W sprawie wyjaśnienia zagadki zniknięcia 23-latka powołano specgrupę składającą się z pabianickich policjantów działających pod nadzorem prokuratury. Funkcjonariusze na razie poruszają się po omacku, bo nie mają żadnego "mocnego" tropu. Badane są wszelkie możliwe przyczyny zniknięcia studenta: od uprowadzenia z zemsty lub dla okupu po zabójstwo, samobójstwo czy ucieczkę z domu.
- Jedna z wersji mówi o samobójstwie, dlatego sprowadziliśmy fachowców z jednostki policji wodnej w Poznaniu, którzy przy pomocy psów tropiących spenetrują Stawy Stefańskiego i Stawy Jana w Łodzi, dokąd zaginiony student jeździł na wycieczki rowerowe - wyjaśnia młodszy aspirant Joanna Szczęsna z Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach.
Na brzegu Stawów Stefańskiego ekipa poszukiwaczy zjawiła się wczoraj o godz. 9. Wśród niej byli policjanci z Łodzi, Poznania i Pabianic oraz płetwonurkowie z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 10 w Łodzi. Towarzyszyły im dwa psy wyspecjalizowane do wyszukiwania zwłok w wodzie i na lądzie. Były to: ośmioletni owczarek niemiecki Major i mający cztery i pół roku nowofundland Rambo.
- To mądre i doświadczone psy - zaznacza sierżant Łukasz Ogiński z KWP w Poznaniu. - Rambo brał udział w poszukiwaniu zaginionych po słynnym białym szkwale na Mazurach. Odnalazł jedną z ofiar tragedii.
Psy po kolei były zabierane do pontonu z silnikiem i pod wodzą przewodników szukały śladów zapachowych w wodzie.
- Tropienie na wodzie to dla psów ogromny wysiłek - opowiada sierżant sztabowy Jakub Wojtkowiak z KWP w Poznaniu. - Pół godziny na wodzie to tak, jakby psy biegały cały dzień.
Co pewien czas policjanci zapuszczali motor, aby wzbudzić w stawie fale. To z jednej strony ułatwiało psom tropienie, a z drugiej mogło spowodować, że ciało zaczepione o coś w wodzie wypłynie na powierzchnię.
W tym czasie płetwonurkowie stali na brzegu i czekali na sygnał. Nie musieli interweniować, gdyż ciała nie znaleziono. Dziś poszukiwania będą kontynuowane: na obu Stawach Stefańskiego i - jeśli czas pozwoli - na Stawach Jana.
Paweł Kałowski zaginął w niedzielę 23 sierpnia. Wyjechał spod bloku rowerem i zniknął. Zrozpaczona rodzina zaalarmowała policję w Pabianicach. Po kilku dniach bezowocnych poszukiwań poprosiła o pomoc słynnego jasnowidza Krzysztofa Jackowskiego z Człuchowa. Jasnowidz oznajmił, że Paweł znajduje się w pustostanie w odległości do 5 km od domu. Nie sprecyzował, czy chłopak żyje. Dlatego policjanci przeszukali wszystkie ruiny, rudery i puste budynki w okolicy, w tym pabianickie budynki pofabryczne. Daremnie.
Poszukiwania były też prowadzone w miejscach, które 23-latek odwiedzał podczas wypraw rowerowych. Wśród nich są popularne miejscowości Rydzyny i Zofiówka pod Pabianicami.
Ostatnio spenetrowano nawet odnowiony, ale niezamieszkany zabytkowy pałac pabianickich fabrykantów Kindlerów w Widzewie (gmina Ksawerów), a także stojące niedaleko ruiny magazynów z czasów, gdy tworzono w tym rejonie giełdę rolno-spożywczą. Też bez efektów.
Jak nas wczoraj poinformowała siostra zaginionego Agnieszka Kałowska, rodzina wciąż nie odebrała sygnału, który stałby się przełomem dla wyjaśnienia zagadki zaginięcia Pawła.
Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?