Jedzie do Turcji na longboardzie. W Warszawie zatrzymała go pogoda. Rusza jednak dalej

- Z rodzinnego miasta wyruszyłem w czwartek. Złapałem stopa i zajechałem 30 kilometrów. Chciałem dotrzeć do odległego około 100 km Białegostoku. Niestety wystartowałem trochę zbyt późno. Zaczęło się ściemniać, nikt się nie zatrzymywał, a ja miałem do celu około 70 km. Musiałem więc zawrócić, bo był straszny mróz - mówi o niezbyt udanym początku swojej podróży Dawid „Wilk” Herman, jeden z pionierów longboardingu w Polsce, który z deską i plecakiem wybiera się to Turcji.

- Longboard Tramp Expedition nawiązuje do najlepszych wzorców z czasów Wielkiego Kryzysu w USA, kiedy to miliony robotników przemierzało kontynent amerykański w poszukiwaniu pracy. Czasy się zmieniły, pracy trochę jest, ale kiepsko płacą, więc trzeba ruszyć w drogę, żeby chociaż było fajnie - pisze na fanpage'u projektu Longboard Tramp Expedition podróżnik.

Dawid swoją podróż planował od początku marca. Dla zabawy założył fanpage, który dość szybko polubiło prawie 200 osób. Początkowo chciał informować najbliższych znajomych. Później o inicjatywie dowiadywali się kolejni ludzie. Codziennie przybywa kilku-kilkunastu fanów. Kilka firm wyraziło chęć współpracy z "Wilkiem". Dostał od nich koszulki, bluzy, a nawet deskę. W zamian dostał kilka vplepek, których przyklejenie w egzotycznych miejscach ma uwiecznić jego podróż.

Jak mówi longboarder sporo informacji na temat warunków i potrzebnych rzeczy znalazł na forach internetowych. - Dowiedziałem się na przykład, że w Rumunii jest dużo bezdomnych psów. Dowiedziałem się, że żeby się od nich opędzić dobrze jest mieć gaz pieprzowy - mówi. Ma ze sobą oczywiście longboard, dobry śpiwór, karimatę, profesjonalny namiot, małą kamerkę, ochraniacze, kask, wojskowe racje żywnościowe.

Początkowo plan wyglądał następująco: wyrusza około 17 marca, zatrzymuje się u znajomych lub nocuje w namiocie. - Najtrudniej byłoby w Polsce i na Słowacji. Pewnie marzłbym nocami, ale dałbym radę. Gdyby wiosna przyszła tak, jak miała przyjść - mówi Dawid.

Niestety, tak jak nas wszystkich, Dawida zaskoczyła na wiosnę zima. - Byłem przygotowany na kilka stopni powyżej zera, a nie na kilkanaście poniżej - mówi rozgoryczony. - SNOWboard Tramp Expedition, czyli gdzie ta wiosna jest?! - tak brzmi ostatni wpis na fanpage'u inicjatywy.

To nie jest pierwsza nietypowa wyprawa „Wilka”. Brał już udział w kilkudniowym surwiwalu, przejechał rowerem z Mazur nad morze. - Kilka lat temu mieszkałem w Bydgoszczy tuż przy lesie. Czasami, brałem psa i szedłem w las z zamiarem zgubienia się. Nie udało się zbyt wiele razy – śmieje się longboarder.

Niezależnie od pogody do Polski zamierza wrócić 20 kwietnia na zawody longboardowe, które odbędą się w Karpaczu. - Po prostu będę miał mniej czasu na podróż - wyjaśnia. Longboarder rozważał dotarcie do Gruzji, jednak pogoda pokrzyżowała mu plany. Trasa będzie wiodła przez Słowację, Węgry, Rumunię i Bułgarię. Z powrotem zamierza zahaczyć o Serbię, Austrię i Czechy. I to wszystko bez ani jednego zaplanowanego noclegu. - Nie po to biorę ciężki namiot i śpiwór, żeby z nich nie korzystać - śmieje się Dawid. - Jakbym miał jakieś problemy, to zawsze mogę zwrócić się o pomoc w załatwieniu noclegu do jakiejś miejscowej parafii. Z opowieści wiem, że księża rzadko odmawiają - mówi.

Przed samym wyjazdem chce jeszcze przebrać rzeczy ze swojego plecaka. - Okazało się że mam ich za dużo. Wszystko waży około 20 kg. Z takim plecakiem można iść 10 km, ale ja nie jestem pewien jak będzie wyglądała droga - wyjaśnia. Najbardziej jednak irytuje go zimowa aura. W żołnierskich słowach wzywa zimę, żeby już odeszła. Dołączamy się do apelu.

Wielkanoc 2013
Koszyk ze święconką: jak go przygotować	Sztuka zdobienia wielkanocnych jaj	Pomysły na dekoracje świąteczne	7 pokarmów do święconki