje dzieci, a przy okazji dbamy o planetę – mówi Agnieszka Matulewicz, białostocka ekomama czteroletniego Patryka i rocznego Damiana.Po pierwsze, pani Agnieszka zrezygnowała z jednorazowych pieluch.– Nie zdecydowałam się oczywiście na tetrę, bo to już nie te czasy. Za szybko żyjemy, żeby moc poświęcać kilka godzin dziennie na pranie i gotowanie tetrowych pieluszek. Stosowałam nowoczesne wielorazowe pieluszki, z wymiennym wkładem – tłumaczy.Do prania dziecięcych ubranek pani Agnieszka nie używała też popularnych proszków czy płynów.– Zamawiam przez internet orzechy do prania – zero chemii, wszystko w 100 procentach naturalne. Tyle tylko, że nie nadają się do prania białych rzeczy – mówi pani Agnieszka.Całą rodzinę zadziwiła, gdy po urodzeniu pierwszego syna oświadczyła, że nie będzie kupowała wózka. – Kupiłam za to chustę, a potem dobre atestowane nosidełko. Mama oczywiście przytargała mi do domu pożyczony od koleżanki wózek, ale tak naprawdę to sama w końcu dała się przekonać do nosidełek i używała ich, gdy wychodziła z wnukiem na spacer.Na co dzień pani Agnieszka nie używa gotowych mieszanek przypraw, żywności wysoko przetworzonej, nie kupuje gazowanych napojów, a soki robi sama. Jeśli musi kupić coś plastikowego – sprawdza, czy pochodzi to z recyklingu albo czy może być mu poddane. I bardzo pilnuje segregowania śmieci w domu. – Zabawki też staram się kupować ekologiczne. Fajnych rzeczy spełniających moje wymogi jest naprawdę mnóstwo. Wystarczy poszukać, przede wszystkim w internecie, jak na ekologiczną, ale nowoczesną mamę przystało – śmieje się.Jej synowie bawią się więc drewnianymi klockami, drewnianymi modelami samochodów, jeżdżą na drewnianych rowerkach i hulajnogach. – Ale starszy, Patryk, przynosi już marzenia o zabawkach z przedszkola. Opowiada o plastikowych modnych samochodach, robotach i tak dalej. No i dostaje je. Bo w imię ekologii nie będę wychowywać nieszczęśliwego dziecka – mówi pani Agnieszka.