Gangsterzy okupowanej Warszawy. Strzelaniny, przemyty i kradzieże. Tak wyglądała wojenna rzeczywistość
Żółwie z Kercelaka
Gdyby nie czarny rynek, ludność Warszawy z pewnością jeszcze bardziej ucierpiałaby podczas wojny. Do wielu plag, które i tak na nią spadły, doszedłby jeszcze głód na katastrofalną skalę. Zgodnie z niemieckimi zarządzeniami każdemu mieszkańcowi musiała wystarczyć taka ilość żywności, jaka należała mu się według wyznaczonego w systemie kartkowym przydziału. Kłopot w tym, że były to racje głodowe. Przykładowo na początku 1941 r. dzienna „kartkowa porcja” miała wartość energetyczną 611 kalorii dla polskich i 237 dla żydowskich mieszkańców miasta. Tymczasem oblicza się, że fizjologiczna norma człowieka, w zależności od charakteru jego pracy, powinna wynosić 2400 kalorii. Żeby przeżyć, warszawiacy musieli więc zdobywać pożywienie nielegalnie. Tym bardziej że na kartki w koncesjonowanych sklepach można było dostać tylko skromną paletę produktów, jak chleb, marmolada, kartofle i sól. Podstawowymi dostawcami czarnorynkowej żywności do miasta byli tzw. szmuglerzy, opiewani później w filmie „Zakazane piosenki”. Najczęściej procederem tym parały się żony tramwajarzy, dozorców i robotników, mające rodziny lub kontakty w podmiejskich wsiach. Ich „szlaki przerzutowe” biegły wzdłuż tras kolei dojazdowych. Każdy region podstołeczny miał, jak wspomina Symeon Surgiewicz w „Warszawskich ciuchciach”, swoją specjalizację: „Karczew, zwany w gwarze okupacyjnej »Prosiakowem«, był główną bazą zaopatrzenia Warszawy w tłuszcze, mięso i wyroby mięsne. […] Jabłonna i jej okolice zamienione zostały w rozległą wytwórnię wódek. […] Stąd szły też warzywa. Rembertów dla odmiany był monopolem tytoniowym. Tu także wyrabiano bibułkę, tak popularną w tamtych czasach. […] Radzymin nie miał określonego oblicza. Były tu bimbrownie, ale nie na skalę przemysłową, wywożono trochę mięsa, jarzyn, owoców. Piaseczno i Góra Kalwaria dostarczały stolicy mąkę, pieczywo w dużych ilościach oraz trochę mięsa. Grójec, Brzostowiec i Nowe Miasto nad Pilicą to ogromne bazy mąki, kaszy, pszenicy, kartofli i mięsa. Kolejką grójecką dowożono do Warszawy największe ładunki. Całymi wagonami, niemal transportami jechały nielegalne towary do miasta”.