Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mayoral: Kontrakt podpisałem z Polonią, a nie z trenerem José Mari Bakero

Cezary Kowalski
Andreu Mayoral
Andreu Mayoral Bartek Syta
Z Andreu Mayoralem, piłkarzem Polonii Warszawa, rozmawia Cezary Kowalski.

Podobno był Pan jednym z powodów, dla których José Mari Bakero stracił pracę w Polonii. Właściciel klubu miał pretensje, że trener foruje swojego rodaka, który okazuje się transferowym niewypałem.
Nie wierzę, że tak było. Po pierwsze wcale nie czułem się traktowany wyjątkowo. Pod drugie ja w ogóle Bakero wcześniej nie znałem. Przyjechałem do Warszawy i dopiero wtedy poznałem trenera. Podpisałem kontrakt z klubem, a nie z Bakero. Dlatego nie można mówić, że byłem jego człowiekiem.

W ostatnim meczu z Arką w Gdyni następca Bakero Paweł Janas nieoczekiwanie wystawił Pana w pierwszym składzie i okazało się, że był Pan najlepszy na boisku.
To najlepszy dowód, że wcześniejsza teza jest niesłuszna. Tu nie chodziło o Andreu.

A o co konkretnie chodziło?
Nie wiem i szczerze mówiąc, to nie moja sprawa. Ja chcę grać dla Polonii jak najlepiej. Wiążę przyszłość z tym klubem.

Zupełnie niedawno wydawało się, że podzieli Pan los Bakero.
Nie będę ukrywał, że byłem w trudnej sytuacji. Gazety pisały, że już po mnie, ale ja wierzyłem, że nowy trener da mi jednak szansę.

Czyta Pan polskie gazety?
Pewnie, że tak. Przy pomocy tłumacza. Trzeba wiedzieć co się wokół człowieka dzieje.

Jakie są różnice w pracy Bakero i Janasa?
Dość duże. Przede wszystkim teraz gramy na dwóch rozgrywających. Myślę, że Janas chce ustawić zespół bardziej ofensywnie. Mamy grać piłką i dużo podawać prostopadle do przodu. Podoba mi się to. Świetnie czuję się u boku Patryka Rachwała czy Marcelo Sarvasa.

Kiedy przychodził Pan do Polonii, wszyscy liczyli, że będzie Pan taką namiastką Xaviego czy Iniesty. Tak jak oni jest Pan przecież ze szkółki Barcelony.
W Barcelonie wszyscy zawodnicy od najmłodszych lat są szkoleni do gry w tym samym systemie. Pewne podobieństwa zachowań graczy tam wytrenowanych na pewno są. Nas pomocników uczy się, aby przede wszystkim nie tracić piłki. Jak najdłużej się przy niej utrzymać, a w końcu, w odpowiednim momencie, zaatakować i otworzyć partnerowi drogę do bramki. Myślę, że moje ostatnie podania w Gdyni do Mierzejewskiego czy Gołębiewskiego były niezłe. Wcześniejszy mecz z Zagłębiem Lubin też wyszedł mi przyzwoicie. Asystowałem przy bramce Smolarka. Gdybym grał dokładnie tak jak Xavi czy Iniesta, to pewnie byłbym teraz miejsce w zespole Guardioli. Moje losy potoczyły się jednak inaczej.

Utrzymuje Pan kontakty z obecnymi gwiazdami Barcelony? Spędził Pan przecież w tym klubie ponad dwanaście lat.
Nie będę opowiadał, jacy to moi wielcy przyjaciele. Prawda jest taka, że obecnie bardziej związany czuję się ze Sportingiem Gijon, w którym grałem ostatnio. Wynikami tej drużyny jestem zainteresowany, na bieżąco śledzę losy kolegów.

Nie ma chyba drugiej tak bezbarwnej drużyny Primera Division...
To nie jest zespół klasy Realu czy Barcelony. Dlatego trener Manuel Preciado, który prowadzi drużynę od czterech lat, musi dobierać taką taktykę, aby jakoś zdobywać punkty. W Sportingu zawsze wynik kręci się wokół remisu. Jak wygrywa, to 1:0, jak przegrywa, to najczęściej jedną bramką.

Właśnie z Barceloną przegrał na Camp Nou 0:1. Trener Realu Madryt Jose Mourinho zarzucił rywalowi Barcy, że ten celowo wystawił rezerwowy skład?
Nie wierzę w teorię Mourinho, który uważa, że słabsze kluby oddają zwycięstwa Barcelonie bez walki, tylko po to aby Real nie miał szansy na mistrzostwo. To zbyt skomplikowana teoria, żeby mogła być praw-dziwa. Mourinho musi szokować, bo takie zachowanie wpisane jest w jego nazwisko.

Barca gra w tym sezonie słabiej. Przegrała z Herculesem, zremisowała z Mallorcą i Rubinem Kazań. To początek głębszego kryzysu?
Trudno jest znaleźć taki sam entuzjazm w trzecim z rzędu sezonie po dwóch takich, w których wygrywało się niemal wszystko. Drużyna Guardioli może nie być już tak efektowna jak dotychczas, wciąż ma jednak najlepszych na świecie zawodników. Sądzę, że walka o tytuł tym razem będzie znacznie bardziej zacięta niż ostatnio. Ale i teraz Barcelona wygra ligę. Nie wierzę w zbierający coraz lepszych zawodników Real Madryt ani w prowadzącą obecnie Valencię.

Wróćmy do Polski. Zdaje Pan sobie sprawę, że właściciel klubu Józef Wojciechowski wręcz żąda od drużyny mistrzostwa.
Wciąż uważam, że stać nas na to. Bylibyśmy wyżej w tabeli, gdyby nie kilka przypadków, takich jak błąd sędziego w Gdyni, który nie dał czerwonej kartki bramkarzowi, czy kilka niewykorzystanych idealnych sytuacji do zdobycia gola. Ale i tak uważam, że ten zespół się rozwija. Kiedy przychodziłem tu wiosną, graliśmy gorzej.

Dobrze czuje się Pan w Warszawie?
Bardzo dobrze. To piękne europejskie miasto. Mieszkam w okolicy Starówki, gdzie jest niezwykle sympatycznie. Widzę, jak wasz kraj rośnie. Wszędzie coś się buduje. Za dwa lata będziecie gospodarzami mistrzostw Europy, powstają nowe stadiony. Mam nadzieję, że poprawią się też drogi.

A ludzie?
O Polakach mogę mówić tylko dobrze i nie jest to zwykła kurtuazja. Potraficie rozmawiać, jesteście otwarci. W Warszawie ludzie znają języki obce. Zyskałem tu wielu przyjaciół.

Niebawem spodziewamy się srogiej zimy.
I to mnie najbardziej przeraża. W Hiszpanii zima kojarzy mi się z deszczem. Nie wyobrażam sobie, że temperatura mogłaby spaść do minus piętnastu stopni. A słyszałem, że w Polsce może być nawet minus dwadzieścia.

Rozmawiał Cezary Kowalski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto