Kierowca wyrwał wąż od dystrybutora LPG

Na stacji benzynowej Orlenu przy ul. Bydgoskiej w Stargardzie, późnym wieczorem w ostatnią sobotę zaczął ulatniać się gaz. - Przyczyną zerwania węża do tankowania LPG była nieostrożność kierowcy, który po samowolnym zatankowaniu gazu - mimo znajdującego się na dystrybutorze napisu "zakaz samoobsługi" - próbował odjechać zapominając odłączyć zawór od auta - wyjaśnia Arkadiusz Ciesielski, rzecznik PKN Orlen. - W efekcie uszkodzenia węża spowodował automatyczne odcięcie emisji gazu przez zawory bezpieczeństwa.Według jego relacji, pracownik stacji powiadomił straż pożarną, kierownika stacji, który zamknął zawory na zbiornikach. Dwa zastępy stargardzkich strażaków spędziły na stacji aż 2,5 godziny. Prawie tyle czasu strażacy czekali na klucz. Następnie podjęli decyzję o siłowym otwarciu skrzynki, za pomocą łomów.- Przy wyrwaniu węża uszkodzony został zawór wylotowy i tamtędy wypływał gaz, co było widoczne także gołym okiem, bo nastąpiło jego mrożenie - mówi st. kpt. Sławomir Łagonda, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Stargardzie. - Stwierdzony przez ratowników wypływ gazu był nieduży, nie było potrzeby ewakuacji mieszkańców, ale też nie mogliśmy sobie pozwolić na dłuższe oczekiwanie.Zdaniem straży, nie do końca nastąpiło automatyczne odcięcie gazu, pojawił się też problem z kluczem do obudowy dystrybutora. Zdaniem rzecznika Orlenu, było inaczej.- Ingerencja straży w celu otworzenia klap obudowy dystrybutora odbyła się przed otworzeniem go za pomocą klucza, który znajdował się na stacji w pomieszczeniu kierownika obiektu - twierdzi Arkadiusz Ciesielski. - Zdaniem obsługi technicznej, nie było konieczności natychmiastowego otwierania dystrybutora, ponieważ emisja gazu została zablokowana przez zawory bezpieczeństwa. Doceniamy reakcję straży, która podjęła szybką decyzję zgodnie z własną procedurą postępowania w takich sytuacjach.- Gaz jest zawsze niebezpieczny - podkreśla st. kpt. Łagonda.Emilia Chanczewska