Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Naprzód Janów - Stoczniowiec 6: 4

Jacek Sroka
W Janowie nie brakowało emocjonujących starć po bramkami obu zespołów.
W Janowie nie brakowało emocjonujących starć po bramkami obu zespołów. fot. Mikołaj Suchan.
W Janowie rywalizowały dwie drużyny, które walczą o ostatnie wolne miejsce w czołowej szóstce ekstraligi. Wygrywając ze Stoczniowcem Naprzód przedłużył swoje nadzieje na awans do grupy silniejszej, ale przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej w dalszym ciągu w lepszej sytuacji są gdańszczanie mający na koncie dwa punkty więcej od katowiczan.

Mecz na Jantorze dostarczył widzom ogromnych emocji i do końca trzymał wszystkich w napięciu. Kibice zobaczyli w nim prawdziwy grad bramek. Spotkanie obfitowało w nagłe zwroty akcji, a jego przełomowym momentem był nie uznany gol dla gości pod koniec III tercji. Komentujący pojedynek w telewizji najlepszy w historii polski hokeista Mariusz Czerkawski stwierdził, że trafienie Jozefa Vitka w 55 minucie gry było prawidłowe, ale sędzia Sebastian Kryś po obejrzeniu zapisu wideo odgwizdał spalonego w polu bramkowym.

- Ja niestety nie mam możliwości zobaczenia od razu zapisu wideo tej akcji i dlatego nie protestowałem po decyzji arbitra, ale po powrocie do Gdańska obejrzę na spokojnie całą sytuację i jeśli zobaczę, że bramka powinna zostać uznana, to na pewno klub złoży w PZHL oficjalny protest - stwierdził trener Stoczniowca Andrzej Słowakiewicz.

Spotkanie zaczęło się od bramki Naprzodu zdobytej już w 44 sekundzie gry. Na trafienie Marcina Słodczyka goście odpowiedzieli jednak błyskawicznie golami Macieja Rompkowskiego i Tomasza Ziółkowskiego strzelonymi z najbliższej odległości. Gospodarze bezlitośnie wykorzystali dwa okresy gry w liczebnej przewadze i dwukrotnie doprowadzali do remisu - najpierw 2:2 (Viktor Kubenko), a później 3:3 (Miroslav Zatko). W II tercji janowianie przejęli inicjatywę i udokumentowali swoją przewagę dwoma kolejnymi bramkami autorstwa doświadczonych Mariana Kacirza i kapitana zespołu Słodczyka.
- Wiedzieliśmy, że musimy wygrać dwa najbliższe spotkania, więc każdy dawał z siebie na lodzie wszystko grając na maksa - tłumaczył Marcin Słodczyk.

Pod koniec II tercji goście zdobyli kontaktowego gola i ruszyli do natarcia. Przed utratą kolejnych uratował Naprzód Michał Elżbieciak broniąc strzały gdańszczan nawet wówczas, gdy na jego bramkę jechało dwóch rywali. Świetna postawa bramkarza gospodarzy jest tym bardziej godna podkreślenia, że bronił on wczoraj z gorączką. W ostatniej tercji Stoczniowiec, wspierany dopingiem grupki kibiców, raz po raz zamykał janowian w ich tercji obronnej, ale nie potrafił pokonać broniących się momentami desperacko graczy Naprzodu. Sytuację uspokoił dopiero szósty gol dla gospodarzy strzelony w końcówce po indywidualnej akcji przez Tomasza Jóźwika.

- Nie był to może w naszym wykonaniu efektowny hokej, ale popełniliśmy mniej błędów od rywali i wygraliśmy zasłużenie. Cieszy nas, że w końcu znów zaczęliśmy strzelać więcej bramek, bo ostatnio mieliśmy problemy ze skutecznością - stwierdził Łukasz Elżbieciak.

- Nie można wygrać meczu na wyjeździe jak się traci w nim 5 czy 6 bramek - kręcił głową niezadowolony kapitan Stoczniowca Bartłomiej Wróbel.

W niedzielę Naprzód gra w Oświęcimiu z Unią i chcąc awansować do szóstki musi nie tylko pokonać oświęcimian, ale także liczyć na porażkę Stoczniowca z Zagłębiem w Gdańsku. Wczoraj do grupy silniejszej awansował JKH GKS Jastrzębie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto