Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gabrielle Zevin o śmierci i nadziei. Wywiad z autorką książki "Gdzie Indziej"

Karolina Eljaszak
Karolina Eljaszak
mat. prasowe
Wywiad z Gabrielle Zevin , autorką książki "Gdzie Indziej". Pisarka mówi o inspiracjach do książki o śmierci nastolatki. Dowiedzcie się, skąd pomysł na tak trudną powieść, i jak to się wszystko kończy...

W swojej nowej, niezwykle pomysłowej i inteligentnej powieści Gdzie Indziej Gabrielle Zevin opisuje zaświaty jako miejsce, w którym ludzie zamiast się starzeć, młodnieją, aż znowu stają się niemowlakami, a później są odsyłani na Ziemię, by ponownie się narodzić.

Zaprzyjaźniona z Teenreads.com pisarka Carolyn Juris rozmawiała z Zevin o inspiracjach stojących za tą książką i jej znaczeniu, a także o powodach, dla których zdecydowała się pisać dla nastoletnich odbiorców. W wywiadzie Zevin dzieli się swoimi refleksjami na temat życia po śmierci, psiej mądrości, a także wspomina o wymarzonej obsadzie aktorskiej, gdyby jej książka została kiedyś zekranizowana.

Wygraj książkę "Gdzie Indziej" »

Teenreads.com: W Gdzie Indziej tworzysz barwny obraz życia po śmierci. Czy sama wierzysz w jego istnienie, a jeśli tak, czy przypomina ono krainę z książki?

Gabrielle Zevin: Cóż, pewnie mogłabym się nad tym długo rozwodzić, ale jeśli chodzi o czas i przestrzeń, odpowiem krótko. Chociaż mam nadzieję, że coś się z nami dzieje po śmierci, jedynym życiem, o którym wiem na pewno, że istnieje, jest to tutaj, na Ziemi. Nie muszę dodawać, że skoro nigdy nie byłam w zaświatach, tak naprawdę nie mam pojęcia, jak mogłyby one wyglądać. Z pewnością byłaby to niesamowita niespodzianka, gdyby przypominały Gdzie Indziej. Zresztą dla mnie Gdzie Indziej nigdy nie było poświęcone życiu po śmierci – stanowiło ono wyłącznie pretekst do omówienia najważniejszych spraw w tym życiu.

TRC: Twoja główna bohaterka Liz umiera tuż przed swoimi szesnastymi urodzinami. Kiedy przybywa do Gdzie Indziej i dowiaduje się, że będzie młodnieć, dopóki nie narodzi się na nowo, jej pierwszym zmartwieniem jest to, że nigdy nie skończy szesnastu lat i nie dostanie prawa jazdy. Co jeszcze kojarzy Ci się z szesnastymi urodzinami i dlaczego wybrałaś dla swojej bohaterki akurat taki wiek, a nie równie przełomowe 13 lub 18 lat?

GZ: Kiedy pisałam Gdzie Indziej, zbliżały się moje dwudzieste szóste urodziny, więc wydaje mi się, że odwoływałam się trochę do własnego życia sprzed dziesięciu lat. Poza tym uważam, że przełom piętnastego i szesnastego roku życia to bardzo ciekawy czas – biologicznie (a czasami także emocjonalnie) jesteśmy już dorośli, a jednak w większości przypadków nadal mieszkamy z rodzicami i jesteśmy traktowani jak dzieci. Pamiętam, że jako szesnastolatka byłam strasznie niecierpliwa – nie mogłam się już doczekać, by wyprowadzić się z domu, poznać nowych ludzi i spróbować wszystkiego. Po prostu stać się dorosłą. Pod tym względem bardzo przypominam Liz, oczywiście wykluczając element śmierci! W wieku osiemnastu lat z punktu widzenia prawa jesteśmy dorośli i większość z nas nie mieszka już z rodzicami, a jako trzynastolatki zbyt dużo czasu spędzamy w domu. Chciałam, żeby Liz dopiero znajdowała się u bram dorosłości. Wiedziałam, że odwrotne starzenie się będzie najbardziej odczuwalne dla bohaterki, która tak naprawdę nigdy nie osiągnęła dorosłości, ale ma dostatecznie dużo lat, by dokładnie wiedzieć, co ją ominęło.

