MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Nie chcieli poddać testom dziecka z dusznościami, bo nie miało ''poważnych objawów''. Obchód robili przez szybę

Martyna Konieczek
Martyna Konieczek
pixabay/zdjęcie ilustracyjne
Pandemia koronawirusa rozwija się w zastraszającym tempie. Codziennie słyszymy o nowych przypadkach zakażenia COVID-19, przybywa też ofiar śmiertelnych. W takiej sytuacji ważne jest robienie jak największej liczby testów - dziennie jest ich wykonywanych 1600. Jednak nie wszystkie osoby z objawami podobnymi do koronawirusa zostają do testów zakwalifikowani. Córka naszej Czytelniczki, mimo nieustepujących duszności oraz kaszlu, nie została poddana badaniom w kierunku COVID-19. Szczegóły poniżej.

Córka pani Angeliki od kilku dni miała duszności oraz kaszel. Początkowo kobieta podejrzewała, że dziecko ma zapalenie krtani, co zdarzało się już wcześniej. Niestety, stosowane zazwyczaj metody leczenia nie pomagały, dlatego po ostrym ataku duszności w nocy, 14 marca, nasza Czytelniczka zdecydowała się zadzwonić po pogotowie, które zawiozło je na Oddział Laryngologiczny w Dziecięcym Szpitalu Klinicznym.

Okazało się, że córka nie ma obrzęku krtani, więc nie musi to być zapalenie. Podano jej jednak sterydy dożylnie i polepszyło się, niestety tylko na chwilę. Wieczorem się pogorszyło, więc wezwano pediatrów. I to oni zasugerowali oni diagnostykę w kierunku koronawirusa - mówi nam pani Angelika.

Odmówili wykonania testów na koronawirusa. Jednocześnie diagnozowali pacjentkę przez szybę

Dziewczynkę przeniesiono na Oddział Zakaźny. Tam jednak odmówiono wykonania testów. Lekarze tłumaczyli, że skoro dziecko nie miało kontaktu z osobą z potwierdzeniem koronawirusa oraz nie przebywała w ostatnim czasie za granicą, testy nie są potrzebne. ''Testy robimy tylko poważnym przypadkom. Jeśli lekarze podejrzewali koronawirusa, powinni zalecić 14-dniową kwarantanne, nie testy'' - usłyszała pani Angelika.

Tłumaczyłam, że ja miałam kontakt z osobą, która wróciła niedawno z Berlina. Natomiast moja mama, pracująca w szkole i mieszkająca z nami, miała kontakt z dziećmi, które wróciły z Włoch dopiero. To nic nie dało, testy nie zostały zrobione, ale córka miała zostać w szpitalu. Obchód następnego dnia był robiony przez drzwi, nikt do nas nie zajrzał. Cała grupa lekarzy - kierownik oddziału, oddziałowa, inni lekarze - stali za drzwiami i na odległość oceniali stan mojej córki - żali się pani Angelika.

Izolacja: raz jest, raz jej nie ma...

Przed wizytą na Oddziale Zakaźnym na panią Angelikę oraz jej córkę nałożono izolację. Po 2 godzinach ją zdjęto, by po kilkunastu minutach znowu ją nałożyć. Przeniesienie dziewczynki na Oddział Zakaźny odbywało się teoretycznie według procedur m.in. pacjentka ze swoja mamą szła kilka metrów za lekarzami, ale za chwilę wszyscy wsiedli do tej samej windy.

Zobaczcie też:

Koronawirus, Warszawa. Mimo zakazu, kupcy handlują przy zamkniętym bazarze Olimp. Na miejscu tłumy kupujących

Koronawirus, Warszawa. Mimo zakazu, ludzie handlują przy baz...

Zalecenie: inhalacje z soli fizjologicznej

Nie wykonano testów, więc zapytałam lekarzy jakie są dalsze zalecenia. Usłyszałam tylko jedno: inhalacje z soli fizjologicznej. Lekarz nie zalecił nic innego, powiedział, że nie widzi zaleceń do dalszej hospitalizacji. Pediatra nie chciał przyjąć mojego dziecka, laryngolog to samo, bo bali się, że ma koronawirusa, więc zostałyśmy odesłane domu - relacjonuje pani Angelika.

W domu kobieta skonsultowała się z lekarzem telefonicznie. Doktor przypisał sterydy wziewne, po których dziewczynka poczuła się o wiele lepiej.

Nie mamy jednak żadnej przymusowej kwarantanny nałożonej przez szpital czy Główny Inspektorat Sanitarny. Mogłam wracać nawet komunikacją miejską - dziwi się pani Angelika.

19 marca u dziewczynki pojawiła się gorączka. Pani Angelika, w obawie, że córka ma koronawirusa i zarazi nim innych ludzi, nie poszła do lekarza, tylko znowu skonsultowała się z nim telefonicznie. Okazało się, że to najprawdopodobniej zapalenie ucha, po podaniu antybiotyków dziecko poczuło się lepiej, ale kobieta wciąż się niepokoi o zdrowie swojego dziecka.

Decyduje lekarz

Zadzwoniliśmy na specjalną infolinię Narodowego Funduszu Zdrowia, gdzie udzielne są informacje o koronawirusie, i dowiedzieliśmy się, że w takiej sytuacji nie ma z góry ustalonych metod postępowania, ponieważ ''to lekarz decyduje czy pacjenta poddać badaniom, czy też nie''.

- To jest decyzja lekarzy. To oni badają pacjenta, widzą, jakie ma objawy i decydują, co z danym pacjentem należy zrobić. Jeżeli uznali, że nie kwalifikuje się on do przyjęcia na oddział zakaźny, to znaczy, że wykluczyli tę chorobę i nie trzeba wydawać dodatkowych zaleceń - powiedziała w rozmowie z nami konsultantka.

ZAKAŻENIE WIRUSAMI I BAKTERIAMI - CO MOŻE POMÓC W PROFILAKTYCE? >> Sprawdź w naszym sklepie <<

Zobaczcie też:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

STUDIO EURO 2024 ODC. 6

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto