Kilkaset śniętych ryb pływa w Stawikach

Wczoraj przed południem na miejscu sprawę badali przedstawiciele Wydziału Ochrony Środowiska Urzędu Miejskiego i administratora czyli Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Raport w tej sprawie sporządziła także straż miejska. O sprawie powiadomiono sosnowiecki sanepid. Jak się okazało sprawcą zamieszania było sosnowieckie koło... Polskiego Związku Wędkarskiego.

- Po interwencjach mieszkańców jakie dotarły do straży miejskiej, wczoraj przed jedenastą byliśmy na wizji lokalnej. Potwierdziła się informacja, że w zbiorniku znajdują się śnięte ryby. Nie ulega wątpliwości, że muszą zostać zebrane, aby nie doprowadzić do zagrożenia - powiedziała nam wczoraj Wanda Orlińska, naczelnik wydziału Ochrony środowiska sosnowieckiego Urzędu Miejskiego.

Dlatego zobowiązanie do takich czynności zostanie skierowane do MOSiR jako administratora obiektu. O śniętych rybach powiadomiony został przez mieszkańców drogą elektroniczną także sosnowiecki sanepid.

- Nie jesteśmy instytucją właściwą do badania przyczyn zalegania na dnie zbiornika wodnego śniętych ryb. Dlatego apeluję na przyszłość, aby tego typu powiadomienia kierować bezpośrednio do Wydziału Ochrony Środowiska. Skróci to czas reakcji stosownych służb - mówi nam lek. med. Zbigniew Cebo, powiatowy inspektor sanitarny w Sosnowcu.

Wędkarze, dla których staw jest ulubionym miejscem spędzania wolnego czasu, zauważyli nieżywy narybek w sobotę, a mimo tego nie mają obaw związanych z wędkowaniem.

- Śnięte ryby są tylko w okolicach pomostu. Gdyby występowały w różnych miejscach stawu mielibyśmy uzasadnione obawy, że coś je zatruło. W innym wypadku prawdopodobnie nie ma niebezpieczeństwa. Zresztą nikt nas nie przestrzegał o niebezpieczeństwie - mówi Janusz Fabryczny, który od lat wędkuje na Stawikach.

Skąd się więc wzięły w zbiorniku śnięte ryby?

- Ale nie ma o czym mówić. Już kontaktowaliśmy się z Polskim Związkiem Wędkarskim, który zarybiał akwen. Informowali nas chyba w czwartek, że może wystąpić taka sytuacja i obiecali uprzątnąć to, co nie przeżyje transportu - usłyszeliśmy w MOSiR.

Kazimierz Kawczyński, wiceprezes sosnowieckiego PZW ds. gospodarczych potwierdza, że otrzymali z gospodarstwa rybackiego w okolicach Przeczyc ryby, do wypuszczenia w Stawikach. - Część już w sieci była słaba i mieliśmy obawy, czy mimo urządzeń natleniających, przeżyją transport. Ponieważ narybek dostaliśmy za darmo, warto było zaryzykować - mówi Kawczyński. Obiecuje, że prawdopodobnie dzisiaj, najdalej w środę lub czwartek problem przestanie istnieć.

- Rozumiem zaniepokojenie mieszkańców, ale mogę zapewnić, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa epidemiologicznego, a tym bardziej nie występuje zanieczyszczenie zbiornika żadnymi substancjami chemicznymi - kończy.

Katastrofa w Sosnowcu już była

Przyducha, czyli brak tlenu w wodzie, doprowadziła do prawdziwej katastrofy w Stawikach zimą 2006 roku.

Z powodu braku wystarczającej liczby przerębli kilkanaście ton rozkładających się ryb wypłynęło wówczas na powierzchnię wraz z kruszącą się w kwietniu krą. Pierwsze zdechłe ryby zobaczyli podczas rutynowej kontroli zbiornika ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.

W pierwszej kolejności zginęły ryby wymagające wysokiego natlenienia wody, czyli drapieżniki. Najpierw sandacz i okoń, potem szczupaki.

Wiele z nich miało ponad metr długości. Wyłowiono w trakcie akcji oczyszczania zbiornika także suma mierzącego 130 cm oraz wiele tołpyg i amurów. Nie wytrzymały braku tlenu także karpie.