TRC: Liz z Gdzie Indziej mocno przywiązuje się do Owena, który zmarł dziesięć lat wcześniej. Chociaż w wyniku procesu odwrotnego starzenia się Owen wydaje się raptem kilka lat starszy od Liz, w rzeczywistości dzieli ich doświadczenie przeszło 20 lat życia (także tego po śmierci). Czy sądzisz, że wiek metrykalny odgrywa w związkach mniejszą rolę niż wiek emocjonalny?

GZ: Uważam, że oba te czynniki są ważne. Ale kiedy człowiek jest już naprawdę dorosły, wiek emocjonalny odgrywa pewnie większą rolę dla sukcesu związku. Wierzę, że zewsząd otacza nas miłość, tyle że nie zawsze pojawia się ona we właściwym czasie i wtedy, gdy jest nam to na rękę. Moim zdaniem Liz i Owena bardziej niż podobny wiek zbliżyło przebywanie w tym samym miejscu.

TRC: Kiedy mieszkańcy Gdzie Indziej mówią o odwrotnym starzeniu się i procesie ponownych narodzin, ich język naśladuje sposób, w jaki my rozmawiamy o życiu i śmierci. Na przykład kiedy Liz uwalnia swojego psa Sadie, mówi: „(...) od jakiegoś czasu Sadie nie była sobą i wiedziałam, że wcześniej czy później to musi nastąpić”. Czy był to Twój celowy zabieg, czy naturalny rezultat pomysłu na Gdzie Indziej?

GZ: Odpowiedź ponownie brzmi: i jedno, i drugie. Był to celowy zabieg i jednocześnie naturalny rezultat mojego pomysłu na Gdzie Indziej. Kiedy Liz przybywa do Gdzie Indziej, tak naprawdę nie jest już martwa. Żyje, ale wszyscy z jej „dawnego” życia odeszli. A zatem język Gdzie Indziej musiał naśladować język naszego świata. Zawsze chciałam, by Gdzie Indziej było jak najbardziej podobne do Ziemi. Tylko w ten sposób historia mogła emocjonalnie przemawiać do czytelników, którzy nigdy nie byli Gdzie Indziej, innymi słowy, do wszystkich! Właśnie dlatego większość rzeczy, które znajdują się Gdzie Indziej, można też znaleźć na Ziemi.

TRC: Sadie jest jednym z kilku psów odgrywających ważną rolę w Gdzie Indziej, a wielu mieszkańców tego miejsca posługuje się psim językiem. Na końcu książki dziękujesz swojemu mopsowi, Mrs. DeWinter, „która każdego dnia usiłuje Cię nauczyć języka psów”. Czego twoim zdaniem moglibyśmy się nauczyć od psów, gdybyśmy rozumieli ich język?

GZ: Psy potrafią być o wiele szczęśliwsze niż ludzie, i to nie dlatego, że są od nas mniej skomplikowane. Uważam, że chociaż nie posługują się słowami, są bardziej ekspresywne od nas. Łatwiej jest im okazywać miłość czy przebaczać, za to trudniej być dwulicowym. Z drugiej strony, mój pies nie jest w stanie zrozumieć najprostszych zasad tańca – prawdę mówiąc, uważa go za coś mocno podejrzanego.

TRC: W drodze do Gdzie Indziej Liz spotyka Curtisa Jesta, wokalistę swojej ulubionej kapeli. Po dotarciu na miejsce spotyka babcię, która zmarła przed jej narodzinami. Kogo ty chciałabyś zobaczyć w zaświatach, zakładając, że znaleźlibyście się tam równocześnie?

GZ: Dziadek ze strony mojego taty zmarł na raka płuc, zanim przyszłam na świat, więc bardzo chciałabym się z nim spotkać. Chciałabym też odnaleźć swojego psa, który najprawdopodobniej odejdzie przede mną.

TRC: Mieszkańcy Gdzie Indziej pracują, ale zwykle wykonują zawody z zupełnie innych dziedzin niż te za życia (John Lennon został ogrodnikiem, a Marilyn Monroe terapeutką). Czy gdybyś miała jutro trafić Gdzie Indziej, w dalszym ciągu chciałabyś pisać, czy może interesowałby Cię inny rodzaj kariery?

GZ: Myślę, że wspaniale byłoby zostać kucharzem, bibliotekarką, nauczycielką, weterynarzem, licytatorem lub architektem, ale gdybym jutro umarła, pewnie pozostałabym pisarką. Jedną z największych zalet pisarstwa jest to, że mogę pośrednio doświadczać wielu różnych profesji. Z drugiej strony nie mogę stwierdzić z całą pewnością, że do końca życia będę zawodową pisarką – nigdy nie wiemy, co nas spotka, dzięki czemu mamy szansę spróbować w życiu wielu różnych rzeczy.

TRC: Twoja poprzednia powieść Margarettown jest przeznaczona dla dorosłych czytelników. Czy pisząc Gdzie Indziej, od razu wiedziałaś, że będzie to książka dla młodzieży, czy po prostu tak wyszło?
GZ: Nie byłam pewna, kto stanie się odbiorcą tej książki, przynajmniej nie od razu. Chciałam tylko napisać powieść, która zaciekawi mnie, mojego chłopaka i może jeszcze moich rodziców. Nie myślałam o niej jako o powieści młodzieżowej, chociaż zauważyłam, że wiele spośród najciekawszych książek poruszających temat żałoby i śmierci należy do tego gatunku – mam tu na myśli moją ulubioną Pajęczynę Charlotty, Most do Terabithii czy nawet Harry’ego Pottera. Jednak patrząc wstecz, wydaje mi się, że od samego początku coś mnie ciągnęło w stronę nastoletnich odbiorców. Nawiasem mówiąc, najpierw napisałam Gdzie Indziej, ale to Margarettown opublikowano jako pierwsze, co samo w sobie wydało mi się dziwne i trochę na opak.

TRC: Film, do którego napisałaś scenariusz, Conversations With Other Women (Rozmowy z innymi kobietami), miał niedawno swoją premierę podczas Festiwalu Filmów Telluride. Czy wyobrażasz sobie Gdzie Indziej przeniesione na ekran, a jeśli tak, których aktorów widziałabyś w rolach głównych bohaterów?

GZ: O tak, wyobrażam sobie! Podejrzewam jednak, że w roli Liz prawdopodobnie zostałaby obsadzona jakaś cudowna, nikomu nieznana aktorka (lub też kilka coraz młodszych nikomu nieznanych aktorek). Helena Bonham Carter (z filmów Fight Club oraz Big Fish) zagrała w filmie nakręconym według mojego scenariusza Conversations With Other Women i bardzo chciałabym ją zobaczyć w roli żony Owena, Emily. Zawsze też wyobrażałam sobie Rhysa Myersa albo może Colina Farrella jako Curtisa Jesta, chociaż, szczerze mówiąc, nie warto zbytnio wiązać konkretnego aktora z żadną postacią. Jak też wcześniej wspominałam, jestem właścicielką mopsa, który wprost idealnie nadawałby się do roli Lucy.

TRC: Nad czym teraz pracujesz? Masz w planach kolejną powieść, scenariusz, a może coś zupełnie innego?

GZ: Wkrótce powinny się rozpocząć zdjęcia do filmu opartego o jeden z moich scenariuszy − Vamp, historii miłosnej nastoletniej wampirzycy. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Poza tym piszę kolejną książkę czy dwie. Planuję też zrobić serię śniegowych kul dla rodziny i przyjaciół. I chodzić na długie spacery z moim psem. Poza tym chciałabym wymyślić jakiś mądry i użyteczny sposób, by pomóc mieszkańcom Louisiany, ale nie wiem jeszcze, co to dokładnie będzie.

Źródło: www. teenreads.com

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto